XIV

323 19 9
                                    

Po lekcjach Beverly udała się do Eddiego (tak jak obiecała Richiemu). Z nią także Eddie nie mógł się widywać, tak samo jak z całą resztą ich paczki. Bev była jednak na tamten moment najlepszym wyjściem spośród wszystkich Frajerów. Podeszła do drzwi i delikatnie w nie zapukała. Otworzyła jej rozwścieczona mama Eddiego.
- Czego tu szukasz? - ryknęła.
- Pani Roberts prosiła mnie, żeby przyniosła Eddiemu zeszyty z lekcji i pomogła uzupełnić zaległości z dzisiejszego dnia. - skłamała dziewczyna z szerokim uśmiechem na twarzy.
Pani Kaspbrak popatrzyła na nią badawczym wzrokiem. Przez jakiś czas nie była pewna co do tego, czy wpuszczać dziewczynę do domu. Po chwili jednak stwierdziła, że skoro nie jest to Richie Tozier, tylko Beverly Marsh, pozwoli jej wejść do środka. Dziewczyna grzecznie podziękowała i udała się do pokoju Eddiego. Gdy weszła, zobaczyła chłopaka siedzącego na łóżku. Był rozstrzęsiony. Kiedy zobaczył dziewczynę, wstał, przytulił ją i się rozpłakał.
- Zabroniła mi się z nim widywać. Powiedziała, że będzie sprawdzać w nocy czy jestem w domu. Jeszcze nigdy się tak nie darła. - jęknął, po czym rozpłakał się jeszcze bardziej.
- J-ja nie wiem co robić, nie chcę tu być bez niego. Bez Richiego nic nie ma sensu.
- Usiądź. Porozmawiajmy. - zaproponowała Bev, nie wiedząc co robić.
- Ona po prostu ma gdzieś co ja czuję. Jak zwykle. Powiedziała nawet, że jak będę próbował widywać się z Richiem, to będę musiał zmienić szkołę.
- Przecież wtedy musiałbyś wyjechać do innego miasta...
- No właśnie. Nie wyklucza tej opcji. - zaszlochał żałośnie Eddie.
- Musi być jakiś sposób. - rzekła Beverly. - Ostatnio go znaleźliście, widywaliście się.
- Tym razem to się nie uda. Jak wyjdę w nocy, dowie sie, jak pójdę na wagary, to zakładam, że przez tego jebanego Jonesa też się dowie.
- Słuchaj Eddie. Jestem pewna, że Richie coś wymyśli.

* * *
- No i generalnie nie ma jak się z tobą spotykać... - Bev skończyła przekazywać Richiemu to, co powiedział Eddie.
- Ja pierdole. Nie, ja tak tego nie zostawię. - rzekł Richie, po czym wstał z kanapy, na której siedzieli i podszedł do drzwi.
- Co robisz? - zapytała z niepokojem dziewczyna.
- Idę się rozmówić z tą francą, która nie pozwala mi się spotykać z moim chłop... z Eddiem.
- Pogorszysz sytuację Richie, to nie jest dobry pomysł.
- Bev, zrozum. Tej sytuacji NIE DA SIĘ POGORSZYĆ. Co może być gorszego od tego, że nie mogę się widywać z Eddiem przez jego sukowatą matkę.
- Nigdzie nie idziesz. - syknał ojciec Richiego schodząc po schodach.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić, nie kazałem ci się wpieprzać do mojego życia.
- Dziwisz się kobiecie? Całujesz się z nim w szkole, jak jakiś skończony pedał, a teraz masz problem. - ryknął ojciec, wyraźnie zadowolony z faktu, że chłopcy nie mogą się widzieć.
- Przestań... - Richie był coraz bardziej rozdrażniony.
- Przestań? Mam przestać mówić prawdę? Richie, ty NIE JESTEŚ NORMALNY. Daj chłopakowi spokój.
- Chodź Bev, idziemy.
- Powiedziałem „nigdzie nie idziesz", czego nie rozumiesz smarkaczu. - rzekł mężczyzna, po czym uderzył syna w twarz. - Gardzę takimi jak ty.
Richie obolały tylko na niego spojrzał, po czym otworzył drzwi i wybiegł z domu. Beverly zrobiła to samo.
- Richie... - zaczęła, jednak chłopak jej przerwał :
- Beverly, proszę. Chociaż ty mnie nie zatrzymuj...

People between us - REDDIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz