sanctificetur nomen tuum

1.4K 116 21
                                    

Mijały lata, które przepełnione były strachem oraz oczekiwaniem na najgorsze, nikt nie miał wątpliwości.... Wojna miała ponownie nadejść i spustoszyć świat, który tak naprawdę nigdy nie był poukładany. Gdzieś w tym całym szaleństwie żyli oni; dwójka chłopców, która jeszcze do końca nie była świadoma z czym przyjdzie im się zmierzyć. Przecież każdy człowiek ma być traktowany równo, nie ma jednostek, będących ponad innymi, nie wolno oceniać przez pewne pryzmaty.... Gdyby wiedzieli, jak bardzo boleśnie ich ideały zderzą się z rzeczywistością, niestety, ale ideał sięgnął bruku.

Poznali się w gimnazjum, chodzili razem do jednej klasy i nic nie wskazywało na to, że się polubią; byli swoimi przeciwieństwami. Tadeusz należał raczej do ludzi cichych i spokojnych, nie miał zbyt wielu znajomych, wołał wybrać książkę od spotkania z przyjaciółmi, natomiast Rudy nie potrafił usiedzieć w miejscu, wszędzie było go pełno, czasem rodzice twierdzili, że zapominają jak wygląda ich syn, tak mało czasu spędzał w domu i zapewne nic nie zmieniłoby ich nastawienia do względem siebie, gdyby nie wspólny projekt na polski, Janek średnio rozumiał o co w nim chodzi, on po prostu chciał go zdać, natomiast Zawadzki był zachwycony przekazem oraz celem. Obaj mieli inne koncepcje i zamierzenia, niestety, ich podła nauczycielka połączyła ich ze sobą. To nie była jakaś nienawiść, a raczej obojętność, dlatego początkowo ich wspólna współpraca nie układała się wcale, to było wieloetapowe. Początkowo chodzili do swoich domów, później poznawali swoje rodziny, a finalnie się polubili i nawet uzupełniali. To Rudy nadał Tadeuszowi pseudonim Zośka; siedzieli wówczas na łące, niekiedy na ich ciałach siadał jakiś motyl, który prędko odlatywał, Janek niekiedy spoglądał na twarz Zawadzkiego, która mieniła się różnymi kolorami pod wpływem zachodu słońca, jego wzrok skupiał się głównie na twarzy oraz dłoniach, które były takie gładkie, niemalże kobiece. Bytnar nawet nie wiedział, skąd w jego głowie pojawił się taki pomysł, ale...

- Wyglądasz jak Zośka! - oznajmił, niemalże olśniony.

- Co? - Tadeusz spojrzał na niego z konsternacją, zastanawiając się, czy jego przyjaciel przypadkiem nie uderzył się czymś w głowę.

- Wyglądasz tak kobieco, pasowałoby ci to imię. - Janek zaśmiał się głośno, natomiast Zawadzki spojrzał na niego sceptycznie.

- Przypomnij mi, dlaczego ja się z tobą w ogóle zadaje?

- Ponieważ twoje życie beze mnie byłoby nudne, a tak w ogóle to właśnie tak zamierzam od dzisiaj na ciebie mówić - oznajmił i poklepał go po ramieniu.

- Jak?

- No Zośka, pasuje ci idealnie! - krzyknął i zaczął szykować się do ucieczki i zapewne nastąpiłaby pogoń jak i ucieczka, gdyby nie osa, która wbiła żądło w stopę Tadeusza.

- Boże - jęknął i chwycił się za obolałe miejsce.

- Święć się imię twoje. - Janek wypowiedział to machinalnie, będąc codziennie męczony modlitwą, która dla jego rodziców stała się sensem życia.

- Nie wiedziałem, że ty taki religijny jesteś - Tadeusz zaśmiał się przez łzy, natomiast Rudy nie zamierzał mu niczego wyjaśniać, gdyby jednak wiedział, że za kilka lat sam będzie powtarzał te słowa, nadając im zupełnie inny sens... Jeden wers był najważniejszy.

Pater noster ~ Rośka ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz