Rozdział 2

15 1 0
                                    

Przed domem stał wóz z czarną klaczą, a obok starszy mężczyzna o siwych włosach i niezdarnie ogolonej brodzie. Rozpakowywał rzeczy z wózka.

- Dziadku! - wykrzyknęła Accalia.

Mężczyzna odwrócił się i jego twarz rozpromieniła się szczerym uśmiechem.
Accalia nie czekając dłużej, pobiegła do dziadka i wskoczyła mu w ramiona.

- Co moja mała dziewczynko? Tęskniłaś? - śmiał się dziadek.

- Oczywiście! - potwierdziła wnuczka.

- Accalio, nie złam temu staruszku pleców! - usłyszeli rozbawiony głos babci.

Dziadek tylko machnął ręką.

- Miałem tyle przygód ci do opowiedzenia! - zwrócił się do wnuczki.

- Naprawdę? - ucieszyła się Accalia. Była w miasteczku poza wioską tylko raz i z pięć lat temu, czyli gdy miała dziesięć. Od dziecka uwielbiała, gdy dziadek opowiadał, co się dzieje poza ich wioseczką. Pragnęła i teraz gdzieś wyjechać, jednak babcia mówiła, że to niebezpieczne w te czasy i nie należy sprawiać dziadkowi kłopotów, gdy to on wyjeżdża.

Dziadek pokiwał głową.

- Ale najpierw dajcie mi coś do jedzenia, bo zaraz zjem naszą klacz z kopytami!

Accalia zaśmiała się.

- Nie żartuj tak, bo zaraz się spłoszy ze strachu!

Babcia podeszła do dziadka. Przez chwilę patrzyła mu w oczy, a potem go mocno przytuliła.

- Martwiłam się, że nie dotrzesz do domu, staruszku! - powiedziała pieszczotliwie. -
Długo cię nie było.

Dziadek pokiwał głową.

- Jak mówiłem, miałem kilka przygód. No ale dowiecie się o wszystkim po obiedzie!

Babcia zwróciła się do Accalii:

- Kochanie, sporządkujesz klacz i wóz? - zapytała.

Accalia energicznie pokiwała głową.

Gdy koń był już nakarmiony i napojony, a wóz uporządkowany, Accalia weszła do domu. Dziadek siedział i jadł przy stole.

- Takie teraz śniegi! - opowiadał babci.

Accalia zdjęła płaszcz i buty i również usiadła. Babcia postawiła przed nią talerz z obiadem.

- Co tam w szkole? - zapytał dziadek, wkładając do ust wielki kawałek kurczaka.

Accalia wzruszyła ramionami.

- W porządku. - po tym zachciało jej się opowiedzieć coś więcej. - Pan Brooks mnie naprawdę nie cierpi. Wywołał mnie dzisiaj do tablicy i zapytał o rzecz, której nawet nas nie uczył!

Dziadek wytrzeszczył oczy.

- Serio? To muszę z nim porozmawiać! - rzekł i już wstawał ze stołu, gdy babcia pociągnęła go z powrotem.

- Gdzie teraz pójdziesz, głupku? Lekcje się skończyły!

Dziadek zastanowił się.

- A, rzeczywiście! - przypomniał i usiadł.
Accalia zachichotała.

- Więc co tam chciałeś opowiedzieć o swoich przygodach? - przyjrzała się dziadkowi z zaciekawieniem.

- No dobrze, to zapraszam do słuchania moich opowieści. - powiedział.

Babcia przysiadła do stołu.

- Więc na samym początku, gdy przyjechałem do miasta, kupiłem wiele ciekawych rzeczy. Jak wracałem, to na drodze spotkałem kilka złodziei.
Babcia aż zakrztusiła się herbatą, którą właśnie piła.

- Złodziei?! - zdenerwowała się. - Gdzie ty tam łazisz, że ciągle masz jakieś kłopoty?

Dziadek uspokoił ją ruchem ręki

- Nigdzie nie łażę, spotkałem ich tuż przy wejściu do miasta. Niczego na szczęście nie ukradli, bo za mną przyjechało jeszcze kilku ludzi, więc nie mieli odwagi. - wyjaśnił.

Babcia odetchnęła z ulgą.

- Ale już w drodze przez las, - dziadek kontynuował opowieść. - napotkałem kilka wilków.

Tego razu Accalia o mało nie zakrztusiła się jedzeniem. Babcia poklepała ją kilka razy po plecach.

- Wilków?! -zapytała z przerażeniem.

Dziadek pokiwał głową.

- Niestety. Gdy spałem, Blythe zaczęła nerwowo rżeć. Jak się obudziłem, ujrzałem w oddali zbliżające się wilki. Wziąłem więc pochodnie i zacząłem rozmachiwać, a te się wystraszyły i uciekły.

- Całe szczęście, że nie siedzisz teraz w brzuchu jednej z tych bestii, - ucieszyła się babcia. - Ale nie wiem, czy mogę cię następnym razem puszczać tak samego do miasta.

- To ja mogę z dziadkiem jeździć! - zawołała Accalia.

Jednak, ku jej rozczarowaniu, starsza kobieta pokręciła głową.

- O nie! Nawet o tym nie myśl, to zbyt niebezpieczne. Lepiej jeden trup niż dwa.

Dziadek i Accalia spojrzeli na babcię z wyrzutem. Kobieta wzniosła oczy ku niebu.

- Żartowałam przecież. Po prostu dla ciebie to jest niebezpieczne, a z tym starym i jego uwagą napewno byś się nie nudziła! - stwierdziła.

Accalia ze smutkiem pokiwała głową, na znak, że zrozumiała. Marzyła, by wyrwać się w daleki świat z tej małej wioski, poznać nowych ludzi, zobaczyć nowe rzeczy. Kochała jasna rzecz skromne miejsce w którym mieszkała, jednak chciała dowiedzieć się czegoś więcej, co skrywa daleki, wielki i niebezpieczny świat.

Tej nocy Accalia spała w miarę spokojnie. W pewnej jednak chwili obudziła się i niespokojnie usiadła na łóżku. Nie zrozumiala najpierw, co ją obudziło. Wydawało jej się, że słyszała coś dziwnego, jednak nie mogła zrozumieć, czy to we śnie, czy w rzeczywistości. Po kilku sekundach usłyszała znowu ten sam dźwięk. Było to coś podobnego na strzał. Po tym rozległ się jakiś pisk, a później cisza. Czyżby ktoś został zastrzelony?

Córka Wschodzącej PełniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz