Rozdział 6

23 2 0
                                    

- I co o tym wszystkim sądzisz? – zapytała Marta.

Usiedliśmy w naszym openspace zastanawiając się co nasz czeka w najbliższym czasie.

- Nie wiem, nie znamy go, nic o nim nie wiemy, i za cholerę nie jesteśmy w stanie go przewidzieć – odpowiedziałam zgodnie z prawda.

- Może nie będzie aż tak źle – chyba sama w to nie wierzyłam co mówiłam.

- Oby tylko nie chciał zwalniać – Kuba spojrzał na mnie.

- Wtedy to by za bardzo osłabiło nasz team, myślę, ze Adam by się nie zgodził.

- Oby –

Reszta tygodnia upłynęła dość spokojnie, robiliśmy swoje, projekt powoli nabierał kształtów, umieszczaliśmy wszystko w chmurze, tak aby i nasze szefostwo mogło to widzieć i ewentualnie skorygować nasze błędy.

Parę razy się zdarzyło, że Adam wychwycił jakiś mały błąd, co tylko utwierdzało nas wszystkich, że ta cała chmura to doskonały pomysł.

Ron w ogóle się nie pokazywał w biurze ale widziałam, że obserwuje nasz projekt, niestety, pokazywały się loginy osób przeglądających dany plik.

Nie wiedziałam sama co o tym wszystkim sądzić, zaczynałam nawet zastanawiać się, czy przypadkiem ta cała winda, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, była rzeczywiście przypadkiem.

Raz mi się przyśnił...uprawialiśmy sex, obudziłam się nad ranem, podniecona, rozgrzana, do takiego stopnia, że sama sobie musiałam ulżyć.

Nie wiedziałam nic o nim, skąd się wziął, dlaczego akurat w nas zechciał zainwestować, próbowałam wyciągnąć to od Adama, ale on, oprócz tego co mógł powiedzieć, ewentualnie sam widział, nic więcej nie dodał.

W piątek zazwyczaj kończyliśmy około 16:00, no najpóźniej 17:00. Tak też było tego dnia. Zaczynał się weekend, każdy chciał odpocząć, zabawić się, skoczyć na drinka.

Staliśmy grupą, czekając na windę. Dzwonek zasygnalizował, że winda dotarła na nasze piętro, kiedy drzwi się otworzyły, chyba wszystkim nam zabrakło powietrza. Z windy wyszedł nikt inny jak Ron.

- Dzień dobry państwu, miło mi was widzieć – powiedział z delikatnym sarkazmem.

- Witamy.

- Wybieracie się gdzieś?

Spojrzeliśmy po sobie, nikt nie chciał odpowiedzieć, więc przejęłam pałeczkę.

- Do domu, jest godzina 17:00 więc idziemy do domu.

- No to muszę państwa rozczarować, przyglądałem się tym waszym wypocinom, co ktoś nad wyrost nazwał projektem, mam kilka uwag.

- Ron, jesteśmy dzisiaj od 7:00 na nogach, naprawdę jesteśmy zmęczeni, nie może to poczekać do poniedziałku? Spojrzał na mnie jakby mi na czole wyrosło trzecie oko. Pokiwał przecząco głową i powiedział, to czego nikt z nas nie chciał usłyszeć.

 – Zapraszam do Sali konferencyjnej.

Ruszył pierwszy a my za nim jak owieczki na rzeź, że nie mógł przyjść 10 minut później.

Kiedy już wszyscy usiedliśmy przy stole, Ron włączył projektor, otworzył chmurę, kliknął nasz plik. Odwrócił się do nas.

- Mam rozumieć, że każdy z was ma tak wspaniałą pamięć, że nie potrzebujecie notatek? – zapytał drwiąco.

- Kuba, możesz podejść do drukarki, wziąć dla nas kartki, abyśmy mogli wszyscy wszystko dokładnie zapisać? – zwróciłam się do chłopaka, patrząc na Rona.

Złe decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz