1 początek

1.1K 52 35
                                    

Dzień w Hogwarcie zaczął się typowo, jak zwykle: złota trójca Gryffindoru udała się na śniadanie, następnie na zajęcia. Wracając z zajęć natknęli się na blondwłosego ślizgona i tak zaczęła się tradycyjna już bójka Harrego Pottera i Dracona Malfoya. Nic nowego. Typowy dzień, jak każdy inny.

Szkolny korytarz, jak zwykle z resztą, zaroił się od gapiących się uczniów, szukających jakiejś rozrywki, ściany rozbłyskiwały kolorami najróżniejszych zaklęć, tworząc zachwycający, ale złowrogi wir barw, a wokół słychać było docinki, dopingi, oszczerstwa lub inne komentarze, którymi obrzucali się uczniowie obu przeciwnych domów.

- Nie masz dość, Potter? – spytał Draco, niemal wypluwając z obrzydzeniem nazwisko przeciwnika.

- Chciałbyś, Malfoy! – syknął wspomniany w odpowiedzi. – A co, wymiękasz już, lalusiu? Bubu malutkie się zmęczyło po paru zaklęciach?

Ślizgon zmarszczył nos w rozdrażnieniu.

- Zobaczymy kto tu wymięka... - prychnął, po czym rzucił Incendio w Harrego.

- DOŚĆ! – krzyknął ktoś z tłumu. – IMMOBILIUS!

*szlag, idiota się trafił* pomyślał Draco, gdy zorientował się, ze zaklęcie zostało przekręcone. Zaczęła ich otaczać mgiełka w dziwacznym kolorze, jakby ktoś wymieszał brudną czerwień z brązem i zgniłą zielenią. Spojrzał na Harrego. Po jego minie można było wywnioskować, że również zauważył błąd w wypowiedzianym przez kogoś zaklęciu. *Mamy przerąbane* zdążył pomyśleć i otoczyła go ciemność.

********************

Gdy tylko Dracon się obudził, uderzyła go w oczy niemal oślepiająca jasność. Zmrużył oczy i odczekał chwilę, nim spróbował otworzyć je ponownie. Uniósł się powoli na przedramionach i rozejrzał po pomieszczeniu. Leżał na metalowym łóżku z białą pościelą. Wszystkie ściany i sufit również były całkowicie białe, nie licząc kilku brudnych plam. Obok jego posłania stało mnóstwo dziwacznej aparatury o nieznanym mu przeznaczeniu. Dojrzał także drugie łóżko, które było jednak puste. Pomięta pościel świadczyła o tym, że ktoś tam niedawno leżał. Obrócił głowę w stronę światła, które, jak słusznie z reszta przypuszczał, pochodziło od wielkiego okna. Przy parapecie, obrócony do niego plecami, stał nie kto inny jak...Potter. W myślach ślizgon obrzucił wybrańca milionem obelg, o których istnieniu sam do tej pory prawdopodobnie nie miał pojęcia. Korzystając z tego, że gryffon stał do niego tyłem i nie mógł tego zobaczyć, przyjrzał mu się uważnie. Chłopak miał rozczochrane lekko pokręcone włosy, sterczące na wszystkie strony. Ubrany był w jasną, niezbyt długą, szpitalną koszulę wiązaną z tyłu. Gdy gryfon poruszył się niespokojnie, fragment owej koszuli podwinął się nieznacznie, odsłaniając przy tym kawałek jędrnego pośladka.

Malfoy głośno sapnął na ten widok, co zwróciło uwagę Harrego, który momentalnie obrócił się w jego stronę. Cóż mógł poradzić, jakkolwiek go nienawidził, musiał przyznać, że Złoty Chłopiec był naprawdę pociągający. Zganił się jednak zaraz za takie myślenie. Wroga się nie komplementuje, a już na pewno nie podziwia jego urody.

- Malfoy. – Harry odezwał się pierwszy. – obudziłeś się wreszcie...

Ślizgon prychnął.

- Mówisz jakbyś czekał na to co najmniej tygodniami... Gdzie jesteśmy? Nie wygląda mi to na skrzydło szpitalne w Hogwarcie...

- Cóż za zdumiewająca spostrzegawczość – tym razem to Harry prychnął. – Ale nie, to nie Hogwart. Jesteśmy w szpitalu, gdzieś w mugolskim świecie.

- Wspaniale. Jak i po co do cholery?!

- Wiem tyle co i ty, idioto. Nie ja nas tu przeniosłem i nie jest to bynajmniej moja wina!

- Pff, może jeszcze mi powiesz, że moja?! Zobaczymy czy tak samo pięknie będziesz się do mnie odzywał, gdy potraktuje cię cruciatusem!

- Życzę ci powodzenia w rzucaniu na mnie cruciatusa bez różdżki!

Dracon szybko obmacał miejsca, w których powinny być kieszenie i różdżka. Nie było jednak ani tego, ani tego, gdyż tak jak Harry, ubrany był jedynie w szpitalną koszulę.

- Oddawaj mi różdżkę, śmieciu!

- Jakbym miał jakąkolwiek to uwierz mi, już dawno by mnie tu nie było, ty arystokracyjna dupo!

Tą piękną wymianę zdań, podczas której istniało ryzyko pozabijania się wzrokiem, przerwała im dziewczynka, która wparowała do ich pokoju drąc się w niebogłosy.

- MAMOOO! OBUDZILI SIĘ! James i Carlos się obudzili!

Chłopcy byli niemal pewni, że usłyszano ją nawet w Hogwarcie. Tuż po nadpobudliwej dziewczynce wbiegła kobieta, najprawdopodobniej jej matka, ze łzami w oczach.

- Och, moje skarbeńki, tak za wami tęskniłam! Pójdę po lekarza. - Kobieta przytuliła ich obu, a następnie znów wybiegła z pokoju.

- I po co się budziliście? Moglibyście już umrzeć, bez was byłoby o niebo lepiej... - Wcześniej szczerząca się wesoło dziewczynka prychnęła, wystawiła im środkowy palec i odeszła, zostawiając ich w pełnym osłupieniu i z wytrzeszczonymi oczyma.

Gdy przyszedł lekarz ich zdumienie przekroczyło chyba wszystkie skale. Powiedział im, że są braćmi, co samo w sobie wystarczyło by, aby zejść na zawał. Do tego Harry ma na imię James, a Draco Carlos, natomiast kobieta z wcześniej okazała się być ich matką. Rozwrzeszczana dwulicowa dziewczynka miała być ich młodszą siostrą- Annie. Podobno pół roku temu mieli wypadek samochodowy, po którym wylądowali w ciężkim stanie w szpitalu i od tego czasu byli w śpiączce. Co ciekawe gdyby się nie obudzili za kolejne pół roku, mieli być odłączeni od utrzymującej ich przy życiu aparatury, gdyż utrzymywanie ich w tym stanie za dużo kosztowało ich rodzinę i szpital.

- A-ale pan się chyba pomylił, proszę pana... - zaczął niepewnie Harry. – Ja jestem Harry Potter, nie James, a to jest Draco Malfoy, a nie Carlos. I nie jesteśmy żadnymi braćmi!

- I nie było żadnego wypadku! – Malfoy podniósł głos. – W życiu nie wsiadł bym dobrowolnie do żadnego mugolskiego pojazdu, a już na pewno nie z tym szmatławcem!

- Emmm... mugolskiego? Harry i Draco? – Lekarz chyba się tego nie spodziewał. - ...chyba muszę was na chwilę przeprosić... Zdaje się, że macie amnezję powypadkową i pewnie przydały by się także badania psychologiczne. Porozmawiam z waszą mamą i zaraz do was wrócę.

- TO NIE NASZA MATKA! – wydarł się ślizgon zanim mężczyzna nie zniknął za drzwiami naszego pokoju.

Somewhere in the uniwerseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz