Prawie dwadzieścia wiosen minęło. Nie przeżyłam żadnych niesamowitych przygód. Mimo tego uważam swoje życie za niesamowite. Zaczęłam tak myśleć po tym, kiedy pokochałam wcześniej niepożądaną u siebie wrażliwość. Szczególnie od kiedy staram się tak nie użalać nad sobą. Przynajmniej w rozmowie z innymi. Tutaj publikuję te chwile jakiegoś zachwiania, słabości i próby przywrócenia nadziei. Cały czas uczę się nie poddawać. Doceniać te rzeczy, dla których warto żyć. Tych momentów braku tchu ze śmiechu, wypadów na miasto, osiągniętych celów, opadnięcia na łóżko po zabieganym dniu, zachodów słońca, pisaniu i głosu Lewisa Capaldi'ego. Uczę się po prostu żyć. Nie istnieć, ale ŻYĆ. Czasem to dla mnie najlepszy sposób na uporządkowanie myśli. Po każdym rozdziale z wierszem kolejny to krótki (albo mniej krótki) kontekst dla jego treści i okoliczności kiedy powstawał.