I

767 32 36
                                    

Eddie całe wakacje spędził w domu. Jego matka uważała, że źle wpływa na niego towarzystwo przyjaciół. Jedynie w szkole mogli spędzać ze sobą czas. Kaspbrak tęsknił za Frajerami. Widywał tylko Richiego, który robił podchody pod jego dom. Trudno było tego nie zauważyć, gdyż robił to prawie codziennie. Eddie nie uważał tego za coś złego, jednak pani Kaspbrak miała na ten temat inne zdanie. Pewnego dnia uparta kobieta postanowiła wyjść i rozmówić się z Richiem. Eddie próbował ją zatrzymać, ale ta twardo trzymała się swojego postanowienia. Chłopak chciał załatwić sprawę sam, bez żadnych zbędnych kłótni. Jego matka uznała jednak, że nie chce by ten chłopak jeszcze bardziej go zdemoralizował.
- Dzień dobry pani! - wrzasnął Richie, z nadzieją, że kobieta pozwoli mu się spotkać z jej synem.

- Wcale nie taki dobry!!!!!- ryknęła. - Masz się nie zbliżać do tego domu ani do mojego syna!!!

Chłopak opuścił ręce i od razu uśmiech zniknął z jego twarzy. Kobieta odwróciła się i ruszyła w stronę domu. Richie stał przez chwilę na chodniku, całkowicie bez ruchu. Jedynie wiatr rozwiewał jego ciemne, lekko kręcone włosy. Trochę mu się urosło od ich ostatniego spotkania. Nic dziwnego - w końcu nie tak dawno skończył już 17 lat. Eddie wpatrywał się w przyjaciela przez okno swojego pokoju. Jego wyraz twarzy mówiła wyraźne ,,przepraszam". Gdy Richie dostrzegł tą ponurą minę za szybą, uśmiechną się i pomachał do chłopaka. Przez chwilę patrzyli na siebie bez ruchu. Później Richard ponownie się uśmiechnął i odszedł.

Więcej nie pokazywał się tam aż tak ostentacyjnie. Przechodził tylko czasem obok domu Eddiego i uważnie patrzył w każde okno. Zawsze, gdy Kaspbrak dojrzał na chodniku Toziera, obaj uśmiechali się do siebie, po czym Richie znikał za rogiem ulicy.

W końcu nadszedł upragniony pierwszy dzień szkoły. Eddie wbiegł przez wielkie, szkolne drzwi i pobiegł do ulubionego miejsca spotkań Frajerów - nieużywanej klatki schodowej. Zobaczył Billego, Bev, Mike'a, Bena i Stanley'a. Przywitał się z każdym po kolei z wielkim entuzjazmem. Kiedy emocje trochę opadły, usiadł na najwyższym schodku.
- Gdzie Tozier? - zapytał.
- Aż tak się stęskniłeś Eddie Spaghetti? - pojawił się Richie i z zadziornym uśmiechem spoglądał na Eddiego. W końcu usiadł obok niego i poczochrał go po brunatnych włosach. Eddie pierwszy raz nie protestował. Nawet żałosne przezwiska nie były dla niego tego dnia aż tak straszne. Richie to zauważył i był wyraźnie zadowolony z tego faktu, bo zaczął korzystać z chwili, kiedy może dokuczać Eddiemu bez żadnego sprzeciwu. Co chwila go szturchał i rozwiązywał mu sznurówki od butów.

- Edssss...to może cię odprowadzę do klasy jeszcze, co? - zachichotał.
- No już bez przesady. I tak na za dużo ci pozwalam. - burknął Eddie z delikatnym uśmiechem.
- A co? Twoja matka założyła ci podsłuch? A może podgląd? HALO!!! DZIEŃ DOBRY PAAANI!!!- zaczął się wydzierać, poprawiając okulary i przyglądając się Eddiemu, jakby szukał malutkiej kamery umieszczonej gdzieś na jego twarzy.
- Ale jesteś śmieszny...
- No wiem. Do zobaczenia na obiedzie Edsss!!!
- Mów do mnie normalnie!
- Twoja łaskawość dobiegła końca? Ah... to bardzo pana przepraszam. Widzimy się później! - rzucił Richie i pobiegł pod swoją klasę.

People between us - REDDIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz