Rozdział piąty

7 1 1
                                    


Kiedy pijawkę mam za plecami
Zmiatam kieliszki niczym tsunami
Bach dla kurażu jeden za gości
Piątek wesele dla zdrowotności
Kiedy w kieszeni ani forinta
Życie najlepiej smakuje z gwinta
Chociaż sumienie cierpi nieznośnie
Czarna pijawka woła najgłośniej

Łydka Grubasa „Czarna pijawka"

Tymczasem Walenty usychał, jednak nie z tęsknoty, a z pragnienia. Żałośnie zgniótł w pięści ostatnią pustą puszkę po mocnym fullu. Adela z dziewczętami wybrały się na zwiady, co oznacza, że siedzą u kosmetyczki, chłoną ploteczki i nieprędko wrócą. A on schnie. Trzeba się wybrać do sklepu, pomyślał, niechętnie wyłączając telewizor. Rozgrywki bilardowe doszczętnie go wciągnęły. Gdzieś w głębi czaszki tliła się myśl o marnotrawnej córce, lecz szybko została zepchnięta z grząskiej ścieżki do mózgu przez narastającą potrzebę. No dobra, to jeszcze szybko skoczy do wc i leci do monopolowego.

Ledwie zdążył ściągnął gacie gdy rozbrzmiał wesołym trelem dzwonek do drzwi.

- A kogo tam licho niesie? – wymamrotał do siebie pan domu, zmierzając niechętnie do wejścia.

- Dzień dobry. Listonosz się kłania. Przyniosłem rentę.

- A to się chwali. Dziękuję bardzo, panie Włodku.

- Proszę bardzo, panie Walku.

- Będzie na piwko. – Walenty zatarł ręce. Miał plan. Może po drodze rozwiesi te ogłoszenia, które wydrukowała przed wyjściem Adela.

- Specjalnie to zrobiła, menda jedna. Nie kupiła fulla, żeby zmusić mnie do wyjścia – zagadał do siebie, jednak nic nie było w stanie popsuć mu humoru. Nawet Adelajda.

Bożydar&MarysiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz