6 epilog

734 56 3
                                    

Drakon obudził się sam w podwójnym łóżku w skrzydle szpitalnym Hogwartu. Przetarł oczy, żeby upewnić się, że to nie żaden sen, jednak widok pozostał ten sam – wciąż znajdował się w Hogwardzie. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Przy oknie dojrzał gryfona, z którym spędził pamiętne kilka miesięcy w mugolskim świecie. Ubrany był w szpitalna koszulę wiązaną z tyłu, której rąbek uchylił się delikatnie, odsłaniając zgrabny i jędrny pośladek. Ślizgon uśmiechnął się. *Déjà vu?* pomyślał ze śmiechem, po czym wstał i objął chłopaka od tyłu całując w nieosłonięty kark, wciąż jeszcze rozgrzany od snu.

- Chyba wróciliśmy, Draco – wymruczał Harry półprzytomnym głosem.

- OBUDZILI SIĘ! Harry i Draco się obudzili! – do Sali wpadła rozwrzeszczana Hermiona z wielkim bananem na twarzy i błyszczącymi z radości oczyma.

- Déjà vu? – szepnął Harry z uśmiechem.

- To już kolejne dzisiaj – zaśmiał się Draco w odpowiedzi. Pocałował bruneta w czubek głowy i odsunął się, nie chcąc powodować zawału u licznie zgromadzonych przy nich osób.

- Jak wam się udało ściągnąć nas z powrotem? – zagadnął dziewczynę Harry.

- Ściągnąć? W sensie obudzić? A to wszystko dzięki...

- Nie, nie. Znaleźć i sprowadzić z powrotem do Hogwartu – Harry naprostował wyraźnie zmieszany. Przecież nikt ich nie budził. Sami rano wstali...

- A-ale wy cały czas byliście tutaj...

- Nieeeee? Spędziliśmy prawie pół roku w mugolskim świecie!- Draco był jeszcze bardziej skołowany niż gryfon.

- Nie prawda, byliście w śpiączce i tylko przez dwa tygodnie, a nie pół roku. I cały czas leżeliście tutaj, w Hogwarcie... - Hermiona spojrzała niepewnie na panią Pomfrey. – Śmieszna sprawa swoją drogą, bo tak was ciągnęło do siebie, że Harry dwa razy spadł z łóżka i musieliśmy w końcu oba wasze złączyć – dodała ze śmiechem.

Chłopcy popatrzyli po sobie w osłupieniu.

- To jakiś żart? – spytał Draco.

- M-może to wszystko nam się śniło, Draco? – rzucił Harry niepewnie.

- Nie sądzę... Mielibyśmy ten sam sen? – Dracon objął bruneta w pasie. – Szczególnie, że ostatnia noc była wyjątkowo realistyczna. A nawet jeśli to był sen, był całkiem przyjemny, nie sądzisz?

Ślizgon pochylił się i namiętnie pocałował bruneta w usta, a następnie nie zważając na zdziwione lub wkurzone spojrzenia wszystkich obecnych, przytuleni do siebie opuścili skrzydło szpitalne.

Somewhere in the uniwerseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz