Abonent jest czasowo niedostępny.

1K 66 12
                                    


- Miłość zawsze rodzi ból. Prędzej czy później to przepiękne uczucie będzie wiązało się ze stratą i smutkiem. Wiem to, i Ty też wiedziałeś. Byłeś tym, który powtarzał mi, że miłość jest czymś cudownym i strasznym jednocześnie. Reprezentowałeś to, co mówiłeś, całym sobą. W swojej namiętności do mnie byłeś przerażający i niesamowity. Obiecywałeś, że zostaniesz. Powtarzałeś: „będę z tobą na wieki, Dominik". Czemu w takim razie złamałeś przyrzeczenie?! Czemu uśmiechałeś się do mnie w chwili swojego wyjazdu tak, jakby nic się nie stało? Twoje martwe oczy patrzyły na mnie przez wiele godzin, ale ani przez chwilę z twarzy nie zniknął wyraz, mówiący, jak szczęśliwy byłeś w tamtej chwili. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Dalej nie wiem. Uciekłeś z piekła, a ja podążyłem za Tobą. Znaleźliśmy schronienie i dostaliśmy szansę, by żyć spokojnie, pełni miłości do siebie. Chciałem zatrzymać na zawsze tę błogość, gdy mogliśmy przebywać ze sobą. Wiedziałem, że nie będzie to trwało wiecznie. Prędzej czy później piekło upomniało by się o nas. Demony zakuły by w kajdany i doprowadziły przed oblicze Lucyfera. Razem smażyli byśmy się w kotle, za nasz taniec. Wiedzieliśmy o tym. Nikt nie rozumiał tego, co było między nami. Uczucia, które zrodziło się z samotności dwóch osób. Mogliśmy być samotni razem. Na tym właśnie polegała nasza miłość, długo niewypowiedziana. Nie musieliśmy używać słów, liczyły się wyłącznie gesty, które widzieliśmy tylko my.

Obaj żyliśmy w tej pieprzonej Warszawie.. Byliśmy wyklęci przez dar, jaki posiadaliśmy. Szydzono z nas z powodu "manipulacji", jakie rzekomo odprawialiśmy. Szykany i inne złe wydarzenia w internecie nie zawsze były ani Twoją, ani moją sprawką, ale internautom łatwiej było zrzucić winę na dziwnych dla nich nastolatków.

Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zakwitła między nami miłość. Pragnienie bycia ze sobą na wieki wypełniało i Ciebie, i mnie do reszty.

Bardzo szybko przeciętny towar przestał nam wystarczać. Obaj pragnęliśmy więcej - szukaliśmy mocy, która przerażałaby wszystkich. Znaleźliśmy nasz zakazany owoc. Rozpoczęliśmy taniec ze śmiercią. To był sekret, który ukrywaliśmy przed światem tak długo, jak to było możliwe. Jednak wszystko szybko mogło się wydać. Dlatego zostałeś artystą - w tym samym internecie, chciałeś móc to powiedzieć każdemu. Twoje ambicję stały się Twoją obsesją - zatracałeś się. Byłeś zbyt zachłanny. Czułem, że może Cię to zniszczyć, jednak nie odzywałem się. Kochałem Cię i chciałem żebyś był szczęśliwy, nawet jeśli musiałbym obrócić cały świat w pył, aby to osiągnąć. Miałeś cel - chciałeś naszego szczęścia. Ja chciałem stworzyć świat, w którym bylibyśmy bezpieczni. Udało się. Obaj zdobyliśmy to, czego pragnęliśmy. Przynajmniej tak nam się zdawało.

Sielanka trwała już dostatecznie długo, abyśmy przestali uważać. Nasza beztroska okazała się naszą zgubą. Odsunąłeś się ode mnie. Stałeś się chłodny i obojętny na moje uczucia. Starałem się, jak mogłem, aby poprawić Ci humor i zmniejszyć dystans między nami. Tęskniłem za Tobą. Nie zauważyłem, kiedy zacząłeś być tak nieobecny. Pracowałeś nad czymś, teraz to wiem. Próbowałem z Tobą rozmawiać, ale dla Ciebie liczyło się tylko to, aby kręcić, podróżować.. Przestało Ci na mnie zależeć, tak przynajmniej to wyglądało. Zmieniłeś się nie do poznania. Z dnia na dzień byłeś coraz mniej sobą, ale zyskiwałeś coraz większą swobodą. Odradzałeś się jak feniks z popiołu, lecz zacząłeś szaleć. Twój taniec stał się nieprzewidywalny z dnia na dzień. Byłeś niebezpieczny, nawet dla mnie.

Dzień twojego wyjazdu zapamiętam do końca swoich dni. Zaczął się niepozornie, ale zakończył tragedią, która przybliżyła mnie do piekła. Analizuję ciągle słowa, które wtedy wypowiedziałeś. Teraz dociera do mnie ich sens, wtedy zdawałeś się być dla mnie obłąkany. „Kocham cię" przeplatałeś ze „zniszczę cię", a Twój pocałunek w jednej chwili z czułego zmieniał się w oddech rozpaczy. Między wierszami zawierałeś to, czego nigdy sobie nie powiedzieliśmy, jednak próbowałeś mnie zniszczyć. Byłeś jak opętany. Obaj tańczyliśmy wtedy ze smutkiem, Pawle. W Twoim szaleństwie widziałem miłość, której nie potrafiłeś już utrzymać w ryzach. Wylewała się z Ciebie, tak jak posoka z ran, które mi zadałeś. Zdawało się, że odgrywałeś w tej tragedii rolę rozpaczy, ale to ja się nią okazałem. Zabiłem Cię swoją miłością, mimo że to Ty zadałeś sobie ostateczny cios. Nie powstrzymałem Cię i żałuję. Ale jak mogłem to zrobić, skoro w swojej agonii zdawałeś się tak szczęśliwy. Przytulałeś mnie, jakbym był największym na świecie skarbem, więc czemu nie zabrałeś mnie ze sobą? Mogłeś to zrobić. Złożyliśmy sobie obietnicę - umrzeć razem. Czyżbyś jednak mnie nie chciał?

Nie godziłem się z Twoim wyjazdem. Mimo, że kochałem Cię całym sobą, nie potrafiłem dać Ci odejść. Chciałem Cię sprowadzić i przywiązać do siebie na wieczność. Okazałem się zbyt słaby. Przez moment zatraciłem się, straciłem z oczu mój nadrzędny cel. Milczysz. No, tak. Jesteś przecież tylko pustą skorupą. - Dominik wykrzyczał w słuchawkę po sygnale oświadczającym początek nagrywania wiadomości, kiedy nie mógł dodzwonić się do Rosy.


Obsesja - Lakarnum x AwięcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz