10 ¾

420 26 3
                                    

Są w życiu rzeczy, które nas satysfakcjonują, choć są złe moralnie.

Hermiona, obudziwszy się rano, wiedziała, że taką właśnie rzeczą była spędzona z Malfoy'em noc. Przeciągnęła się na łóżku, wpatrując się w krajobraz za oknem. Na myśl o minionych wydarzeniach, jej policzki pokrywał rumieniec.

Żałowała i nie żałowała jednocześnie.

Zdawała sobie sprawę, że to co zrobiła było tym, czego pragnęła. Z drugiej jednak strony, ciągle nie dawała jej spokoju wątpliwa lojalność Dracona. Ślizon był bardzo specyficzną osobą. Nawet gdyby zapewniał ją na kolanach, że nie przespał się z nią dla swoich chorych korzyści, nie uwierzyłaby mu na słowo. Jakaś jego część, nie wiadomo na ile przewodnia, cieszyła się z tego, że w końcu dopiął swego. Hermiona wcale mu tego nie utrudniła.

Uświadomienie sobie, że w jakiś pokręcony sposób darzy ślizgona romantycznymi uczuciami, bardzo jej pomogło i wiele utrudniło jednocześnie. Miała wrażenie, że z tej sytuacji nie ma żadnego dobrego wyjścia. Draco nie chciał jej w ten sposób, traktował ją jako znajomą, może nawet jak koleżankę. Nie dla niego były randki, wysyłanie kolorowych laurek walentynkowych i szeptanie czułych słówek do ucha. To chyba godziło w  godność Hermiony najbardziej - fakt, że cokolwiek by nie zrobiła, nie uzyskałaby od niego ani trochę romantyczności. Co najwyżej namiętność, czego pokazem była miniona noc.

Sama również nie miała pojęcia, czy chciałaby się pakować w związek z kimś takim jak on. Draco był toksyczny, na dodatek posiadał osobowość narcystyczną, której charakter miała nieprzyjemność poznać na własnej skórze. Pociąg fizyczny nie mógł zastąpić logicznego myślenia. To nie mogło się udać. Nawet jeśli obydwoje by tego pragnęli.

Odwróciła się na drugi bok, wzdychając głęboko. Z przerażeniem spojrzała na wskazówki zegara, które jasno dały jej do zrozumienia, że za kilka minut miała zacząć się pierwsza lekcja. Gdy wróciła ze wspólnej kąpieli z Malfoy'em, w ferworze emocji zapomniała nastawić budzik, przez co teraz musiała nerwowo zerwać się z łóżka. Wyrzuciła z szafy ubrania, jak na złość wszystkie spódnice od mundurka były w praniu, przez co zmuszona była założyć mało wygodne sztruksowe spodnie, które schowała pod połami peleryny. Rozczochrane włosy przygładziła ręką i związała w niskiego koka. Jej fryzura do ładu miał bardzo daleko, ale nie miała czasu na poprawki. Wychodząc, wrzuciła do torby losowe książki i pośpiesznie pomalowała usta bezbarwną pomadką ochronną.

Wybiegła na korytarz w idealnym momencie, ponieważ grupa gryfonów kierowała się w stronę klasy Transmutacji. Słyszała, jak nieprzyjemnie burczy jej w żołądku. Złapała się za brzuch, mając nadzieję, że w ten sposób stłumi mało komfortowy dźwięk. Rozglądnęła się dookoła w poszukiwaniu jasnowłosej czupryny. Malfoy szedł na końcu grupy, pochłonięty rozmową z Pansy. 

Hermiona dziwnie się czuła. Nie miała pojęcia, jak powinna się zachowywać. Tak na prawdę fakt, iż doszło między nią a Draco do czegoś więcej, nic nie zmieniał. Zagryzła usta w przypływie ogromnej fali zawodu. Nie tak wyobrażała sobie swój pierwszy raz. W książkach i filmach, które namiętnie czytała, zbliżenia pomiędzy dwoma osobami zawsze opisywano jako akty zmieniające całe życie głównych bohaterów. Tymczasem ona czuła się nadzwyczaj normalnie. Fakt - było przyjemnie, ale to wszystko absolutnie nie wpłynęło na jej codzienność, czy zmianę światopoglądu.

Gdy zobaczyła Neville'a wychodzącego z Wielkiej Sali, dopiero w tedy do niej dotarło, jak bardzo nie fair zachowała się wobec niego. Niesiona emocjami, zostawiła go samego na balu, nie fatygując się na jakiekolwiek usprawiedliwienie. Chciała do niego podejść, by móc mu wszystko wyjaśnić, jednak gryfon widząc ją, posłał jej cierpkie spojrzenie i ruszył ramię w ramię z Hanną Abott. Brązowowłosa wypuściła głośno powietrze, czując, że zwykłe przeprosiny nie będą w tej sytuacji wystarczające.

RUINY || dramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz