Chapitre XXI

25 3 0
                                    


Julienne nie spodziewała się znaleźć swego narzeczonego w szklarni lecz w istocie tak się stało. Mężczyzna wpatrywał się w przestrzeń jak zaczarowany, a przy jego nodze chodził pies.

⁃ Myślimy o tym samym? - spytała, podchodząc do niego.

⁃ To by było nadzwyczaj dziwne - mruknął w odpowiedzi.

⁃ To idealne miejsce na wesele, nie sądzisz?

⁃ Wesele? W tym ścisku, gorącu i cennymi roślinami dookoła? - brunet wywrócił oczami - Mniejsza o to. Musimy porozmawiać. Słuchaj uwa...

Książę urwał wypowiedź, gdy w drzwiach pojawiła się Élisabeth w asyście Agathe. Kobiety wymieniły spojrzenia i kuchenna się oddaliła.

⁃ Podjęłaś decyzję? - Levi spojrzał na dziewczynę, a ta przytaknęła.

⁃ Zatem pomówmy o tym na osobności.

⁃ Ależ nie ma takiej potrzeby - stwierdziła Bessie wprawiając kuzynostwo w zdumienie - Nie ma już teraz rzeczy, której twa narzeczona nie winna jest słyszeć.

⁃ Niech będzie - westchnął Levi - zatem czego sobie życzysz?

⁃ Anulowania długu mego ojca.

Księcia zamurowało. Co prawda spodziewał się, że osiemnastolatka poprosi go dokładnie o to. Lecz miał także świadomość, zmierzającej ku niemu niechybnie, rozłąki z ukochaną.

Ale co obiecał to musiał wykonać.

⁃ W takim razie nie ma powodu byś dłużej przebywała w pałacu... Skoro tego chcesz, tak się stanie.

⁃ Dziękuję - powiedziała dziewczyna po czym dygnęła zarówno do rozmówcy jak i do jego towarzyszki, a następnie wyszła ze szklarni.

⁃ To takie... mieszczańskie - prychnęła Julienne - mogła mieć ciebie, a wybrała pieniądze. Wracając, co do wesela...

⁃ Nie będzie żadnego wesela ani ślubu.

Rudowłosa spojrzała na mężczyznę z szeroko otwartymi oczyma ze zdumienia.

⁃ Dałeś mi słowo! - krzyknęła z rozżaleniem.

⁃ Myślałaś, że go dotrzymam?

⁃ Tak zrobiłeś z tą... dziewuchą.

⁃ Ona ma miano - rzekł oschle - poza tym uświadomiła mi, że żeniąc się z tobą bez miłości zrobiłbym ci największą krzywdę. A postanowiłem się zmienić. Postanowiłem, że dawny Levi wróci. A on... a ja bym tak nie postąpił. I nie zmuszę cię także do zaślubin z baronem. Ani w ogóle z kimkolwiek. Ale za mnie nie wyjdziesz.

Julienne spoliczkowała swojego kuzyna po czym, cała zapłakana, pobiegła do swojego pokoju, gdzie rozdarła gołymi rękoma własną suknię ślubną i rzuciła się z płaczem na pryczę. Tuż za nią do pomieszczenia weszła zdezorientowana Corrine.

⁃ Pani? - spytała - Czy wszystko..?

⁃ Wynoś się! - krzyknęła rudowłosa - Wynoś!

Służka od razu wykonała rozkaz.

***

Podczas, gdy woźnica lądował jej rzeczy do pojazdu- Bessie rozglądała się dookoła, wspominać wydarzenia ze swego pobytu w pałacu.

Poczuła się dokładnie tak samo jak wtedy, gdy opuszczała budynek po raz pierwszy.

Jak wtedy, gdy myślała...

Nie, powiedziała sama do siebie w myślach, pamiętaj co sobie obiecałaś. Żaden mężczyzna nie będzie już decydował o twym losie. Tylko ty sama. Zawsze ty sama.

Ręka dziewczyny powędrowała do medalionu na szyi i nań się zacisnęła.

Mam nadzieję, pomyślała, że jesteś ze mnie dumna, mamo.

Nagle do uszu Bessie dotarło rozdzierające serce piszczenie. Gaia wybiegła z pałacu i w mgnieniu oka znalazła się przy szatynce. Dziewczyna ucałowała ją w czubek łba.

⁃ Dziękuję - szepnęła - zawsze będę o tobie pamiętać. - dodała i już miała wsiąść do powozu, lecz pies nie chciał jej puścić.
Skakał doń, łapał zębami za płaszcz.

Osiemnastolatka nie miała wyjścia, choć serce jej się krajało. Podniosła z ziemi patyk i, jak była pewna, po raz ostatni wypowiedziała swe słynne: Va cherchez, Gaia, a następnie cisnęła drewno przed siebie. Uradowany pies od razu za nim pobiegł lecz, gdy wrócił ażeby podać go Bessie do ponownego rzucenia- dziewczyny już nie było.

|Dernière Danse| SNK/AOT/AU/FF/BATB Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz