Rozdział trzeci

7 2 0
                                    

„W ciemnym barze, w garze nagle piwo drży
Czy to tyranozaur? Czy to burza grzmi?
Gdy na barze setka, słychać ciężki krok
Dupa jak basetla i przekrwiony wzrok

Jak lekarskie piłki obok piersi pierś
Nogi jak sarenka - taka na nich sierść
Wąsy jak Sobieski i czosnkowy dech
Każdy ząb to kolor i pirata śmiech"

Łydka Grubasa „Adelajda"

Walenty Wiśniewski pił. Pociągał łyk mocnego bronka za każdym spojrzeniem na swą małżonkę i za każdym razem zastanawiał się: co on w niej widział? Czy to wina nieleczonej wiele lat wady wzroku czy też jej perfekcyjnych umiejętności kamuflażu, zwanego dla niepoznaki makijażem. Grunt, że go złapała. Dorwała go w momencie słabości, kiedy próbował pozbierać się do kupy po stracie żony. Został sam z małą Marysią a Adela była bardzo pomocna. Upatrzyła go sobie już na pogrzebie. Wpadała coś ugotować, ogarnąć mieszkanie, załatwiła przedszkole dla małej. Teraz już nie pamiętał czy to było zakochanie czy tylko wdzięczność. Utknął z nią. Zanim się zorientował wprowadziła się ze swoimi córeczkami. Teraz miał w domu pięć bab. Cztery nabyte i jedną własną. Wszystko to na trzech pokojach z małą łazienką połączoną z wc i ciemna kuchnią. W dodatku od kilku lat nie mógł znaleźć pracy. Słyszał tylko narzekania Adeli i jej potomstwa, które urodę odziedziczyło – a jakże! – po matce.

Teraz Ada przemierzała przestrzeń pomiędzy kuchnią a pokojem, zbierając pozostałości po ukochanych córeczkach, rozpieszczonych do niemożliwości, i pokrzykując:

- Walek! Zrób coś! Gdzie ta dziewucha się podziewa? Bałagan jak w burdelu!

- Zaiste. – westchnął Walenty.

- Co powiedziałeś? – wzburzyła się Adela.

- A nie, już nic. Tak sobie nucę.

- Nucisz sobie? A wszędzie bałagan! Zostaw już to piwo. Trzeba zawiadomić policję. Przeszukać szpitale. Może coś jej się stało? – ględziła w drodze do kuchni.

- Najprędzej uciekła. Chociaż ona. – wymruczał pan domu.

- Słyszałam! – wrzasnęła Ada, wychylając głowę zza drzwi.

- Słuch jak nietoperz. – westchnął znowu, dodając w duchu: „uroda też".

Z opróżnioną puszką w dłoni ruszył odważnie w stronę kuchni.

- Dziubku kochany, nie gniewaj się. Byłam na posterunku jeszcze zanim wróciłaś z pracy. Powiedzieli, że jeszcze za wcześnie. Marysia jest dorosła i ma prawo do własnego życia.

Na te słowa macocha dziewczyny fuknęła gniewnie.

- Nikt mi w tym domu nie pomaga!

- A gdzie się podziewają nasze gwiazdy? – zapytał Walek.

- Dżesika jest u fryzjera, Andżela nagrywa lajwa w centrum, Samanta robi paznokcie a Żaneta zwiedza galerię.

- Sztuki?

- Jakiej sztuki, Walenty? Ogarnij się. Hand-lo-wą. – powiedziała, akcentując każdą sylabę.

Walenty zastanowił się przelotnie gdzie miał głowę kiedy wyraził zgodę na takie imiona. Aha, na dnie butelki, przypomniał sobie, i machnął ręką.

- I co tak machasz? – wtrąciła się Adela.

- A nic, coś mi wpadło do głowy.

- Doprawdy? – zadrwiła Ada, popatrując na małżonka z politowaniem, po czym okręciła się na pięcie i wróciła do kuchni. Dziewczyna z pewnością się znajdzie a obiad sam się nie zrobi.

Bożydar&MarysiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz