XVIII

298 19 12
                                    

           - No, wydaje mi się, że to ja. - zaśmiał się Richie, patrząc trochę niepewnie na ciotkę stojącą w drzwiach. Kobieta nie pytała o zbyt wiele, po prostu wpuściła ich do środka. Jej dom był bardzo duży, mimo tego, że mieszkała w nim sama.
- Mam dwa wolne pokoje, więc nie macie się czym martwić. - rzekła Amelia, kładąc przed nimi talerz z ciastkami.
- Wystarczy jeden. - odparł Richie łakomie zajadając się ciastkami.
Eddie spojrzał na niego przerażony. Trochę bał się reakcji kobiety, mimo tego, że była bardzo miła i wyglądała na wyrozumiałą.
- O! Czyli jesteście parą?
- Yyy... - Richie się zawahał.
- Można tak powiedzieć. - odparł Eddie widząc zakłopotanie Richiego.
- Uroczo razem wyglądacie!! - chłopcy po tych słowach obaj się zarumienił.

* * *

- Czyli jesteś już moim chłopakiem? - zapytał Richie z zadziornym uśmiechem, gdy byli już w pokoju. Eddie popatrzył na niego z uśmiechem, jednak nic nie powiedział.
- No tak, zapomniałem. - rzekł Richie po czym podszedł do Eddiego i przed nim uklęknął.
- Co ty robisz?
- Czy ty, Eddie Kaspbraku, chciałbyś uczynić mnie najszczęśliwszym Richiem na świecie i zostać moim chłopakiem? Nie mam pierścionka, ani kwiatów, ale to musi wystarczyć.- powiedział patrząc na chłopaka.
- Spoko, to wystarczy. - odparł Eddie z uśmiechem. Dla obu z nich oznaczało to zgodę.
- Ale super. Czaisz, że teraz będę mógł się z tobą całować kiedy chcę? - powiedział Richie, szturchając Eddiego łokciem.
- Mam nadzieję, że nie będziesz chciał cały czas. - mówiąc to Eddie przewrócił oczami, jednak z twarzy wciąż nie znikał mu uśmiech.
- No cały czas może nie. - Richie złapał Eddiego w talii i przyciągnął go do siebie. - Ale teraz chyba mogę.
Eddie oplótł ręce wokół jego szyi.
- Możesz.
Richie przysunął do siebie Eddiego jeszcze bardziej i pocałował go. Nie było to już to samo co wcześniej. Żaden z nich nie czuł stresu.
- Coraz lepiej ci idzie całowanie Kaspbrak.

* * *

       Następnego dnia, dość rano wyszli z domu. Nie spali praktycznie całą noc, bo trudno było im obu zasnąć w nowym miejscu, daleko od domu, w którym mieszkali 17 lat.
- To jak myślisz? Kim zostanę? - zapytał Richie, gdy szli w stronę marketu, by zrobić zakupy dla Amelii.
- Nie wiem. Może zacznij od jakiegoś kelnera, czy cos?
- Aż tak słabo mnie cenisz? - parsknął Richie, udając, że czuje się urażony.
- Czas spełnić to marzenie o byciu stand-uperem! Może być ciężko się wybić, ale kto da radę jak nie ja?
Eddie popatrzył na niego z uśmiechem.
- Patrz, kupimy takie mieszkanie, w takiej ładnej kamienicy. - powiedział Richie wskazując na jeden z budynków. - Dom byłby lepszy, ale na początek będzie spoko. O, i wiesz co, weźmiemy jeszcze kota ze schroniska.
- Brzmi świetnie. - szepnął zadowolony Eddie. Czuł, że może nareszcie jego życie się w miarę ułoży. Najbardziej przerażająca dla niego była chyba samodzielność. Zawsze wszystko robiła za niego matka. Teraz musiał stawić czoło wszystkiemu sam. Wiedział, że Richie będzie się nim zajmował, jak tylko będzie mógł, ale chciał zmienić coś w swoim życiu. Zacząć w końcu myśleć sam za siebie.
- I możemy jeszcze z tym kotem wziąć psa. O i jak będziemy mieć tego psa i kota, to stworzymy nowy gatunek. - ciągnął Richie. Chłopak wymyślał co rusz nową rzecz, którą mogą razem zrobić. Co prawda większość była głupia i totalnie niedorzeczna, ale nie przeszkadzało im to w cieszeniu się chwilą.

People between us - REDDIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz