°{1}°

186 4 1
                                    

{☀️8 sierpnia 1991☀️}
{piątek}

                                    ~✨6:00✨~
                                 °{Dom Smith} °

Obudził mnie budzik, wyłączyłam go  a następnie schowałam twarz w poduszce.

Po chwili bezsensownego leżenia wstałam, usiadłam na brzegu łóżka, przetarłam oczy i odgarnęłam moje rude włosy z twarzy. Wstałam, podeszłam do okna, żeby odsłonić firankę. Oparłam się o parapet i spojrzałam przez nie. Słońce wychodziło zza drzew. Na padoku pasły się konie. Wzięłam głęboki wdech, poszłam w kierunku komody. Wyciągnęłam z niej bezową koszulę i dżinsy. Wzięłam po drodzę do łazienki, brązowy pasek do spodni. Zamknęłam drzwi od łazienki. Umyłam się żeby się trochę rozbudzić.Po 15 minutach ubrałam się, oparłam się o umywalkę i spojrzałam na siebie.

-Dobra, pora się trochę ogarnąć. - Powiedziałam sama do siebie.

Wysuszyłam włosy i związałam je w luźny kucyk. Wyciągnęłam dwa pasma włosów z przodu, żeby nie wyglądać jak ulizany pies oraz wpiełam sobie spinki do włosy, przed dwoma pasemkami. Może za niedługo mam swoje 11-ste urodziny, ale wyglądam przynajmniej na 12-łatkę. Umyłam szybko żeby, i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam piżamę na krzesło, założyłam skarpetki i zeszłam po schodach do kuchni, wzięłam się za robienia  dla sobie i bratu śniadania.

Tak mam starszego brata. Chodzi do Hogwartu. Jest odemnie o 3 lata starszy. Ale dobra koniec o moim bracie.

Zrobiłam kanapki z ogórkiem i szczypiorkiem. W tym czasie zaparzyłam dla mnie herbatę oraz kawę dla Levisa. Postawiłam talerz z jedzieniem na stół. Poszłam w stronę tylnie wyrandy, z widokiem na padok. Przystałam na schodach i się rozejrzałam. Zauważyłam brata przed stajnią.

-Levi śniadanie! - krzyknęłam.

-Już idę chwila Alice. - odpowiedział, przenosząc kolbę siana.

                                ~✨7:10✨~  
Zjadłam z Levi śniadanie. Ja do pijałam herbatę, Levi w tym czasie zapakował zmywarkę. Umówiłam się z nim na jazdę konnom. Nauka galopu bez trzymania się siodła.

-Boisz się? - zadrwił ze mnie.

-Trochę, ale tak zawsze mam. - podałam mu kubek.

-Będzie dobrze. Ze mną jesteś bezpieczna.

-Taaa..., a miesiąc temu prawie mnie utopiłeś w jeziorze. - Założyłam ręce na klatce piersiowej.

-Oj tam, Idź już do stajni.

Wyszłam z domu, pokierowałam w stronę stajni. Po drodze zabrałam uwiąz. Otworzyłam boks mojego konia. Jest maści siwej (biała), ogier, nazywa się White. Zaczepiłam uwiąz o jego kantar i go wyprowadziłam. Levi pomógł mi go osiodłać i zaczęliśmy jazdę. Spadłam z 3 razy z koniaale się nie poddałam. Kiedy zaczęło mi to dobrze wychodzić, poszliśmy na małe przeszkody. Kiedy spędzam czas z końmi, czuję się jak w magicznym śnie.

-No no Alice jak tak szybko ci idzie nauka to do urodzin, będziesz umiała już skakać metrówki i być w klasie "L". - pochwalił mnie.

°{✨urodziny mam 17 sierpnia✨

Uśmiechnęłam się szeroko. Pracowałam z Levim do Wieczora, z przerwą na obiad. Nasi rodzice musieli jechać na jakieś spotkanie dwu dniowe w sprawie Ministerstwa Magii, gdzie aktualnie pracują.

                                ~✨18:30✨~
-Alice Idź już do domu. Ja musze  jeszcze nakarmić konie. - Pomógł mi wstać z ziemi.

×°Nie Zapomnij o Mnie°× {Fred Weasleya} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz