3

749 51 13
                                    

Filmik u góry przedstawia taniec, o którym będzie mowa potem, polecam obserwować tego kolesia po prawej (ten szczuplejszy) - kocham go normalnie <3

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wreszcie nadszedł pierwszy dzień szkoły. Harry był-lekko mówiąc-przerażony. Myśl, że ma chodzić z Malfoyem, nienawidzącym wszystkiego co mugolskie, do mugolskiej szkoły po brzegi wypełnionej mugolami, z którymi sam nie miał dobrych wspomnień, napawała go dużym niepokojem.

- Co tak stoisz jak sparaliżowane warzywo, Potter? – wyrwał go z zamyślenia Ślizgon. – zluzuj majty i właź!

- Jestem kurewsko spokojny, niczym cywile podczas wojny – odparł Harry, przekraczając próg budynku szkoły. Tuż po wejściu przywitał ich głośny skrzekliwy głos.

- No proszę, a któż to wrócił do żywych?! Mały pedałek i jego tleniony braciszek! Jak tam było w zaświatach?

Obu chłopców zmroziło. Dopiero pierwszy dzień, a już maja być gnębieni?

- Och no tak... Annie nam mówiła – chłopak o bardzo dużych rozmiarach (aby nie obrażać) zrobił sztucznie współczującą minę. – Jesteście biednymi zagubionymi czarodziejami z innego świata... a może wróżkami?

Wokół dało się słyszeć głośne śmiechy i wycie bandy tego goryla.

- Pokaż mi, maleńki. Nie ukryłeś może gdzieś jakiejś magicznej różdżki albo cylindra z zabójczym króliczkiem? – Ku uciesze znajomych, wielkolud popchnął Harrego na ścianę i zaczął go obmacywać. – A może tutaj? – Już sięgał do spodni rozpaczliwie wyrywającego się chłopaka, gdy czyjaś blada ręka mocno zacisnęła się na jego ramieniu.

- Normalnie też bym się nad nim poznęcał, ale aktualnie bawimy się w szanujących się braci, więc jeśli w tej chwili go nie puścisz dobrowolnie, to pomogę ci w wykonaniu tej przerażająco trudnej czynności siłą. – Malfoy odczekał chwilę, jednak odpowiedziały mu jedynie śmiechy. – Cóż, ostrzegałem...

Pięść Dracona Malfoya poszybowała w górę, by po chwili wylądować na nosie goryla, rozkwaszając go doszczętnie. Towarzyszył temu głuchy trzask, świadczący o złamaniu. Sam Draco nie spodziewał się, że ma tyle siły, ani nie miał pojęcia skąd znał jakiekolwiek techniki walki, ale już po paru minutach wszyscy przeciwnicy zwijali się z bólu na szkolnej podłodze. Harry jedynie przyglądał się temu w osłupieniu.

- D-dzięki – mruknął. – Ale jak to zrobiłeś?!

- Luz, szczerze sam nie wiem do końca jak to działa, ale wydaje mi się, że to przez wspomnienia tego Carlosa – Draco zamyślił się na chwilę. – Chodźmy już może, co? – dodał i pociągnął chłopaka za rękę.

Reszta dnia minęła im we względnym spokoju. Nikt więcej ich nie zaczepiał i nie próbował się bić. Po skończonych lekcjach spotkali się przy wyjściu z budynku by razem wrócić do domu, rozmawiając o wydarzeniach tego dnia.

- Więc... - zaczął ślizgon. – Zdaje się, że James jest gejem. Chyba nie narobiło mu to zbyt wielu przyjaciół.

Harry prychnął. *Cóż a zbieg okoliczności* pomyślał. Nie tak dawno, choć jeszcze w Hogwarcie, gryfon odkrył swoją orientację, przez co o mało co nie pozabijał się z Ronem.

- Bardziej mnie dziwi skąd znasz karate czy co to tam użyłeś podczas walki...

- nie wiem, mówiłem już. Zobaczyłem niektóre wspomnienia Carlosa związane z walką i samo poszło. Ćwiczył judo, z tego co się dowiedziałem. Pamięć mięśniowa może? – Dracon zamyślił się. – Ale od jakiegoś czasu coś mnie zastanawia... Przecież nasz wygląd ani trochę się nie zmienił. Czy to możliwe, żeby Carlos i James wyglądali tak jak my? To trochę nierealne, no nie? Coś tu bardzo nie gra, nawet pomijając fakt, że cała ta sytuacja jest zdrowo rypnięta.

Długo zastanawiali się nad logicznym wytłumaczeniem, jednak nic rozsądnego nie przychodziło im do głowy.

Pod wieczór matka Jamesa i Carlosa zawiozła swoich synów na ich zajęcia sportowe. Draco udał się na Judo, a Harry do studia Transcened na jazz dance w chińskim stylu. Zdziwił się nieco, gdy dostał do ręki wachlarz, jednak po chwili stwierdził, ze całkiem nieźle mu idzie. Do głowy napłynęło mu mnóstwo wspomnień Jamesa dotyczących tego tańca, dokładnie tak jak opisywał mu wcześniej Draco. Samemu Ślizgonowi też szło całkiem nieźle do czasu, aż jego przeciwnik nie przyszpilił go do ściany w kącie pomieszczenia. Jego kolano zawędrowało między nogi blondyna i ocierało się o jego krocze. Napastnik rozwiązał judogę Malfoya ukazując jego bladą klatkę i przeciągnął po niej dłonią.

- Jaki masz numer telefonu, przystojniaczku? Zadzwonił bym do ciebie~ mruknął.

- Znajdziesz go w książce telefonicznej – odpowiedział Dracon chłodno, ale spokojnie.

- Nie znam twojego nazwiska, skarbie...

- Ono też jest w książce telefonicznej – blondyn odepchnął adoratora i postanowił nie przychodzić więcej na treningi.

Nie miał nic przeciwko randkowaniu z facetem, ale tak się składa, że od dawna miał już kogoś na oku, choć sam otwarcie się do tego nie przyznawał.

Obaj wrócili do domu wykończeni. Nie mając już na nic innego siły, ułożyli się do snu, rozmyślając jakby tu wrócić do Hogwartu i czy ich przyjaciele robią coś, aby ściągnąć ich z powrotem do domu.

Somewhere in the uniwerseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz