Rozdział 4

657 19 15
                                    

    Następnego dnia obudził mnie budzik. Szósta trzydzieści. Z przyzwyczajenia wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni, ale po czasie zdałam sobie sprawę co ja właściwie odwaliłam. Chciałam wrócić do pokoju, ale usłyszałam głos za moimi plecami.
- Dzień dobry
- To się okaże, czy taki dobry- wystawiłam mu język. On tylko się zaśmiał.
- Głodna?
- Tak trochę.
- Zrobiłem wczoraj kimchi. Odgrzejemy sobie.
- Kimchi z samego rana? Mam sie zrzygać w szkole? Mam delikatny żołądek.
- Dobra. Zrobię naleśniki. Zadowolona?
- Mhm. 
- To idź się ubrać. - i poszłam. Żeby wkurzyć mojego nauczyciela wybrałam najkrótszy top jaki miałam i całe podziurawione spodnie. Gdy wyszłam z pokoju Jimin patrzał na mnie jakby zobaczył jakąś wymarzoną rzecz w skelpie.
- Um... Panie Jimin?
- Wiesz, że takie stroje są zakazane w naszej szkole?!
- Wiem. a czy pan wie, że nie ma pan prawa na mnie krzyczeć?
- Wiem. A pamiętasz, co mówiłem ci wczoraj?
- Wtedy, kiedy mi przynosił pan pościel?
- Tak.
- Niestety albo stety, ale byłam obudzona dopiero co, więc nic nie zakodowałam.
- Mówiłem, że nasz mówić do mnie po imieniu. Tylko nie w szkole. A, i masz gotowe naleśniki.
- Dziękuję.
- Dziękuję kto?
- Dziękuję panu.
- Czekaj, jak? Jeszcze raz. Chyba się przesłyszałem.
- Dziękuję Jimin.
- No. A teraz jedz, przebrać się i do jedziemy szkoły.
- Nie, nie, nie. ja nigdzie z tobą nie jadę. Jadę tramwajem.
- Dobra, masz rację. Tylko ten jeden dzień, żeby nie było podejrzeń.
- A jak nagle zacznę z tobą jeździć, to nie będzie podejrzane?
- Masz rację. Jedziesz ze mną.
- Oj, Jimin! Nie rujnuj mi życia. I tak je już zrujnowałeś, bo mnie to więzisz! Nie psuje mi go bardziej!
- Już! Przebierać się.- wstałam od stołu i poszłam się przebrać.

Time skip...

Gdy siedziałam pod klasą do historii, przeglądając insta dostałam wiadomość od babci. Trochę się wystraszyłam, bo zazwyczaj dzwoniła, a pisała tylko w nagłych sprawach. Otworzyłam wiadomość i zaczęłam płakać.

"Cześć Pola. Mam złą wiadomość... Twoi rodzice zginęli w wypadku i nie wrócą do domu. Tak mi przykro. Daj tylko znać, czy zajmiesz się sama sobą."

Odpisałam, że się zajmę. Przecież i tak byłam uwięziona u tego Jimina. Chwilę potem rozległ się dzwonek. O dziwo Jimin był już dawno w klasie. Przez całą lekcję nie mogłam się skupić, co chyba nauczyciel zauważył, bo miał na mnie totalnie wywalone. Nie mogłam znaleźć telefonu. Po chwili szukania znalazłam go na biurku Jimina. Miał zaszklone oczy. Już wiedziała, co się święci. Po dzwonku na przerwę poprosiłam przyjaciółkę, żeby kupiła mi coś w sklepiku.                -A nie idziesz do domu?                                                                                                                                                      -Nie. Muszę coś wyjaśnić Jim... znaczy temu nauczycielowi.


Gdy zostałam w klasie, zamknęłam drzwi na klucz (wyrwany wcześniej Jiminowi) , żeby nikt nie wszedł.

- Tak mi przykro... - odezwał się.

-Kto Ci do cholery jasnej pozwolił grzebać w moim telefonie?!- spytałam lekko wkurzona.

-Ja...- urwał.

- Co ty? Ty śmierdzący, głupi, debilny, cholerny, przystojny, z dupy się pojawiający, niedorobiony deklu! Nikt ci nie pozwolił. Nikt!- wrzasnęłam mając gdzieś to, czy ktoś mnie usłyszy.

- Przepraszam... Jaki? Jedno słowo mi umknęło.

- Głupi?

-Nie... Przystojny? Uważasz, że jestem przystojny.

-Aj, przestań i się nie pogrążaj.

- Pola, ja... przepraszam. Wiem, że nie powinienem Ci zaglądać do telefonu, ale myślałem, że to jest źródło twojego smutku. I w sumie miałem rację.

- No, bo nie.

- Ja wiem... I zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała u mnie mieszkać.- zrobił zawiedzioną minę. Po chwili namysłu podjęłam decyzję.

- W sumie nie ma kto się mną zająć...

- Czyli zostaniesz?- spytał uradowany.

- Tak.- powiedziałam, na co ten mnie podniósł na odległość wyprostowanych rąk i zaczął się obracać, jednocześnie krzycząc:

- Kocham Cię Pola!

- Czekaj... co?- spytałam zdezorientowana.

Nie oddam Cię, mój nauczycielu || Park JiminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz