5

16 0 0
                                    

- Musisz się przesiąść na eliksirach - odezwał się Malfoy, gdy przejście się za nami zamknęło. Wyprostował się i skrzyżował ręce na piersi. Ta poza krzyczała: nawet mi się mi nie sprzeciwiaj. To był długi dzień. Kilka nudnych zajęć teoretycznych, które ciągnęły się bez końca, a później kolacja. Nawet kanapki nie mogłam zjeść bez wścibskich gapiów. Miałam ochotę położyć się w łóżku i nie wstawać do rana.

- Przesiąść się? - wybuchłam dość histerycznym śmiechem - Gdyby to było jeszcze takie proste. Wszystkie miejsca były zajęte. I tak nikt nie chciałby przy mnie siedzieć.

- Wiem o twoim zakazie nawiązywania kontaktów z Potterem - z ogromnym obrzydzeniem wypluł nazwisko popularnego chłopaka - Nie wierzę, że zgadzam się w czymś z Dumbledorem, ale również radziłbym ci się trzymać z daleka od bliznowatego. A ty co robisz pierwszego dnia? - westchnął - Pozbycie się ciebie będzie łatwiejsze niż myślałem.

- Łatwo ci to mówić, ale nie masz pojęcia jak to jest, gdy wszędzie patrzą się na ciebie jak na potwora. Kiedy każdy z automatu cię nienawidzi, a to właśnie Harry Potter okazuje się być najnormalniejszą osobą w Hogwarcie - zaczęłam się zbliżać do blondyna - Gdy twój przecudowny opiekun perfekt jest dupkiem i zostawia cię na pastwę losu pierwszego dnia w szkole. Zawsze mogłeś załatwić mi miejsce przy swoim stole, ale prawda jest taka, że boisz się mnie tak samo jak reszta. - podniosłam brodę i spojrzałam mu bez mrugnięcia w oczy. Dzieliło nas kilka centymetrów - Boisz się mnie, Malfoy.

- Nie, nie moja droga. - pojawił się krzywy uśmieszek - Źle wszystko odebrałaś - sam przysunął się jeszcze bliżej - Ja po prostu nie tracę czasu na rozmawianie ze zwykłymi szlamami. Myślisz, że jesteś wyjątkowa? Tak naprawdę jesteś nikim. - wysyczał. Odsunął się i wskazał na mnie ręka- Nie rozumiem czemu taki ktoś jak ty jest w posiadaniu tak ogromnej mocy. Nie będziesz w stanie jej do niczego wykorzystać - ruszył w stronę swojego pokoju - Oczywiście, poinformuję Dumbledora o twoim nowym przyjacielu. Idę spać. Mam nadzieję, że rano ciebie już nie będzie.

Trzasnął drzwiami i nastała cisza. Stałam nieruchomo kilka minut. Otrząsnęłam się i udałam się do siebie. W głowie wirowały mi myśli. Jeżeli Malfoy rzeczywiście zamierza opowiedzieć wszystko dyrektorowi to mogę pożegnać się z magią raz na zawsze. Ogarnęła mnie panika. Hogwart to była moja ostatnia szansa. Zaczęłam krążyć po pokoju, aż opadłam zrezygnowana na łóżko. Pierwsza noc może być moją ostatnią w tym pokoju. Tak szybko jak usiadłam, tak szybko wstałam. Nie chciałam przyglądać się bezczynnie jak ktoś rujnuje moje marzenia, szczególnie jak jest to jakiś blond włosy palant. Przebrałam się z mundurka szkolnego w dużo wygodniejsze ubrania. Zgarnęłam różdżkę i wepchnęłam ją do tylnej kieszeni dżinsów. Nie pozwolę, żeby znowu mi ją odebrali. Cały proces wyrzucenia mnie z Ilvermony pamiętałam przez mgłę. Po moim wybuchu magii założono mi kajdany jak jakiemuś groźnemu więźniowi z Azkabanu i zaprowadzono do sali, która posłużyła jako prowizoryczna izolatka. Mimo, że byłam zupełnie bezbronna profesorowie cały czas celowali we mnie gotowi w każdej chwili rzucić zaklęcie. Mijały minuty, które trwały jak godziny. Wpatrywałałam się w podłogę, aż usłyszałam znajomy głos.

- Otrzymałem odpowiedź. Sprawa bedzie rozpatrywana w trybie pilnym - rzekł Agilbert Fontain, dyrektor Ilvermony - Mamy natychmiast przekazać ją w ręce Ministerstwa.

Nie miałam pojęcia w jaki sposób znalazłam się przed sądem, ani o czym dokładnie dyskutowano na rozprawie. Słyszałam pojedyncze słowa powtarzane w kółko. Niebezpieczna, nieprzewidywalna, niekontrolowana. W tamtym momencie byłam przerażona. Chciałam znaleźć się w objęciach mamy, a nie w pomieszczeniu pełnym mężczyzn w fioletowych szatach. Werdykt okazał się jednogłośny. Wydalenie z Ilvermony, odebranie mojej różdżki oraz zakaz praktykowania wszelkiej magii. Serce pękło mi na małe kawałki. Wyszłam z pokoju i przebiegłam cicho przez salon do wyjścia. Dywan idealnie zamaskował odgłosy butów. Ruszyłam pewna siebie i zmotywowana do działania. Nie miałam pojęcia gdzie znajdował się gabinet Dumbledora. Byłam w nim tylko raz i to z miesiąc temu, ale musiałam wyprostować całą sytuację. Jutro może być już za późno.

Hogwart nocą miał zupełnie inny klimat. Dopiero w ciszy, na opustoszałych korytarzach można było docenić i zauważyć ich piękno. Postacie z obrazów drzemały, a te które jeszcze nie spały śledziły mnie uważnie wzrokiem. Dotarłam do schodów. Bez zastanowienia zaczęłam się po nich wspinać, gdy nagle wylądowałam na barierce. Jęknęłam z bólu. Oczywiście, że akurat w tym momencie stopnie postanowiły się przemieścić. Rozglądałam się wokół spanikowana. Dźwięki, które wydawały były przerażające. Głośne szuranie kamieni. Jak tylko się zatrzymały w bezruchu ruszyłam biegiem na najbliższe piętro, niemal się przewracając.

- Cholera - wyrwało mi się. Obejrzałam się za siebie, ale schody powędrowały dalej. Otaczała mnie zupełna ciemność.

- Lumos - wyszeptałam i oświetliłam różdżką korytarz. Nie kojarzyłam, żebym na nim wcześniej przebywała. To duża szkoła. Odkrywać nowe miejsca będę prawdopodobnie do zakończenia mojej edukacji. Nie pozostało mi nic innego niż ruszyć przed siebie. Każdy krok wydawał się tworzyć ogromny hałas. Przez głowę przeszła mi myśl, że nie powinnam tutaj być. Żałowałam, że nie wypiłam Felix Felicis przed wyjściem. Przydało by mi się teraz mnóstwo szczęścia. Zbliżając się do zakrętu usłyszałam przyciszoną rozmowę. Nagle, nim jakkolwiek zareagowałam oberwałam jasną snugą światła.

- Nie wierzę - ten szorstki głos rozpoznałam z zamkniętymi oczami. Zaczęłam mrugać powiekami.

- Pani godność - drugi, męski i bardzo spokojny głos.

- Luna Martin - odpowiedziałam z chrypą. Przełknęłam ślinę. Mój wzrok zaczął przyzwyczajać się do światła i ujrzałam przed sobą postać ubraną na czarno. Mężczyzna był blady jak trup. Dłuższe, ciemne jak węgiel włosy zasłaniały większość jego twarzy. Nie wynikało to jednak z nieśmiałości lecz bardziej ze skrytości.

- Słynna panna Martin - jego słowa leniwie wydostawały się z jego ust. Przez dobrą minutę przyglądał mi się w milczeniu. Jego mina na sekundę złagodniała, albo tylko mi się wydawało. - Nie jest to odpowiednia pora na wieczorne spacery, a szczególnie - zrobił pauzę - samotne spacery. Czy Dumbledor nie stawił jasno warunków pani pobytu i nie poinformował o istotnych zasadach panujących w Hogwarcie?

- Właśnie szukałam gabinetu dyrektora i chciałam z nim porozmawiać... - odparłam, chcąc się tłumaczyć, ale wstrzymał mnie wyciągniętą dłonią.

- Myślę, że nie będzie to konieczne. Dyrektor aktualnie poświęca swój cenny czas zdecydowanie ważniejszym sprawom. Przymknę oko na ten jednorazowy wybryk, panno Martin. Pan Malfoy odprowadzi panią bezpiecznie do dormitorium. Jutro mają państwo u mnie zajęcia. Dobry sen będzie niezbędny do pochłaniania wiedzy. Dobrej nocy - przez jego ciągły brak emocji nie wiedziałam jak odebrać jego wypowiedź.

- Idziemy - dopiero teraz zerknęłam na chłopaka. Z nim nie musiałam się zastanawiać, złość kipiała i była łatwa w odczytaniu. Kiedy udaliśmy się w stronę schodów na plecach cały czas czułam baczne spojrzenie tajemniczego profesora.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 28, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

t a j e m n i c aOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz