Drugi rok

416 39 133
                                    

Wakacje nie różniły się zbytnio od poprzednich, może oprócz lekcji, które mieli zadane.

Chłopcy często wychodzili w czwórkę lub z większą ilością osób, latali razem na miotłach, a gdy było ich więcej, to grali w mini Quidditcha. Gdy spotykali się ze znajomymi z mugolskiej szkoły grali w piłkę nożną, albo chodzili nad jezioro.

Relacje z Liamem prawie wróciły do poprzedniego stanu, tylko ze względu na to, że Shawn, Maya i Camilla wyjechali z rodzinami na Wyspy Kanaryjskie.

Gdzieś w głębi serc cała piątka wiedziała, że gdy wrócą do szkoły to znowu z piątki zrobi się czwórka, a Payne będzie spędzał więcej czasu z swoją paczką z domu lwa.

Ten czas minął im stanowczo zbyt szybko.

***

Louis siedział w swoim pokoju w ostatni dzień wakacji. Jego rodzice się kłócili i poszło o niego.

Konkretniej o jego ferie świąteczne.

Rodzice już od dawna planowali gdzieś wyjechać na urlop tylko we dwójkę.

Ojciec twierdził, że mogą wyjechać w najbliższe święta, ale mama była zdania, że chłopiec jest jeszcze za mały żeby spędzać święta w zamku, a co dopiero, żeby ten czas spędził u któregoś z przyjaciół.

Dwunastolatek w tym czasie płakał w poduszkę zastanawiając się czemu rodzice kłócą się o niego. Nie chciał żeby tak było. Miał ochotę wyjść i powiedzieć, że chętnie spędzi święta w Hogwarcie, byle tylko przestali krzyczeć.

Chłopak usłyszał ciche pukanie w szybę. Przetarł oczy rękawem i podszedł do okna. Zobaczył tam Stylesa, proszącego na migi żeby otworzył.

Zrobił to o co prosił go przyjaciel, jednocześnie odsuwając się aby chłopak mógł wspiąć się na parapet i wejść do środka.

- Lou co się dzieje? Chciałem wejść normalnie, ale zanim przeszedłem przez kominek to chciałem sprawdzić czy w ogóle jesteście w domu i usłyszałem, że twoi rodzice krzyczą. Całe szczęście mnie nie widzieli.

- Kłócą się o święta. - westchnął. - Chcą gdzieś tam jechać, ale mama nie chce żebym zostawał w Hogwarcie sam. - bardzo starał się aby głos mu nie zadrżał. Nie mógł być słaby przy Harrym.

- Tylko pamiętaj, że to nie twoja wina, że oni się kłócą. - szepnął, zamykając przyjaciela w uścisku.

W tym momencie mór, który Tomlinson starał się zbudować, aby nie rozpłakać się przy przyjacielu, runął, a szatyn wtulił się z całych sił w bruneta i szlochał w jego koszulkę, dając tym samym upust zgromadzonym emocjom.

Nie wiedział kiedy brunet pokierował ich w stronę łóżka Louisa, usiadł na nim i ponownie pozwolił szatynowi wtulić się w swoje ciało.

Nie wiedzieli też ile tak siedzieli. W pewnym momencie krzyki ucichły, a chłopcy zasnęli, nie mając siły na rozmowę.

- Wstawajcie chłopcy, już dziewiąta. - usłyszeli nad ranem. - Harry, dzień dobry. Wczoraj, gdy już zasnęliście zadzwoniłam do twojej mamy żeby się nie martwiła i wyjaśniłam, że ja kazałam ci zostać.

- Um, dzień dobry pani Tomlinson. Dziękuje. - wykrztusił chłopak.

- Oj mówiłam ci, że możesz mówić mi po imieniu. Co chcecie na śniadanie pożegnalne chłopcy? - spytała jakby to, że jej syn spał w objęciach Harry'ego było czymś całkowicie codziennym.

Wiadomo, że chłopcy często u siebie nocowali, jednak zawsze wcześniej informowali swoich rodziców o takich planach.

- Może naleśniki? - zaproponowała, gdy żaden z chłopców się nie odezwał.

Baby, I loved you firstOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz