Tej nocy zatrzymali się na niewielkiej polanie, pokrytej oczywiście śniegiem. Rozstawili namiot i rozpalili ognisko.
- To ostatnia noc, już jutro musimy dotrzeć do miasta. - odezwał się Arcus, po raz pierwszy od dłuższego czasu.
Accalia bez słów skinęła głową. Razem się cieszyła, jak i czuła niepokój. Wreszcie mogła poznać coś na temat swojej prawdziwej rodziny i odkryć coś na temat listu, który zostawiła przy niej jej matka. Jednak nawet nie wiedziała, jak ma się o tym dowiedzieć. Gdzie ma iść? Pomyślała jednak, że nie należy się martwić, dopóki nie spotkało się z problemem.
Arcus wstał i przeciągnął się.
- Idę spać. - oznajmił i poszedł do namiotu.
Accalia jeszcze siedziała przez piętnaście minut, po czym stwierdziła, że też już się położy. Ale w ogóle nie czuła się senna.
W śpiworze było jej gorąco, gdy jednak trochę go odpięła, zrobiło się zimno. Westchnęła poirytowana. Do tego, Arcus tej nocy strasznie chrapał. Niestety, nie miała innego wyboru, musiała spać z nim w jednym namiocie, bo nie było innego. Warknęła pod nosem i położyła się na drugim boku. Chrap nie ustawał. Spróbowała naciągnąć śpiwór na głowę, jednak wtedy w ogóle nie mogła oddychać. Postanowiła go obudzić. Odwróciła się w jego stronę. Chłopak sobie smacznie spał, aż ślina wyciekła mu z ust. Accalia potrząsnęła jego ramieniem.
- Arcus, zamknij się w końcu! - szepnęła.
Chłopak tylko mruknął coś pod nosem.
Dziewczyna szarpnęła go mocniej. W końcu ten powoli otworzył oczy.
- Słyszysz? Przestań chrapać! - powiedziała głośniej.
Arcus wpatrywał się w nią nieprzytomnie. Accalia przez chwilę zastanowiła się, czy przypadkiem wszystko jest w porządku. Może z jej twarzą było coś nie tak? Arcus dalej gapił się na nią jeszcze przez kilkanaście sekund, po czym przewrócił się na drugi bok i zamknął oczy.
Accalia westchnęła i pokręciła głową. Przynajmniej mogła się wreszcie wygodnie położyć. Poprawiła poduszkę, odetchnęła z przyjemnością i uśmiechnęła się do siebie.
Już prawie spała, kiedy rozległ się dźwięk, przypominający ryk niedźwiedzia. Dziewczyna podskoczyła, gotowa do ucieczki lub walki. Czy jakiś drapieżnik chodzi dookoła namiotu i próbuje ich pożreć? Rozejrzała się, ale nie zauważyła niczego podejrzanego. Ach, no tak, przecieź jest na zewnątrz. W tym samym momencie ryk ponownie przerwał ciszę. Tego razu zrozumiała skąd dochodzi. Powoli odwróciła głowę w stronę, gdzie spał Arcus. Chłopak leżał na plecach z otwartymi szeroko ustami. Za każdym razem, kiedy oddychał, z jego gardła dochodził głośny, chrapliwy dźwięk. Accalia miała ochotę przycisnąć poduszkę do jego twarzy i go udusić.
Następnego ranka ktoś ją szarpał. Accalia mruknęła coś sennie i otworzyła powieki. Nad nią stał Arcus.
- Co z tobą? - zapytał zdenerwowany.
Accalia rozejrzała się po namiocie. Jego śpiwór był już ładnie zebrany. Oczywiście, przecież sam Arcus dobrze spał, w przeciwieństwie do niej.
- Chrapiesz jak dzik lub niedźwiedź! - rzuciła mu chłodne spojrzenie.
Na twarzy Arcusa pojawiło się zdumienie.
- Ja? Chrapię? - nie mógł uwierzyć. - Chyba żartujesz!
Skierował się do wyjścia.
- Szybciej się ubieraj, bo przez ciebie ponownie nie trafimy do miasta i będziemy zmuszeni nocować w tej puszczy! - powiedział przez ramię i odszedł.
Accalia sennie przeczesała włosy palcami i ziewnęła. Wzięła ubrania, by się przebrać.
***
- Może wolniej? - zawołała do Arcusa.
Chłopak rzucił na nią rozbawionym wzrokiem.
- A co, boisz się?
Accalia przewróciła oczami.
- Nie boję się, tylko się martwię, że zaraz wywalimy się na ziemię, razem z tym wozem.
Arcus uśmiechnął się złośliwie, po czym nagle przyśpieszył. Accalia rzuciła mu rozzłoszczone spojrzenie.
- Jesteś głupi? - spytała.
Arcus tylko się zaśmiał. Po kilku minutach jednak sam zwolnił konia, bo wóz zaczął się ślizgać.
Po obiedzie w końcu ujrzeli miasto. Accalia nawet podniosła się, by lepiej zobaczyć, lecz wózek się szarpnął, przez co musiała usiąść, aby nie wypaść. Nigdy nie była w mieście. Słyszała o życiu ludzi w nim, więc sama chciała jak najwięcej się o tym dowiedzieć.
Podjechali do bramy miasta. Było naprawdę duże. Dookoła stały kilkupiętrowe, szare budynki, po chodnikach chodzili ludzie, a na środku ulicy jeździło dużo wozów.
Arcus ściągnął wodze konia przy jakimś budynku i spojrzał na Accalię.
- No? - pognalił ją. - Wychodzisz, czy nie?
Dziewczyna westchnęła i wyskoczyła. Arcus nawet się nie pożegnał, tylko pojechał dalej.
- Hej, a jak mam wrócić? - zawołała za nim, jednak chłopak już nie słyszał.
- Świetnie... - mruknęła pod nosem, po czym spojrzała w bok. Jakaś starsza kobieta dziwnie się jej przypatrywała, więc Accalia szybko narzuciła kaptur na głowę i poszła. Nie wiedziała dokąd ma iść i co, lub kogo ma znaleźć, ale czuła, że cel jest blisko.
CZYTASZ
Córka Wschodzącej Pełni
FantasyAccalia jest 15-letnią dziewczyną, która wiedzie normalne życie w małej wioseczce, mieszkając z dziadkami. Mało wie o swoim pochodzeniu, jedynie to, że jej rodzice zginęli, tuż po jej narodzinach. Jednak pewnego dnia dowiaduje się innej prawdy. Jest...