Rozdział 2

320 15 3
                                    

- Mam szansę ją zdobyć, Charlie - te słowa sprawiły, że wstrzymałam oddech i wpatrywałam się w niego zszokowana, starając się poukładać w sobie te wszystkie fakty.

Gdy mi o tym opowiadał siedzieliśmy w kuchni, rozmawialiśmy o zupełnie nieistotnych rzeczach. Nie wiem skąd dowiedział się, że nie są już razem ale szybko wyczuł moment w którym powinien się znaleźć obok niej. Ja mogłam odsunąć się w cień lub walczyć o swoje. Moja natura bywa zdradliwa, wybrałam więc drugą opcję. 

Nie poszłam z nimi wtedy do kina, chociaż wiedziałam, że to im wystarczy by się zbliżyć. Czytałam w jego pokoju książkę, kiedy wrócił po kinie cały nabuzowany. Spojrzałam na niego i już wiedziałam - nadchodził czas przemiany. Jake dorastał szybciej niż ja, chociaż ja swoją przemianę przeszłam kilka dni temu. Nie wspomniałam mu o tym słowem, z resztą i tak był zbyt zajęty Bellą. Jak zawsze.

Nie wiedziałam kiedy to nastąpi, podobnie jak reszta z nas. Leah opowiadała, że to nic strasznego ale gdy robi ci się gorąco i czujesz się naprawdę dziwnie a po chwili jesteś wielkim wilkołakiem - tak, to jednak jest coś strasznego. 

Pierwsze kilka dni spędziłam z dala od watahy, nie wiedząc do końca co zrobić ale wtedy odwiedziła mnie Leah. To ona sprowadziła mnie z powrotem do stada, oznajmiając mi również że jej młodszy brat, Seth, również przeszedł przemianę. Szybko nawiązałam z nim szczególną więź, taką jak z Jacobem na samym początku. 

Któregoś wieczoru wrócił zmartwiony bardziej niż zwykle. Zdążyłam go bardzo dokładnie poznać, wiedziałam kiedy jaki ma humor i domyślałam się co mogło go wywołać.

- Wszystko w porządku? 

- Charlie... ja.. 

- Usiądź, zrobię herbaty. Wszystko mi zaraz opowiesz..

- Powiedziałem, że ją kocham..

Odgłos tłuczonego szkła był wyjątkowo dobitną reakcją w wykonaniu mojej osoby. Domyślałam się gdzie spędza większość czasu, ale nie oponowałam. Tylko akceptacją mogłam zatrzymać go przy sobie, a przynajmniej tak mi się wówczas wydawało. Ale tymi słowami wywołał we mnie nie tylko szok i niedowierzanie, ale także wściekłość. Nie wiedział, że niedawno się przemieniłam. Wystarczyła chwila abym zmieniła się w wielkie, otulone futrem bydle które nie kontroluje gniewu. Poczułam jak drżą mi ramiona, jednak za wszelką cenę starałam się uspokoić jak tylko mogłam.

- Co takiego?

- Byłem z nią dziś, rozmawialiśmy... Chciałem ją pocałować ale.....pieprzony krwiopijca.

- Czyżby wielka miłość odżyła? - nie umiałam powstrzymać sarkastycznego tonu - Nie wiem, czego się spodziewałeś. Powiedziałam Ci, że dla niej zawsze on będzie pierwszy. Nieważne co zrobisz lub czego nie zrobisz. Zawsze będziesz na drugim miejscu.. - wypowiadając te słowa spuściłam wzrok gwałtowniej niż bym chciała, co nie umknęło oczywiście jego uwadze. 

Nic na ten temat nie powiedział. Przyglądał się jeszcze chwilę i usiadł obok mnie, biorąc w ręce kubek z herbatą.

- Muszę ją ocalić przed nim. Jeśli tego nie zrobię to zgodzi się być jednym z nich. Spójrz - schwytał mnie gwałtownie za rękę i przyciągnął do swojej klatki piersiowej - Dlaczego ona nie czuje, że to serce bije dla niej? Ja jestem gorący, on jest zimny..

Czułam jak uderza raz za razem, jak jego ciepło przeszywa mnie niczym prąd. Zamknęłam oczy starając się nie zatracać za bardzo w jego bliskości. Po chwili jednak sam oderwał dłoń, nie mówiąc nic spuścił wzrok i oddychał z trudem.

- Skoczyła dziś z klifu.. Ledwie ją odratowałem..

- Bohater - syknęłam cicho, pijąc szybko herbatę - No cóż, dobrze że przeżyła. Odwiozłeś ją do domu, rozumiem?

Skinął głową ale nie odezwał się już więcej. Wiedziałam, że toczy wewnątrz siebie walkę między tym co powinien zrobić a co chciałby zrobić. Powinien odpuścić ale zbyt wiele dla niego znaczyła by tak po prostu się odwrócił i odszedł. Kilka dni później wyczułam jednego z nich na granicy naszego rezerwatu. Miała rude włosy, poruszała się niezwykle szybko ale razem z Jacobem odgoniliśmy ją aż do Kanady. Później dowiedziałam się, że owa postać nazywała się Victoria i polowała na Bellę. Pierwszy raz naprawdę chciałam aby stała się jej krzywda. Od tamtego momentu nikt nie widział mnie w rezerwacie. 

Wraz z pierwszymi promieniami słońca uciekłam w kierunku Kanady. Biegłam przed siebie, starając się stłumić wszystko co we mnie drżało i pękało naprzemiennie. W połowie drogi miałam siłę tylko na to aby stanąć na wzgórzu i wyć z bólu, który rozsadzał mi serce. 

Gdybym tylko wiedziała, że to dopiero początek mojego cierpienia. 

PosibilityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz