Od tamtego momentu już minął jakiś czas. No dobra kilka tygodni. Nadszedł okres, którego nienawidziłem, a ja nie miałem ochoty skakać ze szczęścia z tego powodu. Są o wiele lepsze święta niż Boże Narodzenie. Zająłem się pracą. Moje życie to praca, zadowalanie siebie, pieniądze, dziewczyny i Haru. Na Święta nie miałem czasu. Nie rozumiałem tego całego szału wokół tego wszystkiego. Zakupy, prezenty, rodzina przy stole. Z rodziny nie miałem nikogo, oprócz siostry. Tylko dla niej kupowałem prezenty i organizowałem mini ucztę, bo chciałem, aby poczuła się, że ma rodzinę. Za kilka dni ten okropny dzień. Siostra zakomunikowała, że została tam gdzieś zaproszona i ciągle namawiała mnie, abym jechał razem z nią, ale oczywiście za każdym razem odmawiałem. To byłyby pierwsze Święta, które spędziłbym jak chcę, czyli tak, jakby tego święta w ogóle nie było. Ja i butelka whisky. Jak zawsze, od kilku lat, siedziałem za tym samym samym biurkiem.
- co ty się tak na mnie gapisz? - spojrzałem beznamiętnie na Haru.
- Czemu jesteś taki gburowaty? Jesteś
Grinch'em? - zachichotał pod nosem.- Nawet ty brutusie przeciwko mnie? - spojrzałem ze smutnym wzrokiem.
- Zawsze możesz spędzić te święta ze mną - uśmiechnął się szeroko. W tym okresie jego uśmiech był wkurzający.
- Po pierwsze przestań się tak szczerzyć, bo biel twoich zębów mnie oślepia, a po drugie te święta spędzam mam już zaplanowane.
- Co może być ważniejszego ode mnie?
- Butelka whisky. - odpowiedziałem szybko.
- jeśli się zdecydujesz, daj mi znać - uśmiechnął się, po chwili wstał i gdzieś poszedł.
Teraz się biły moje myśli. Z jednej strony ciekawie by było poznać rodzine Haru, ale moją randkę z butelką whisky planowałem od początku grudnia.
Haru
Zostawiłem Daisuke samego. Ubrałem kurtkę i pojechałem od razu do centrum handlowego. Od początku grudnia się zastanawiałem, co kupić dla Kambe. W moim życiu pojawił się jak bomba. Dosłownie. Stał się dla mnie bardzo ważny. Mahoro próbowała mi pomóc z prezentem. Myślałem nad krawatem, ale ma ich pełno.
- przepraszam. Może mi pani doradzić? - zapytałem jakiejś kobiety, chyba pracowała w jednym ze sklepów.
- Tak, proszę pana, o co chodzi?
- Co by pani dała swojemu chłopakowi?
- Nie wiem, skarpetki? Albo zegarek? - zegarek to dobra myśl. Będzie wiedział, o której godzinie się ze mną spotkać.
- Dziękuje.
Kupiłem mu zegarek i pojechałem znowu do pracy, aby dotrzymać towarzystwa dla Daisuke.
- wróciłem!
W tym momencie zobaczyłem kobietę siedzącą na kolanach Daisuke. Spiorunowałem ich wzrokiem.
- miłej zabawy - prychnąłem pod nosem i znowu wyszedłem z pomieszczenia.
Zobaczyłem uśmiechniętego Kamei. Ukryłem nos w szaliku, aby nie widział, ze byłem przygnębiony.
- Haru? Wszystko gra? - zapytał blondyn.
- Tak, wszystko w najlepszym porządku - wymamrotałem.
- Co powiesz na kakao, z bitą śmietaną i piankami na poprawę humoru?
- Pewnie.
Myślenie o Daisuke jeszcze bardziej sprawia, że czuje się źle. Pewnie umawiał się z nią na zabawy na Boże Narodzenie. Bezduszny Grinch. Ale przystojny Grinch.