Rozdział dziewiąty

18.5K 563 280
                                    


Wzdrygam się, słysząc ciężkie kroki na korytarzu. Całe pomieszczenie oświetla jedynie mała lampka stojąca na stoliku nocnym obok wielkiego łóżka. Patrzę przez jakiś czas na drzwi, lecz te się nie uchylają. Wypuszczam z płuc długo wstrzymywane powietrze. Nie miałam nawet pojęcia, że to robię.

Ponownie kładę się na łóżku i po prostu gapię w sufit. Kątem oka zerkam na zegar wiszący na ścianie i z przykrością stwierdzam, że minęły dopiero dwie godziny, odkąd mnie tu zamknięto. Jak tak dalej pójdzie, oszaleję.

Po raz setny tego dnia zatracam się we własnych myślach, chcąc poznać powód mojego pobytu w tym domu, ale nic nie przychodzi mi do głowy. W najgorszym wypadku mnie zabiją, a w najlepszym – będą więzić w samotności do końca życia.

Moje rozmyślania przerywa dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Podnoszę się do pozycji siedzącej, podciągam kolana pod brodę i z zapartym tchem obserwuję drzwi, które otwierają się w ślimaczym tempie. Przez mrok panujący w pokoju nie mam pewności, kto wszedł do środka, lecz sposób poruszania się oraz postura wydają się być znajome. Budowa ciała przypomina mi mężczyznę, ale mogę się mylić. Ostatnio nic nie jest takie, jak się wydaje.

Drzwi zatrzaskują się z głośnym hukiem, przez co prawie podskakuje. Gardło mam tak bardzo ściśnięte, że ciężko jest mi przełknąć ślinę. Mam wrażenie, jakby wyrosła mi tam ogromna gula i powoli odbierała dopływ powietrza.

Nagle pomieszczenie całe się rozświetla, a ja dochodzę do wniosku, że mój gość zapalił światło. Spoglądam w jego stronę z pewną dozą niepewności, lecz to, co widzę przed oczami, odbiera mi mowę.

— Cóż za miłe spotkanie, Van — wita się radośnie mężczyzna, którego miałam nadzieję już nigdy nie spotkać.

Colton.

Rozchylam wargi i marszczę brwi, bo niczego już nie rozumiem. Co on tu robi? Przez mój umysł przelatuje myśl, że wrócił po mnie, aby zabrać mnie z powrotem do tego burdelu, ale to zdaje się być odrobinę szalone. Chociaż nigdy nic nie wiadomo.

— Co ty tu robisz? — dukam. Patrzę się na niego, jakbym zobaczyła ducha.

Mężczyzna zbliża się do łóżka i siada na brzegu materaca. Mocniej podciągam nogi pod brodę, chcąc być jak najdalej od niego.

— Chyba jesteśmy na siebie skazani — tłumaczy obojętnym tonem i bacznie mi się przygląda. Nadal nic nie rozumiem, ale czy ostatnio cokolwiek było dla mnie jasne? — Jestem twoim ochroniarzem — dodaje, widząc moją zdezorientowaną minę. — Każda dziewczyna, która trafia do Devil's House ma przypisanego strażnika. Jego zadaniem jest dopilnowanie, aby zawsze była gotowa dla klientów. — Krzywię się na jego słowa, co nie umyka jego uwadze. Na jego ustach natychmiast pojawia się diabelski uśmiech.

— Devil's House? — przerywam mu. Nie jestem pewna, czy wiem, co ma na myśli.

— Chodzi mi o ten budynek, w którym świadczycie usługi seksualne. Cóż, tobie nie było dane zbyt długo tam zabawić.

— Masz na myśli ten burdel? — parskam gorzko.

Colton wzdycha głośno i ignoruje mój trafny przytyk.

— Musimy również o was dbać i pilnować, żeby żadna nie sprawiała kłopotów — kontynuuje. — Na przykład takich, jakie ty sprawiłaś.

Kręcę głową. Wszystko to, co mówi, wydaje się tak bardzo absurdalne, że wręcz nierealne. Kto w ogóle to wymyślił?

— Miałam pozwolić, żeby ten stary oblech mnie po prostu wykorzystał?

— Gdybyś trochę wyluzowała, mogłoby ci być tak samo dobrze, jak jemu.

Rosyjska laleczka | 18 + | WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz