nie mamo wcale nie crushuję azteckiego boga striptizu nu uh
Nie istniało żadne wyjaśnienie dla nagłego i niespodziewanego zainteresowania marnym i słabym człowiekiem samego przywódcy niejakich Pillar menów. Jakże ironiczny był jednak fakt, że istota wszechmocna, uważająca się za Boga, posiadła głębokie i żarliwe uczucia skierowane do [Imię] [Nazwisko], która zjawiła się w jego życiu przez czysty przypadek.
Pewnej nocy, kiedy na dworze panował istny pogodowy armagedon, a mroźna wichura przeszkadzała wszelkim stworzeniom w spokojnej egzystencji, do zamieszkałego przez potężne istoty pałacu wprosiła się przemarznięta kobieta. Odziana była jedynie w cienki płaszcz, przemoczony śniegiem. Pospiesznie zdjęła mokre odzienie będąc już w środku. Dała sobie trochę czasu na przyspieszenie krążenia krwi, intyensywnie pocierając skórę ramion. W międzyczasie rozglądała się dookoła, notując w jak zaniedbanym stanie prezentowała się posiadłość. Nie wspominając już o panującym tutaj półmroku.
[Imię] zbliżyła się do płonącej na ścianie pochodzi, ogrzewając skostniałe dłonie. Odetchnęła z ulgą, czując przyjemne ciepło, ale nawet upragniony ogień nie poprawił jej humoru. Kiedy jutro stąd wyjdzie, odpłaci się swojemu partnerowi za wystawienie jej do wiatru i zostawienie w nieznanym mieście. Była gotowa zrobić mu prawdziwą awanturę. Pożałuje, że w ogóle śmiał pojawić się w jej życiu.
— Co tutaj robisz, szkodniku?
Donośny, męski głos zabrzmiał tuż za jej plecami. Odwróciła się gwałtownie do źródła dźwięku i zbladła momentalnie. Spotkała się twarzą w twarz (chyba twarzą w cycki) z bardzo wysokim, skąpo odzianym i doskonale wyrzeźbionym mężczyzną w turbanie. Oparł dłonie na biodrach, dumny i pewny siebie, kpiąc z jej słabej postaci. Przełknęła ślinę.
— Przepraszam za wtargnięcie, nie wiedziałam, że to pańska posiadłość — odpowiedziała, kłaniając się z czystej grzeczności. Wolała nie podpaść tak przerażającej osobie.
Kars wpatrywał się w nią w milczeniu. Mógłby ją zabić bez żadnego wysiłku, jednym małym palcem. Powstrzymał się jednak na moment, widząc jak uśmiecha się delikatnie. Przekrzywiła dodatkowo głowę i nawet sam Kars musiał przyznać, że było w niej coś uroczego. Jak na człowieka oczywiście.
— Masz odwagę zakłócać mój spokój, śmiertelniku — złapał jej podbródek, poddając ocenie każdy aspekt jej wyglądu. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy zaczęła się szarpać. Nie brakowało jej woli walki. — W innych okolicznościach czekałaby cię natychmiastowa śmierć, ale skoro już się tutaj pojawiłaś, zrobię z ciebie użytek.
— Proszę mnie puścić! — krzyknęła, obijając pięściami twardą klatkę piersiową krępego mężczyzny — Nie będę dłużej zakłócała pańskiego spokoju, tylko proszę mnie puścić! — nie chciała nawet dociekać jaki był jego problem. Zwracał się do niej dziwnie, jakby nie był człowiekiem. Chociaż obiły jej się o uszy opowieści o wampirach z Wielkiej Brytanii, zawsze zbywała je jako historie wyssane z palca.
CZYTASZ
bloody stream // yandere!jjba
Fanficzbiór eksperymentalnych one shotów x reader z uniwersum jOjO, gdzie każdy jest yandere tylko dla ciebie