{☀️31 sierpnia 1991☀️}
{niedziela}
~✨5:30✨~
Nie mogła spać, przebudzałam się co godzinę. Przewracając się chyba już setny raz postanowiłam wstać i iść do kuchni. Powoli wsuwałam z siebie kołdrę ale już czułam jagbym wkraczała do epoki lodowcowej. Usiadłam na krawędzi łóżka, związałam włosy w niedbały kok. Wyszłam po cichu z pokoju. Zeszłam po drewnianych schodach do kuchni. Jak nigdy nikogo tam nie było, w sumie jak już to rodzice wstają o 6:00 a nie o 5:00. Na piłam się wody z cytryną i lodem. Nie wiedziałam co robić o tej porze. Postanowiłam zrobić śniadanie dla całej rodziny. Skończyłam o 6:30,wiec poszłam się ubrać w ubrania w których dziś jadę do Hogwartu. Ciągle zadawałam sobie kilka pytań...💭Do jakiego domu trafię, czy będzie ciężko z nauką, czy mogę się dostać do drużyny Qudditha, Czy znajdę tam przyjaciół...💭
Ubrałam się w dżinsy i sweter w żółte, czerwone, niebieskie paski. Rozczesałam jedynie włosy i ruszyłam na dół. Wstawiłam wodę na herbatę i kawę. Nakryłam stół i położyłam jedzenie na stole. Posprzątałam po sobie w kuchni. Kiedy kończyłam sprzątać przyszła mama.
-Kochanie co ty o tej godzinie robisz? - powiedziała zaspanym głosem. Spojrzała na stół pełnego jedzenia. - O śniadanie zrobiłaś. O której wstałaś? - usiadła przy stole.
-Nie mogłam spać. Co chwilę się budziłam więc wstałam o 5:30.- podałam mamie kawę,a sama usiadłam na przeciwko jej i zaczęłam jeść. - bałam się wyjazdem do szkoły. - powiedziałam ściszając głos.
-Czemu? - odpowiedzią troskliwym opiekuńczym głosem.
- Do jakiego domu trafię, jak będzie z nauką, czy jest szansa że dostanę się do drużyny w Qudditha i czy znajdę tam przyjaciół... - ściszyłam głos, że prawie ostatniego słowa nie było słychać. Wyłoniłam jedną łzę, wytarłam ją praktycznie odrazu.
-Oj kochanie... - Usiadła koło mnie i przytuliła do piersi. - Nie martw się, nie ważnie do jakiego domu trawisz to i tak nie twoja decyzja, tiara przydziału cie przydzieli. Masz szansę sie dostać do drużyny Qudditha. - pogłaskała mnie po włosach. - jesteś miłą, wesołą, kreatywną i mądrą dziewczynką napewno zaprzyjaźnisz się z nie jedną osobą a nawet może będziecie mieć wspólną przyszłość.-uśmiechnęła się. Mocno ją przytuliłam. Zawsze mi pomagała w trydnych chwilach...
~✨9:40✨~
-Alice chodź już! Levi zanieś walizki do auta. - odrzekł tata zabierając kluczyki od auta.Zeszłam po schodach. Wzięłam zze sobą sakiewkę na którą zostało rzucone zaklęcie powiększające-zmniejszające. Wyglądała na małą ale w środku zmieściło by się tysiąc rzeczy. Spakowałam do niej kilka książek, koc od mamy, opakowanie orzeszków (na wszelki wypadek), mała butelka wody, chusteczki i batonika którego dostałam od brata na lepsze poczucie humoru. - Podeszłam do Leviego.
-Gotowa? - przytulił mnie.
-No nawet. - blado się uśmiechnęłam.
W siedliśmy do auta i pojechaliśmy na King's Cross gdzie mamy iść na peron 9 i 3/4. Ja z bratem wzięliśmy swoje wózki z waliskami a rodzice szli za nami trzymając się za ręce. Stanęliśmy przed wejściem na właściwy peron. Levi wbiegną w ścianę i znikną.
-Razem? - zapytał miłym głosem Tata. Pokiwałam głową twierdząco.
Zamknęłam oczy i w biegłam z tatą w ścianę. W chwili usłyszałam dźwięk pary pociągu. Było tutaj mnóstwo dzieci z rodzicami. Zauważyłam Leviego. Podbiegłam do niego z wózkiem i z moją sową. Oddaliśmy wózki do przedziału na bagaże. Dochodziła godzina 11:00 więc ostatni raz przytuliłam rodziców. Nawet nie zauważyłam kiedy zgubiłam brata z polu widzenia. Wsiadłam sama do pociągu. Znalazłam pusty przedział i usiadłam po lewej stronie przy oknie. Pomachałam i odjechaliśmy.
CZYTASZ
×°Nie Zapomnij o Mnie°× {Fred Weasleya}
Fanfiction🦋°{... Alice Kate Smith nie miała przyjaciół. Jej przyjaciółmi były konie. Przebywała z nimi od dziecka. Wychowała się w domku na ranczu z rodziną. Myślała że konie będą na zawsze jej jedynymi przyjaciółmi, ale czyżby na pewno? Jeden dzień wszystko...