XIX

318 15 12
                                    

        23 lata później
  (27 lat po pokonaniu Pennywise'a)

- Cholera. - warknął Richie rzucając na stół scenariusz, na występ, który miał się odbyć tego wieczoru.
- Widzisz to? Bardziej chujowych kawałów się wymyślić nie dało? Chyba zacznę pisać sam, bo z tym debilem daleko nie zajdę.
Eddie podniósł kartki ze stołu.
- Rzeczywiście beznadziejne. A myślałem, że to ty masz słabe poczucie humoru. - rzucił z uśmiechem.
- Uważaj, bo jeszcze wymienię cię na twoją matkę. Nówka sztuka, nieśmigana. Nie to co ty. - zaśmiał się Richie, po czym poszedł do sypialni się ubrać.
- Wychodzę. - rzekł Eddie, zaglądając do pomieszczenia, w którym był aktualnie jego chłopak.
Obaj bardzo się zmienili od czasów  przeprowadzki z Derry. Nie zostało w nich nic z młodych chłopców. Eddie był mężczyzną średniego wzrostu. Zawsze był precyzyjnie ogolony, schludnie ubrany, każdego ranka dokładnie układał włosy. Pracował jako analityk ryzyka (co mogło być nieco irytujące, ponieważ często analizował ryzyko poza pracą). Jak można się domyślić, Richie był jego całkowitym przeciwieństwem (ogromne różnice między nimi zostały od czasów młodości). Był wysoki, raczej niezbyt ogarnięty. Zwykle miał lekki, niedogolony zarost na twarzy. Nie myślał o tym, w co się ubiera, a każdy jego włos układał się w inną stronę. Mężczyzna spełnił swoje wielkie marzenie i został stand-uperem. Nie było to tak wspaniałe, jak wydawało mu się w przeszłości, ale nie narzekał.

***

Eddie jak codzień jechał do pracy. Tamtego dnia, podróż jednak nie była zwykłą, niezbyt interesującą przejażdżką. W czasie jazdy zadzwonił telefon. Mężczyzna myślał, że dzwoni sekretarka, bo był już spóźniony. Jednak nad numerem, wyświetliła się wielka nazwa miejscowości, z której dzwoniono :
„DERRY"
Edward popatrzył na ekran. Zrobił się cały blady. Miasto, z którego uciekł, po 23 latach znowu musi powrócić do jego wspomnień.
- H-halo? Kto mówi?
- Cześć Eddie. Tu Mike.
- Mike? Oh, tak...Mike. Coś się stało? Długo się nie widzieliśmy. - Eddie czuł się trochę zakłopotany.
- Niestety się stało. TO powróciło. My też musimy.
Mężczyzna czuł jak serce zaczyna mu szybciej bić. Znowu zaczął się bać. Nie czuł strachu już od tak wieku lat, a teraz miał wrócić w miejsce, które przywołuje najgorsze wspomnienia?

***

W tym czasie Richie przygotowywał się do występu. Starał się choć trochę zmienić tekst, by nie brzmiał aż tak źle. Nagle usłyszał telefon. Zaczął gorączkowo szukać go między papierami. W odróżnieniu od Eddiego, nie zwrócił uwagi na lokalizację, z której do niego dzwoniono. Po prostu odebrał.
- Richard Tozier. Z kim mam przyjemność rozmawiać?
- Cześć Richie.
- Przepraszam, ale...yyy, my się chyba nie znamy...
- Ależ znamy się. To ja, Mike. Z Derry.
Richie na chwilę zamarł. Nie bardzo wiedział co powiedzieć.
- Ah, tak. Wybacz... nie poznałem.
- To teraz nieważne Richie. Musisz wrócić do Derry. Znowu musimy zacząć działać.
- Wybacz, ale yyy... w jakim celu działać?
- TO wróciło.
- Kurwa, spodziewałem się wielu rzeczy, ale o tym bym nigdy nie pomyślał. - zażartował Richie. Tak na prawdę nie było mu do śmiechu. Wiedział z czym może się wiązać ponowne spotkanie z klaunem.

***

- Richie...- Eddie, po skończeniu pracy, wpadł do domu tak szybko, jak to możliwe. - J-ja nie chcę... nie chcę tam wracać. - zaszlochał i jak mały chłopiec wpadł w ramiona Richiego.
- Wiem, kochanie. Wiem, że nie chcesz wracać. Ja też nie chcę. - mężczyzna pogłaskał go po głowie.
- Ale niestety, chyba musimy...

People between us - REDDIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz