Czwarty rok

324 39 86
                                    

Harry siedział u Louisa na łóżku i rozglądał się po pokoju przyjaciela, podczas gdy szatyn poszedł zrobić im lemoniadę.

Wiele się zmieniło odkąd był tu ostatni raz. Wcześniej białe ściany zostały zmienione na jasnoszare, zdjęcia w ramkach nie przedstawiały już piątki dzieciaków, tylko czwórkę nastolatków, a gdzieniegdzie wisiały proporczyki z godłem Slytherinu, lub plakaty z ulubioną drużyną Quidditcha.

Jedyne co się nie zmieniło to porozrzucane wszędzie ciuchy.

- Harold ktoś do ciebie. - usłyszał głos przyjaciela.

- Idę! - odkrzyknął.

- Cześć Hazz. Tęskniłem. - odezwał się Josh, po czym lekko musnął jego usta i przytulił.

- Też tęskniłem. - wyszeptał w szyję chłopaka.

Chwilę później usłyszał ciche kroki. Louis wyszedł z pomieszczenia.

Szatyn zamknął za sobą drzwi pokoju i z całej siły kopnął w szafkę nocną, z której spadła ramka.

Chłopak podniósł przedmiot i z uśmiechem spojrzał na zdjęcie przedstawiające jego i Harry'ego. Obaj śmiali się objęci, jednak pomiędzy nimi pojawiło się pionowe pęknięcie. Cóż za ironia.

- Reparo. - szepnął wskazując różdżką na pęknięcie w ramce i jeszcze raz przejechał palcem po szkle. - Jednak mi nie przeszło. - szepnął do siebie zanim odłożył zdjęcie na miejsce.

Usiadł na łóżku chowający twarz w dłonie.

To wszystko było takie żałosne.

- A, jebać to. - szepnął do siebie i wyszedł z pokoju.

Harry stał przy kuchni, kończąc zaczętą przez szatyna lemoniadę, a Josh obserwował go.

- Cowell, jak tam myśl, że w tym roku masz SUMy? - rzucił, starając się zachowywać normalnie.

- Szczerze nie wiem. Czuje, że będzie dobrze, ale musze popracować nad wróżbiarstwem. Profesor Trelawney mówiła, że ma przeczucie, że dobrze mi pójdzie, ale chciałbym zdawać z tego Owutem i potrzebuje dobrego wyniku.

W głowie Louisa cały czas obijała się tylko jedna myśl. „Po co ja zapytałem?".

- Serio? Owutem z wróżbiarstwa? Przecież to bzdury. - Harry obserwował swojego chłopaka z uniesionymi brwiami.

- Nie Harold. Wróżbiarstwo to sztuka, którą nie każdy rozumie i nie każdy ma predyspozycje, ale napewno nie są to bzdury. - Styles złapał wzrokiem oczy Louisa i starał się mu telepatycznie przekazać prośbę o pomoc.

Szatyn tylko uśmiechnął się złośliwie.

Niedługo później atmosfera rozluźniła się dzięki obecności Zayna, a na końcu dołączył Niall.

***

- Zee, miło wiedzieć, że żyjesz. - prychnął cicho Tomlinson gdy mulat odwiedził go pod koniec wakacji.

- O co ci chodzi Tommo? - spytał zdezorientowany.

- Oj nie udawaj. Widać, że z kimś się spotykasz. - poruszył brwiami, mając na celu wyciągnięcie z przyjaciela jak najwiecej informacji.

- No dobra, nie tak spotykam, spotykam, ale często się widujemy. - mruknął biorąc z barku piwo kremowe i podając Louisowi.

- I to wcale nie jest tak, że słyszałem od Harry'ego, że Niall znika dokładnie w tym samym czasie co ty, bo się z kimś spotyka. Dziwne prawda?

Baby, I loved you firstOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz