husband!kira x wife!reader

985 72 31
                                    

Filiżanka z parującą herbatą spoczywała w gniazdku twoich dłoni, służąc za pseudo termofor

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Filiżanka z parującą herbatą spoczywała w gniazdku twoich dłoni, służąc za pseudo termofor. Wpatrywałaś się w stałą, niezmąconą nawet najmniejszym drganiem taflę naparu, wysłuchając krzątaniny twojego męża po domu. Właśnie wróciliście z pracy, ty przebrałaś się już w wygodne ubrania, czynność, którą Kira właśnie wykonywał, pozbywając się charakterystycznego krawata oraz marynarki. Już niedługo ujrzysz go w zwykłej koszulce oraz wygodnych spodniach.

Z wierzchu zdawałaś się emanować spokojem, ale całkiem mijało się to z prawdą. Kłębek nerwów — to określenie idealnie oddawało, jak się obecnie czułaś, czekając, aż twój mąż zasiądzie obok ciebie, upije łyk herbaty, a ty będziesz mogła przejść do kwestii, o której myślałaś już od wielu długich tygodni, analizując, obserwując i wciąż dając sobie czas, na dokładne przemyślenie decyzji. Wyrok zapadł tak naprawdę dopiero przedwczoraj. Podjęłaś ostateczną decyzję.

Nie byłaś szczęśliwa u boku Kiry. Nie potrafiłaś już nawet udawać, że jesteś spełniona w tej nieśmiesznej parodii małżeństwa, uformowanego z desperacji obu stron, kiedy plotki w pracy zaczęły działać ci na nerwy, a samotność doskwierała jak jeszcze nigdy w życiu. Żadne z was się nie kochało, a przynajmniej ty nigdy nie pokochałaś Kiry, co prawdę mówiąc powinno stanowić podstawowy powód do podjęcia ostatecznych kroków. A jednak wciąż dawałaś mu kolejną szansę, a raczej szansę sobie na znalezienie jednej rzeczy służącej za podporę tego związku. W końcu powiedziałaś dość.

Kira wkroczył do kuchni, odruchowo nalewając herbatę do filiżanki. Zajął miejsce obok ciebie, rozluźniony i stoicki, a następnie przystawił twoją dłoń do swych ust, składając tam delikatny pocałunek. Przymknął nawet oczy, sunąc miękkimi oraz gładkimi wargami po zewnętrznej stronie dłoni, od czasu do czasu obdarowując cię delikatnym całusem, przypominającym muśnięcie skrzydeł motyla.

Nie był czułym mężem. Unikał kontaktu cielesnego, nie potrafił cię pocieszyć, kiedy tego najbardziej potrzebowałaś, a sytuacje podobne do dzisiejszej mogłaś porównać do znalezienia igły w stogu siana. Czasami zdarzało mu się jeszcze zaatakować twój policzek — częściej dłonie — kiedy najmniej się tego spodziewałaś. Po pocałunku jego wyraz twarzy zawsze pozostawiał niezmienny, wykuty w skale, ale miałaś wrażenie, że ocenia, szacuje, zastanawia się, czy rzeczywiście „rozpieszczanie” ciebie sprawia przyjemność i jemu. Oczywiście nigdy nie byłaś w stanie stwierdzić do jakich wniosków ostatecznie doszedł. Po krótkiej obraniu roli  męża wszystko wracało do normy, a wy cofaliście się do punktu wyjścia.

W końcu puścił twoją dłoń, zajmując się herbatą. Nie mogłaś zobaczyć, jak kącik jego ust uniósł się delikatnie, jasno wskazując, że był ukontentowany dotykiem. Z twojej perspektywy zachował kamienny wyraz twarzy, nie zdradzający o czym może w danej chwili myśleć. Jego kompletna nieprzewidywalność czasami dosłownie cię przerażała.

— Kira — zaczęłaś — Chcę rozwodu.

Znów przystawił filiżankę do ust, ale tym razem uśmiech go nie odwiedził. Cóż, spodziewał się, że te słowa niedługo padną z twoich ust. Był doskonałym obserwatorem, dostrzegał każdą drobną zamianę w twoim zachowaniu, a fakt, że cię kochał (czego nie potrafił przed sobą przyznać, uzasadniając to potrzebą ukrycia drugiego oblicza mordercy) tylko pogłębiał tą zdolność. Gdybyś zarządzała rozwodu chociażby miesiąc po podpisaniu papierów, nie miałby żadnych obiekcji przed zakończeniem tej szopki i pozyskania twoich dłoni, ale teraz było już za późno na odwrót.

Nie mogłaś go zostawić, byłaś dla niego zbyt cenna, a jeżeli zatrzymanie cię na miejscu żony miało nie obejść się bez użycia siły, był gotów użyć wszelkich środków, aby dopiąć swego i kontynuować ciche i spokojne życie jako twój mąż.

— Dlaczego? — zapytał spokojnie.

— Dobrze wiesz dlaczego — zastukałaś palcem w blat stołu — Nie kocham cię. Nigdy nie kochałam.

Oh, twoje słowa raniły jego serce, ale nie okazał po sobie żadnej negatywnej, czy pozytywnej rekacj. Pozostał niezmieniony, wieczny, nieprzewidywalny i ta nieprzewidywalność sprawiała, że twoja głowa ulatniała się z logicznych myśli ze strachu. Bałaś się go. Literalnie się go bałaś, co tylko bardziej motywowało cię do jak najszybszego wyprowadzenia się z domu.

— Wrócę do domu rodzinnego, możliwe, że złożę wypowiedzenie. Praca przestała mnie satysfakcjonować dobre dwa lata temu.

Uśmiechnął się. Kira się uśmiechnął. Zimny pot oblał twoje plecy, myślałaś, że zaraz wyskoczysz z własnej skóry. Instynkt uciekaj albo walcz załączył się samoistnie, ale walka z przyszłym byłym mężem nie przedstawiała się zbyt obiecująco.

Jego życie naprawdę było idealne. Stworzył rodzinę, jak normalny szary obywatel, za którego tak usilnie pragnął być uważany, wybrał na żonę (ofiarę) najcudowniejszą kobietę, na jaką mógł trafić, a teraz jego partnerka sama ułatwiała mu zadanie. Tyle lat życia w cieniu nareszcie się opłaciło.

Kolejny raz tego dnia niespodziewanie chwycił twoją dłoń, gdzie złożył soczysty pocałunek, zupełne przeciwieństwo tego, którym uraczył się zaledwie kilka minut temu. Splótł wasze palce w jedność, ignorując twoje pierwsze próby uwolnienia się. Nie, nie pozwoli ci uciec, ani teraz, ani nigdy więcej.

Spojrzał ci w oczy, a ty miałaś wrażenie, że czai się w nich coś mrocznego, zapowiadającego kłopoty. Przytulił się do wciąż trzymanej części ciała, nie przerywając kontaktu wzrokowego, czując, jak ciepło rozlewa się po jego podbrzuszu, ostatecznie przynosząc czystą ekstazę. Boże, co ty z nim robiłaś. Kiedy dokładnie przestały go interesować tylko twoje dłonie, a w waszym udawanym związku zaczęła rozkwitać miłość? Stało się to tak szybko, tak naturalnie. Po prostu w pewnym momencie zdał sobie sprawę, iż cię kocha, że chce, że potrzebuje cię chronić. Twoje atrakcyjne dłonie stanowiły jedynie smaczny dodatek do znacznie apetyczniejszej całości.

— Nie wyjeżdżasz do rodziny — powiedział opanowanym tonem, choć był bliski wibrowania z ekscytacji — Nie zostawisz mnie.

— Słucham? Ta decyzja nie należy do ciebie.

Ignorując ostre słowa, wtulił się mocniej w twoją rękę.

— Nie zostawisz mnie — powtórzył. W błękitnych oczach błysnął fiolet, a źrenice zamieniły się w szparki — Możesz próbować tysiące, miliony razy, ale nigdy nie uciekniesz.

bloody stream // yandere!jjbaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz