45.

281 37 5
                                    


— Wszystko w porządku? — odezwała się Valeria, gdy zobaczyła mnie, jak zatrzymałam się w wejściu do naszej celi i na moment oparłam się o ścianę.

— Chyba już jest okej — odpowiedziałam.

Dzisiejszy dzień nie zaczął się dla mnie zbyt dobrze. W nocy, jak zwykle nie mogłam spać, a od samego rana dopadły mnie mdłości i dosłownie co pół godziny latam do łazienki. Takie były uroki ciąży, choć w tym przypadku nie byłam pewna, czy to przez dziecko, czy może przez jedzenie, jakie nam podają na stołówce.

Jeszcze przez chwilę stałam przy wejściu, po czym powoli zaczęłam zmierzać w stronę mojego łóżka. Musiałam się koniecznie położyć.

— Pani naczelnik cię szukała. — Usłyszałam blondynkę, kiedy prawie już się wygodnie ułożyłam.

— Co chciała? — Odwróciłam się głową do kobiety.

— Nie wiem. Powiedziałam jej, że przed chwilą gdzieś poszłaś. Kazała ci się u niej stawić, jak wrócisz.

Gdy Valeria przekazała mi tą informację, natychmiast pokierowałam się do biura pani naczelnik. Dwie minuty później dotarłam na miejsce. Zapukałam, ale na szczęście nikogo u niej nie było, więc weszłam od razu.

— Usiądź, Tatiana. — Kobieta odezwała się pierwsza i ręką wskazała wolne miejsce w fotelu naprzeciwko. Lekko zdezorientowana podeszłam bliżej i usiadłam po drugiej stronie biurka.

— Czy coś się stało? Dlaczego mnie pani wzywała?

— Po pierwsze... wiem, że trzy dni temu miałaś pierwsze przesłuchanie i że w ogóle nie chcesz zeznawać.

— Czy to panią tak dziwi?

— Szczerze, tak. Powinnaś coś powiedzieć, Tatiana... Każda informacja może ci pomóc. Jak na razie grozi ci trzydzieści pięć lat odsiadki, ale wczoraj doszły ci kolejne dwa zarzuty, więc wyrok może być wyższy i...

— Kolejne zarzuty...? Nie rozumiem. — Popatrzyłam się zdziwiona na kobietę.

— Arturo Román, dyrektor Mennicy, wniósł oskarżenie przeciwko tobie.

— Słucham? — Myślałam, że się przesłyszałam po tym, co przed chwilą powiedziała pani naczelnik.

— Zeznał, jak był w środku przez was traktowany. Oprócz tego, co zrobiliście i co wszystkim wam grozi, dochodzi ci jeszcze znęcanie się fizyczne i psychiczne ze szczególnym okrucieństwem oraz kradzież tożsamości.

— Nie wierzę... — powiedziałam cicho do siebie.

— A to są już kolejne cztery albo sześć lat. — Dodała.

Popatrzyłam się na dyrektorkę więzienia i szczerze, nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Przez chwilę myślałam o, jeszcze do niedawna, moim ,,ulubionym" zakładniku. Nie dość, że ratowałam mu życie, jak go postrzelili na dachu, to jeszcze za niedługo dostanie milion euro, który mu obiecałam, a ten człowiek teraz tak mi się za to wszystko odwdzięcza? Andrés miał rację. Nie powinnam go wtedy żałować ani na sekundę.

— Zrozum, Tatiana. My wszyscy chcemy dla ciebie dobrze. — Naczelnik za chwilę ponownie kontynuowała rozmowę. — Ale ty też musisz dać sobie pomóc... — Powiedziała z troską w głosie i przysuwając się bliżej do swojego biurka popatrzyła mi w oczy.

Ja jednak szybko odwróciłam głowę w inną stronę. Domyślałam się, że mogła to być taka zagrywka z jej strony, aby mnie złamać i żebym się do wszystkiego przyznała. Ale ja nie mogłam tego zrobić...

The last time | Berlin | La Casa de Papel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz