Lekarz opuścił pomieszczenie. Ostatecznie po kilku kolejnych godzinach i bezsensownych badaniach siedzieli, przebrani już, w samochodzie ich „niby-matki" i kierowali się do ich „niby-domu". Chłopcy nie odzywali się do siebie, ale tez nie kłócili, co było pewnego rodzaju zadawalającym osiągnięciem.
- Przeprasza, proszę pa-... znaczy mamo... - Harry niepewnie przerwała panującą w samochodzie ciszę. – Gdzie są nasze różdżki i czy moglibyśmy je odzyskać?
- Różdżki? Jakie znowu różdżki, Jamesie...? – odezwała się zdziwiona kobieta.
- No te, co mieliśmy, gdy tu trafiliśmy... - chłopak całkowicie stracił pewność siebie.
- Zamknij się, Potter – syknął ślizgon. – Jakbyś się nie domyślił coś tu nie gra, nie jesteśmy w swoim świecie i nie jesteśmy tu czarodziejami, tępa pało.
-Jaki znowu „Potter", chłopcy? Wasz świat? O co wam chodzi? To wam się śniło? – kobieta zadawała kolejne pytania, jednak nikt jej już nie odpowiedział. Draco i Harry, pogrążeni we własnych myślach, nie odezwali się już do końca drogi.
Gdy dotarli do niby-ich domu, kobieta zwąca się ich matką poprowadziła ich do ich wspólnego pokoju.
- Ja pierniczę, najpierw wspólna sala, potem wspólna matka i dom, a teraz jeszcze pokój mam dzielić z tą łamagą?! – Draco westchnął zrezygnowany.
Następnie zostali oprowadzeni po pozostałych pomieszczeniach. Lekko im ulżyło, gdyż zdaje się, że trafili do dość zamożnej rodziny. Ślizgonowi nieco poprawił się humor na tę wiadomość – przynajmniej nie będzie cierpiał biedy przez ten czas, gdy będą musieli siedzieć wśród mugoli. Dom był ładnie urządzony, przeważały w nim ciepłe barwy, zdawał się całkiem przytulny, a przy tym przestronny. Po tym rekonesansie postanowili wrócić do swojego pokoju.
Był on dość spory. Ściany pomalowane były na szaro, czarno i biało, a powierzchnię jednej z nich zajmowała namalowana wielka mapa świata. Po przeciwnych stronach pokoju stały dwa łóżka, przysunięte wezgłowiami do ściany z mapą. Naprzeciwko łóżek i wspomnianej ściany z mapą stały dwie szafy i przymontowane do ich boków biurka. Meble były szaro-białe i eleganckie. Do tego wszystkiego dochodziło parę dodatków takich jak dwie wielkie czarne pufy czy plakaty drużyn sportowych i piosenkarzy.
Dracon podszedł i otworzył swoja szafę.
- No bez jaj! Kto, na Salazara, chciałby nosić te szmaty?! Są gorsze niż twoje ciuchy, Potty... - ślizgon z wyrzutem i odrazą wypisanymi na twarzy przegrzebywał stosy jaskrawych koszulek i wzorzystych spodni z obniżonym krokiem. Po chwili podszedł także do szafy Harrego, jednak wnioskując po jego zirytowanych sapnięciach i tam sytuacja nie była lepsza.
- Nie ma bola, Potter, żebyśmy w tym łazili. I bez tego wyglądasz ułomnie, a że teraz niby jesteśmy braćmi, nie mogę pozwolić ci bardziej szargać mojej reputacji, niż to konieczne. Z samego rana idziemy na zakupy!
- Jasne... Tak tylko przypomnę, że tutaj nie masz już swojej reputacji. – Harry nie miał nic przeciwko zakupom, chociaż nie podejrzewał, że ślizgon sam będzie chciał z nim iść. Było to dość...niepokojące.
Jako że była już właściwie noc, udał się na spoczynek, „ukołysany" do snu nienawistnym spojrzeniem Malfoya.
Następnego ranka tuż po śniadaniu i porannej toalecie poprosili swoją matkę o trochę pieniędzy i udali się do galerii. Kobieta kazała im kupić także jakieś sportowe ubrania, gdyż jak twierdziła niedługo mieli wrócić do szkoły i do uprawianych przez nich sportów. Zanim jednak udali się po ciuchy, zaopatrzyli się obaj w nowe telefony, które w tym świecie były praktycznie niezbędne do przeżycia.
*****************
Draco stał właśnie naprzeciw Harrego w przymierzalni i wygładzał zmarszczki na przymierzanej przez ciemnowłosego koszuli. Jego smukłe palce muskały z zadziwiająca delikatnością ramiona, tors i talię chłopaka. Był tak pochłonięty swoją czynnością, że nie zwrócił uwagi na niewielką odległość między nimi ani na delikatne rumieńce Harrego.
- M-Malfoy? Czy mógłbym sam sobie wybrać ciuchy?
- Absolutnie! Twój gust jest do dupy!
- Ale przebierać umiem się sam, wiesz? Czuję się niezręcznie, gdy ty mnie ubierasz...
- Nie gadaj tyle i obróć się. Nie za ciasne? Nie gniecie cię nigdzie? – Mówiąc to blondyn obrócił chłopaka, trzymając dłonie na jego talii. Wzrok Malfoya powędrował z góry do dołu po jego ciele, mimowolnie zatrzymując się na pośladkach. Momentalnie przypomniała mu się sytuacja ze szpitala, delikatnie podwinięta koszula i kawałek nagiego pośladka niższego chłopaka.
- Wystarczy – obrócił się szybko, na wypadek, gdyby pojawiły się na jego twarzy zdradliwe rumieńce. – Przebierz się w swoje ciuchy i czekaj na mnie. Idę poszukać czegoś dla siebie.
W sumie uznali zakupy za całkiem udane. Harry kupił sobie dwie pary dresów, jakieś jeansy, bojówki, kilka bluz, w tym jednej krótkiej, przy której uparł się Draco, sporo koszulek, dwie lub trzy koszule i kurtkę jeansową, a wszystko w kolorach czarnym, szarym lub białym. No i zielonym, bo podobno podkreśla mu oczy. Plus oczywiście bielizna. Draco natomiast kupił sobie mnóstwo koszul w różnych odcieniach czerni i zieleni, kilka par ciemnych jeansów i dwie bluzy- białą i szarą. Jako strój sportowy przygotował sobie czarne dresy i tego samego koloru koszulkę z kobrą na plecach. Nie mógł podarować sobie także skórzanej kurtki i długiego czarnego płaszcza. Nie kupował zbyt wielu koszulek, gdyż jego zdaniem były zupełnie bez klasy.
Po zapłaceniu za zakupy zjedli po McFlurry w McDonald'sie i z dobrymi humorami udali się do domu. Obaj byli zaskoczeni, że jeszcze się nie pozabijali. Jedyną sprzeczką tego dnia była ta o sposób pozbycia się jaskrawych ubrań- spalić czy oddać do kontenera. Mimo tego względnego pokoju nie uważali się za przyjaciół. Uznali, że ze względu na okoliczności mogą sobie pozwolić na chwilowe zawieszenie broni.
Resztę dnia spędzili na odkrywaniu magii telefonów i aplikacji typu Facebook, YouTube, czy Instagram
CZYTASZ
Somewhere in the uniwerse
Short StoryZ początku zwykły dzień zmienia się w przedziwną przygodę. Draco i Harry lądują w magiczny sposób w mugolskiej rodzinie jako bracia. Co stanie się z odwiecznymi wrogami, gdy będą zmuszeni żyć i mieszkać ze sobą przez bliżej nieokreślony czas? Opowia...