4.

90 8 1
                                    

Yoongi wciąż jeszcze trochę utykając na lewą nogę, odważył się wreszcie wykonać krok przed siebie, zostawiając swoje nudne, lecz stabilne życie za sobą. Z każdym kolejnym ruchem na przód w jego głowie kłębiło się coraz więcej myśli. Nie było jeszcze za późno na odwrót i ucieczkę gdzieś daleko... daleko od Jeona, jego głupiego scenariusza i tego całego Hoseoka. Jednakże pieniądze, których szarowłosy tak desperacko potrzebował, nie pozwalały mu zrezygnować, nawet jeśli nie zgadzał się z Jungkookiem.

Ciągnięty w tył przez swoje poczucie moralności, racjonalne argumenty, którym daleko było do zahaczających wręcz o obsesję motywów Jeona, miał ochotę wrzeszczeć w swojej bezsilności.

Koszmarne zrządzenie losu zrobiło z niego zwykła marionetkę w rękach bruneta. Jedne co mógł teraz zrobić to wejść na scenę, by odegrać narzuconą mu rolę, a jeśli zrobi to perfekcyjnie, na końcu tej krętej ścieżki czekać będzie na niego nagroda, nowe życie, wolne od trosk i cierpienia.

***

Stojąc skulony pośród ludzi, o których dotąd tylko słyszał w wieczornych wiadomościach czy filmach akcji, tak bardzo chciał uciec, zniknąć czy choćby zapaść się pod ziemię.

- potrzebuje pieniędzy... zrobię wszystko, nawet jeśli będę musiał z-zabić... - dukał Yoongi, unikając wzroku wysokiego, ubranego w kwiecistą koszulę mężczyzny, która wyglądała na wyjętą co najmniej z poprzedniej dekady.

Słysząc chichot ludzi wokół, już nie miał wątpliwości... nie udało się, ale przynajmniej nie zgnije w więziennej celi. Jeśli pójdzie dobrze, umrze szybko i bezboleśnie, a może i nawet dostanie przywilej wypowiedzenia kilku ostatnich słów.

- co tu się dzieje?

Yoongi poczuł de ja vous. Znów pojawił się ciemnowłosy Hoseok, niczym rycerz na białym koniu, by przerwać to wszystko. Bynajmniej taką miał nadzieję...

Brunet jednak nie wyglądał, jakby podzielał te myśli. Spojrzał chłodno na jasnowłosego, a później na całą resztę.

Min w mgnieniu oka dostrzegł szansę. Jeśli nie chciał zaprzepaścić wszystkiego, zawieść Jeona, a co najgorsze własnej matki, musiał działać.

- chciałbym dla ciebie pracować! Potrzebuje pieniędzy, nie mogę wrócić do pracy... policja mnie szuka... - wypowiadał po kolei słowa ze scenariusza, który dostał od Jeona. - Byłem w wojsku, wiem jak posługiwać się b-bronią.

Próbował wyglądać jakby nie miał wyjścia, był zdesperowany i dla pieniędzy był w stanie zrobić wszystko... choć tego chyba nawet nie musiał udawać, naprawdę był pod ścianą, walczył o życie i cholernie potrzebował pieniędzy.

- posprzątać? - wtrącił się jeden z mężczyzn.

- oczywiście! Kiedyś pracowałem na-... - przerwał, widząc miażdżące spojrzenie bruneta i zrozumiał, że "sprzątającym" nie ma być on, tylko ma być tym "sprzątniętym".

- znajdźcie mu coś do roboty, przez tych dupków z policji mamy coraz mniej ludzi - rzucił Jung, ponownie chowając się gdzieś poza zasięgiem wzroku.

***

Hoseok siedział w fotelu, podpierając się łokciem. Z lekkim rozbawieniem słuchał jak Taehyung, narzekał na wszystko dookoła, był to chyba już ich swoisty rytuał.

Bywały chwilę, gdy brunet zastanawiał się jak ktoś taki jak Taehyung, znalazł się w takim miejscu. Jedyne dziecko uznanego prawnika i lekarki, wychowany w domu, o którym on sam nawet nie śmiałby nigdy marzyć... a jednak dziś byli w tym samym miejscu.

Opuszczonym magazynie, udającym tylko dom, ponieważ nie było w nim ani odrobiny ciepła, ani bezpieczeństwa i nie mogły zmienić tego drogie meble czy jakiekolwiek wzorzyste tapety na ścianach.

- dlaczego nie pozwoliłeś mi się zabawić? Ciągle tylko coś dla ciebie robię, chcesz żebym się przepracował?

- zamierzasz zabijać każdego kto ci się nie spodoba, V?

Młodszy próbował ukryć swoją złość, jednak Hoseok znał go zbyt długo by nie wiedzieć, że to, czego Kim Taehyung najbardziej nie znosi to zakazy.

V od narodzin był uwięziony przez swoich rodziców w złotej klatce. Przytłoczony wszystkimi oczekiwaniami oraz cudzymi marzeniami, które z jego pragnieniem nie miały nic wspólnego. Trudno było się dziwić, że gdy słyszał słowo "nie" coś w nim pękało, a z jego wnętrza wypełzła bestia, która była gotowa zrobić wszystko z wyjątkiem zastosowania się do wydanego zakazu.

Brunet nie chcąc wchodzić do klatki wściekłego lwa, włączył laptopa i zaczął jak co dzień przeglądać wiadomości. Niebieskie światło wydobywające się z ekranu oświetlało pomieszczenie, opanowane przez przytłaczającą oraz nieco niezręczna cisze.

- ten pieprzony dupek Jeon... jeśli masz ochotę się kogoś pozbyć, to niech będzie to on.

Taehyung zdawał się jak zwykle nie słuchać kompletnie Hoseoka, a jednak z uwagą rejestrował każde słowo wydobywające się z jego ust. Doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli istnieje jakaś osoba, która realnie zagraża jego patologicznej wręcz wolności, to był to Jeon i Jung. Jednakże na zupełnie innych zasadach...

Szatyn nie chcąc, by brunet jeszcze bardziej pogrążył jego nastrój tego wieczoru, wstał i podszedł do szafki, z której wyjął butelkę whisky. Każdy miał coś, co sprawiało mu radość i pozwalało zapominać o kłopotach, wyjątkiem też nie był Hoseok. Jedyną rzeczą, która potrafiła zamknąć mu usta, by wreszcie przestał mówić o "pracy" był alkohol i Taehyung wiedział o tym bardzo dobrze.

Nie spodziewając się jakiejkolwiek odmowy, nalał karmelowobrązowego płynu do kryształowej szklanki i podał Jungowi.

- dosyć pracy na dziś - powiedział, wymieniając laptop na drinka.

- bez lodu? - zapytał zawiedziony.

V naprawdę nie miał ochoty słuchać o Jeonie i jego bzdurach. Nawet nie chciał słyszeć tego imienia... po tym wszystkim, co wydarzyło się w przeszłości, nie po tym mu zrobił.

desiderium | VKOOK | YOONSEOK |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz