Rozdział 3

15 4 0
                                    


Odetchnęłam z ulgą, kiedy przekroczyłam próg mieszkania. Postawiłam torbę na komodzie. Weszłam do przestronnej kuchni połączonej z salonem. Wyciągnęłam w lodówki butelkę z winem, z szafki kieliszek i nalałam dość sporo. Powąchałam przykładając kieliszek do nos a następnie wzięłam spory łyk. Zimny i cierpki płyn spłyną po moim gardle. O tak, tego mi było trzeba.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu, mieszkanie było dość nowe, kupiłam je po młodej parze, która doczekała się potomstwa i dla nich zrobiło się za ciasne. Wiele nie zmieniałam, przemalowałam tylko ściany, nowe meble, nowe dodatki, wszystko zachowane w ciepłych beżach i szarościach.

Ogromny narożnik stał pośrodku salonu, przed nim niewielki stolik, obok szezlong pasujący do narożnika.

W salonie starałam się zachować maksymalny minimalizm, bez zbędnych mebli i dodatków, łączenie kuchni z salonem przecięłam wielkim drewnianym stołem, a pod ścianę ozdobioną cegła, postawiłam niewielki stolik a na nim telewizor.

Drugie pomieszczenie zajmowała sypialnia, duże łózko, wielka szafa, którą zabudowałam całą ścianę, więcej mi do szczęścia nie potrzeba było.

Podobna szafa stanęła w przedpokoju. Łazienka praktycznie pozostała bez zmian, dodałam tylko obudowę szklaną na wannę, bo jednak byłam zwolenniczką szybkiego prysznica niż wielominutowego moczenia się w wannie.

Chociaż a takie dni jak dzisiaj spojrzałam tęsknie za nią, lecz musiałam się zadowolić tylko prysznicem.

Rozebrałam się szybko, upięłam włosy, aby za bardzo ich nie zmoczyć i szybko się odświeżyłam.

Założyłam spodnie 7/8, tak, że mi odsłaniały kostki, może zbyt elegancką bluzeczkę, ale stwierdziłam, że w sumie Euforia to nie podrzędny pub, więc jakoś wyglądać trzeba. Na nogi założyłam wygodne koturny, tak, aby za bardzo się nie zmęczyły. Przełożyłam najpotrzebniejsze rzeczy do małej torebeczki, zarzuciłam ją przez ramię, złapałam sweterek i wyszłam z mieszkania.

Taksówka już na mnie czekała. Podałam adres i już po chwili jechaliśmy w stronę centrum miasta.

Zabrzęczał mi telefon informując o sms. „Wbijaj się na hasło MIGEJ, straszny tłum jest przed wejściem, czekamy" Kuba jak zwykle bezpośredni, uśmiechnęłam się do telefon, odpisałam szybkie „ok" i schowałam telefon do torebki.

Spojrzałam przez okno, nagle przypomniała mi się ta cała sytuacja z dnia dzisiejszego, winda, 25 piętro, Ron...boże, kto dziecku daje na imię Ron, a może to skrót od Ronald albo, co innego, uśmiechnęłam się do siebie. Facet warty zainteresowania, wysoki, przystojny, dobrze zbudowany, dobrze ubrany, po samochodzie można stwierdzić, że lubi luksus. I ten jeszcze jego zapach...zresztą, przy każdym ruchu swoich włosów, miałam wrażenie, że cały czas czuje jego zapach na nich.

Wydawał się starszy ode mnie, ciekawiło mnie, ile ma lat i skąd tak nagle zjawił się w tym budynku.

Pracowałam już tutaj prawie 8 lat i wcześniej nie widziałam jego, a może taki przystojniak musi się chować przed kobietami, bo pewnie same mu się pchają do łóżka. Ciekawe jaki jest w łóżku, pewnie silny, stanowczy, narzucający swoją wolę...znowu musiałam mocniej ścisnąć uda. Odwróciłam głowę w chwili, kiedy podjechaliśmy pod klub. Zapłaciłam kierowcy dając napiwek.

Przed wejściem do klubu zgromadzony był tłum, rzeczywiście, jakbym miała stać w tej kolejce, to myślę, że może gdzieś nad ranem mogłabym uzyskać pozwolenie na wejście do klubu.

Podeszłam do ochrony, rzuciłam hasło, zostałam wpuszczona bez problemu. Kiedy tylko weszłam do środka, od razu uderzyła we mnie głośna muzyka. Pokręciłam głową.

Złe decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz