°{5}°

59 2 0
                                    

{🍁3 września🍁}

                            ~✨7:00✨~
Obudził mnie budzik. Miałam ochotę nim rzucić o ścianę. Po chwili Hermiona wyciągła mnie z łóżka bo nie chciała się spóźnić na śniadanie. Przez to ostatnie słowo ruszyłam swoją dupę z tej podłogi i wyszłam z pokoju do łazienki z mondurkiem. Ubrałam się w białą koszulę, spódnice, skarpetki, czarny "płaszcz" i oczywiście krawat Gryffindoru. Rozczesałam swoje rude włosy i lekko się pod malowałam, bo nie oszukujmy się rano wyglądam jak trup. Wyszłam z łazienki i ubrałam czarne buty na małym obcasie. Z komody wzięłam podręcznik do Zielarstwa i wyszłam z dziewczynami z pokoju do Wielkiej sali. Było tam mało osób, bo dopiero się szykowali lub nawet nie wstali. Usiadłam pomiędzy Georgem a Hermioną. Przywitałam się z bliźniakami, Harrym i Ronem. Zaczęliśmy jeść. Wzięłam sobie dwie małe kanapki z twarogiem i pomidorem, oczywiście nie mogło brak ość też herbatki.

-Ginny co masz pierwsze? - zapytałam.

-Eh ONMZ. - odrzekła i dalej jadła swój posiłek.

-Czemu tak wzdychasz? Przecież masz z Hagridem. - uśmiechnęłam się.

-ja nic nie mam do niego ale bardziej tu chodzi i dwie osoby z Slitherinu. A akurat mamy teraz z nimi tą lekcję.

-Dam ci radę. Poprostu nie przejmuj się nimi i bądź sobą. Pokaż im że jesteś lepsza od nich. A jak to nie pomoże to zwróć się do mnie. Ja to załatwię. - rzekłam z lekkim uśmiechem.

-Ta na ciebie zawsze można polegać. - zaśmiała się.

Po śniadaniu z golden trio ruszyłam do szklarni gdzie odbywa się aktualna lekcja. Mieliśmy powtórzenie z drugiego roku na temat Mandragor. Było nudno ale jakoś to 40 minut przeszło. Następną lekcją było wróżbiarstwo. Tylko tyle powiem NUDA. Naprawdę czasami lubię tą lekcję ale sorio wróżyć z fusów herbaty? Czy to nie jest nie higieniczne? Jakoś ta lekcja przeszła. Ja naprawde się czasami czy mam coś z pamięcią czy poprostu nie słucham na lekcji, ale nie pamiętam co wywróżono mi. I tak mi to w życiu nie potrzebne więc się tym nie przejęłam. Najbardziej nie chciałam iść na lekcje OPCM. Ja naprawde lubię Lupina, ale dziś mamy się zmierzyć z boginami. Wsumie nie wiem do końca co to jest, ale sama nazwa mnie odrzuca. Wzięłam podręcznik o weszłam do sali gdzie stali już Ślizgoni i część gryfonów. Lupin przywitał nas z uśmiechem. Wsumie tak jak zawsze. Kazał nam stanąć na przeciwko jakiejś starej szafy. Wyglądała trochę jak przejście do Narnii. Dowiedziałam się, że bogiń to jest postać lub rzecz której się boimy. Przećwiczyliśmy dwa razy zaklęcie "Ridikulus". Pierwszy był Nevill, Ron, Parvati, Kate i kilka osób. Nadeszła moja kolej. Stanęłam przed boginem mojej poprzedniczki.

-Gotowa? - zapytał Lupin. Ale było widać że nie czeka na odpowiedź.

Zamknęłam oczy, żeby stworzył się. Otworzyłam oczy i ujrzałam biało-szarego wilka z krwią na pysku. Czułam jak oblewa mnie zimny pot, ręce zaczęły się trząść a nogi odmawiały mi posłuszeństwa.

-Alice, pamiętaj to tylko twoja wyobraźnia. Przełam strach. - "podnosił" mnie na duchu nauczyciel.

Wzięłam wdech i z zamkniętymi oczami wypowiedziałam zaklęcie. Z krowioszczego wilka pojawił się mały pies z czerwoną kokardą przywiązaną na szyji. Spłynęła mi jedną łza ale nikt jej nie zauważył. Lekcja dobiegała końca. Wzięłam swoją książkę i pióro i miałam zamiar wybiec. Ale na moje nie szczęście...

-Alice, proszę zostań chwilę. - rzekł nauczyciel.

Pomyślałam sobie...
-💭Super.. No to masz kobieto krowi placek na łeb💭.

Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam za nauczycielem do jego gabinetu. Wskazał na krzesło na przeciwko jego biurka. Usiadłam a on zaczoł swój monolog.

×°Nie Zapomnij o Mnie°× {Fred Weasleya} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz