Prolog

22 1 0
                                    

W ciemnym lesie panowała zupełna cisza. Jednak od czasu do czasu, przez ciszę przedzierało się donośne, smutne, pełne tęsknoty wycie wilków. Z ciemnego nieba niespiesznie padały lekkie płatki śniegu, okrywając białą pierzyną gałęzie drzew, które stały spokojnie, jakby śpiąc. Jasne światło księżyca padało na gładki śnieg, leżący na ziemi, przez co błyszczał, jakby miał w sobie jakąś nieznaną magię.

Nagle, między drzewami prześlizgnął się cień. Okryta czarnym płaszczem i kapturem postać biegła szybko, odwracała się co chwilę, sprawdzając, czy nikt za nią nie podąża. W rękach trzymała jakieś niewielkie zawiniątko. Po kilku metrach zatrzymała się i oparła o drzewo, ciężko dysząc. Przyjęła z twarzy kosmyk jasnych włosów. Spojrzała na zawiniątko i uśmiechnęła się.

- Nie martw się, kochanie, niedługo dotrzemy do celu. - przemówiła delikatnym, kobiecym głosem. Weschnęła głęboko, a biała para z jej ust wypłynęła na mroźne powietrze.

Nagle rozległy się głosy ludzi. Kobieta ujrzała w oddali światła i ciemne sylwetki. Zerwała się i pobiegła do przodu. Zawiniątko wydało z siebie odgłosy płaczu niemowlaka. W oddali rozległy się głośne krzyki. Kobieta wbiegła głębiej w las, aby jej nie wykryto. Biegła tak przez kilka minut. W końcu dźwięki z tyłu ucichły, więc wreszcie mogła zwolnić.

Szła teraz szybkim krokiem. W końcu ujrzała miejsce do którego zamierzała dotrzeć. Zatrzymała się. Dziecko ponownie zapłakało. Kobieta zaczęła je kołysać w ramionach.

- Ciii córeczko, już jesteś bezpieczna. - rzekła szeptem. - Nikomu złemu Cię nie oddam.
Zaczęła śpiewać jakąś spokojną melodię, dzięki której dziecko uciszało się i szerokimi, niezwykle ciemnoniebieskimi, jak lód, oczyma, wpatrywało się w twarz kobiety.

Głodny wilk pędzi przez las
Szuka jedzenia dla swojej watahy
W stadzie nadszedł trudny czas
Pusty żołądek nie jest w cale błahy

Wilku, wilku, nic się nie bój
Choć nikt was dobrze nie traktuje
Przybędzie Córka Wschodzącej Pełni
Was wszystkich od śmierci uratuje

Dziecko teraz naprawdę się wyciszyło i uważnie wsłuchiwało się w słowa matki.

Głodny wilk pędzi przed siebie
Puszcza tak samo pusta, szuka choć gdzieś
Nikt już nie pomoże mu w potrzebie
Pozostała mu tylko ludzka wieś

Wilku, wilku, nic się nie bój
Choć nikt was dobrze nie traktuje
Przybędzie Córka Wschodzącej Pełni
Was wszystkich od śmierci uratuje

Widzisz teraz tą dziewczynkę
Zaopiekuj się proszę nią teraz
Choć bezbronna i mała jest
Jutro wam pomoże, i to nie raz

Wilku, wilku, nic się nie bój
Choć nikt was dobrze nie traktuje
Przybędzie Córka Wschodzącej Pełni
Was wszystkich od śmierci uratuje

Krzyki ludzi były już bliżej. Zza krzaka wyjrzała czarna sylwetka wilka.

- Witaj, Taro. - rzekła kobieta.

Wilk przyjrzał się i podszedł bliżej. Kobieta położyła dziecko na płaskim pniu ściętego drzewa. Wyjęła z kieszeni kartkę i włożyła ją pod koc, w który było zawinięte niemowlę. Później pogłaskała je po twarzy.

- Żegnaj, Accalio. Bardzo Cię kocham. Uratuj proszę wilki i nasz ród, gdy nadejdzie czas. Wszyscy wierzymy w Ciebie. - powiedziała, patrząc prosto w niebieskie oczy córeczki. Po tym pocałowała ją w czoło i wstała.

- Zaopiekuj się nią Taro, lub znajdź jej opiekunów. - powiedziała do stojącej obok czarnej wilczycy. Zwierzę spojrzało prosto w oczy kobiety, jakby zrozumiało wszystko, co powiedziała.

Rozległy się krzyki rozgniewanych ludzi, którzy byli już bardzo blisko. Kobieta spojrzała jeszcze raz na córeczkę, po czym odwróciła się i pobiegła z powrotem, starając się zwrócić na siebie uwagę. Po chwili znikła w zaroślach.

- Tam!

- Złapcie ją!

Ludzie krzycząc i niosąc wysoko pochodnie, popędzili za kobietą.

Niemowlę zaczęło płakać, jednak natychmiast ucichło, gdy pochyliła się nad nim czarna wilczyca. Dziecko patrzyło się na nią z otwartą buzią ze zdumienia. Potem świat jakby się zciemnił i rozpłynął.





Córka Wschodzącej PełniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz