Chapitre XXVI

20 4 0
                                    

Helloł der^^

Zanim przejdziecie do czytania: dzisiaj wlecą dwa rozdziały, za dziś i za piątek. Kolejny pojawi się dopiero w poniedziałek po świętach.
Tymczasem życzę Wam dużo zdrówka w tych, trudnych czasach, dużo radości, spełnienia marzeń, fajnych prezentów i żeby Wam nigdy pierogów nie zabrakło.
Wesołych Świąt

Dark_Mochi się odmeldowuje
------------------------------------------------------------------


Tego się Bessie nie spodziewała. W jednym tygodniu dwa razy ktoś się jej oświadczał i to w tych samych okolicznościach. I dwa razy miało to nie dojść do skutku.

⁃ Nie - powiedziała dziewczyna - nie, nie zostanę twą żoną. Moje serce do ciebie nie należy. Przykro mi.

Wokoło rozległo się zszokowane westchnienie i ostentacyjne szepty. Osiemnastolatka chciała jak najszybciej zakończyć całą sprawę, żeby nie psuć siostrze wesela.

⁃ Jak to n i e ?! - spytał zdumiony Caleb - Przecież już wszystko ustaliłem z twym ojcem!

⁃ Że co?! - Bessie spojrzała z oburzeniem na Jamesa - Ty o tym wszystkim... i to za moimi plecami?!

⁃ Caleb będzie dobrym mężem - zapewnił kapitan - Jest młody, zdrowy, silny. Ma fach w ręku oraz pracę.

Nadto nie będzie cię zmuszał do wydania posagu, pomyślała dziewczyna po czym się odezwała.

⁃ Ale ja go nie kocham.

⁃ Teraz tak mówisz. Lecz z czasem to się zmieni, zobaczysz. Zadba o ciebie jak nikt inny i stworzycie rodzinę...

Osiemnastolatka spojrzała na siostrę, w poszukiwaniu pomocy. Jakim prawem tylko jedna z nich miała wyjść za mężczyznę z własnego wyboru, a druga już nie? Jakim prawem James postanowił sobie akurat ją zeswatać za jej plecami?

Jill jednak nie pomogła. Zerknęła za to na siostrę, ponaglająco.

⁃ Ojcze - rzekła Bessie, stanowczo - powiedziałam nie.

⁃ Córeczko...

⁃ Nie i koniec. La vie est éphémère*. Chcę je przeżyć po swojemu i z tym kogo sama sobie wybiorę.

Dookoła znów rozległy się zszokowane westchnienia i szepty, a brązowowłosa podeszła do Irène i poczęła szeptać jej do ucha.

⁃ Zgadzam się na twoją propozycję. Popłynę do Londynu.

***

Najdroższy,

Nie mija ani chwila, bym o Tobie nie myślała. Czuję się jak statek w samym środku burzy. Zwłaszcza po tym jak dowiedziałam się, że moja siostra wyszła za mąż, a w momencie rzutu

Bessie spojrzała na te kilkadziesiąt słów, które nieporadnie skleciła, a potem zmięła pergamin i wyrzuciła go. Minął tydzień odkąd odeszła z pałacu. Tydzień, który wcale nie przyniósł jej ukojenia. A im bardziej zbliżał się dzień wypłynięcia do Londynu tym bardziej dziwnie się czuła. Ogarniał ją strach, tęsknota.

Zupełnie nie rozumiała swego postępowania. Powinna znienawidzić Levia. Powinna o nim nie myśleć, a jeśli już to z odrazą. Lecz po czasie, gdy emocje opadły nie potrafiła już tak czynić. Kilkakrotnie rozmawiała o tym z Irène, która zapewniała ją, że nawet jeśli popłyną do Londynu to będą mogły wrócić już po dwóch dniach. A poza tym- Bessie może zmienić decyzję kiedy zechce. Byleby tylko nie na statku, pośrodku wody.

|Dernière Danse| SNK/AOT/AU/FF/BATB Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz