Będąc szpiegiem, trzeba się liczyć z wieloma nieprzewidywalnymi zjawiskami spotykanymi na swojej drodze. Kabuto często musiał uciekać lub walczyć bez przygotowania, ponieważ nigdy nie wiedział, kiedy zostanie zdemaskowany. Zawsze śledził wszystko dookoła uważnym wzrokiem, szczegółowo analizując słowa i czyny innych ludzi. Z czasem rozpoznawał typowe zachowania dla danej osoby, dlatego rzadko czuł się czymś mocno zaskoczony. Jednak bywały chwile, w jakich nie wiedział, co myśleć i jak się zachować. Przyłapywał się wtedy na całkowitym zdziwieniu, nie potrafiąc uwierzyć w zaistniałą sytuację. Takie coś przeżył na przykład, gdy powrócił do Konohy po złożeniu raportu w Wiosce swojego prawdziwego mistrza. Było to spokojne, pogodne popołudnie, niezapowiadające niczego ciekawego. Z zamyślonym wyrazem twarzy wszedł właśnie po schodach i skręcił na korytarz, prowadzący do wynajmowanego mieszkania, nie spodziewając się choćby w najmniejszy sposób, że przywita go tam taki widok.
— Mayaku-san... — Wypowiedział niepewnie, stojąc przez chwilę w bezruchu. Gdy zaakceptował napotkaną sytuację, kucnął obok śpiącej kobiety, opierającej się o jego drzwi plecami. Wyglądała na pogrążoną w głębokim śnie, więc medyk postanowił przyłożyć dłoń do jej szyi, żeby sprawdzić, czy w ogóle żyje. — Mayaku. — Powtórzył o wiele głośniej, kiedy wyczuł puls, a ona zmarszczyła z niezadowoleniem twarz, mamrocząc niezrozumiałe słowa pod nosem.
— Moja głowa... — Zrozumiał tylko tyle z tego bełkotu i zwiesił głowę z rozczarowaniem, poprawiając przy tym okulary. Okoliczna geniuszka zaczęła masować się po skroniach, próbując się rozbudzić. — Która godzina? — Rozchyliła w końcu powieki, patrząc na niego zmęczonym wzrokiem.
— Jakby to była najistotniejsza kwestia. — Westchnął, nie musząc długo rozważać, w jakim stanie znajdowała się wczorajszego dnia oraz dzisiejszego poranka. Podkrążone oczy, zaczerwienione białka, roztrzepane włosy i popękane, suche usta nasuwały tylko jeden wniosek. Pytanie, które sobie postawił, brzmiało: Dlaczego tutaj przyszła?. — Co tu Pani robi?
— Zależy, gdzie jestem? — Uniosła ręce do góry, zaczynając się rozciągać. W porównaniu do Kabuto nie wyglądała, jakby przejmowała się tą sytuacją, chociaż w najmniejszym stopniu.
— Przed moim mieszkaniem. — Na twarzy dziewiętnastolatka pojawił się ironiczny uśmiech, ponieważ nie umiał okłamywać się w myślach, że wbrew pozorom persona szatynki była dość zabawnym fenomenem.
— Aaa, chciałam Ci coś pokazać. — Odpowiedziała żwawo, a do szarych tęczówek kobiety powróciły iskierki życia. — Coś z laboratorium... Tylko co to było... — Złapała się za brodę, błądząc wzrokiem po suficie, jakby miała tam znaleźć odpowiedź.
— Znowu Pani piła? — Na to pytanie znał co prawda odpowiedź, ale beztroska reakcja Mayaku na problem z uzależnieniem, zawsze go bawiła. Lubił również słyszeć ten wyczerpany, a pomimo wszystko zafascynowany ton głosu, pozbawiony chęci do życia.
— A żeby tylko. Mam okropne dziury w pamięci! — Przyłożyła kolana do klatki piersiowej, opierając głowę o kolana.
Szarowłosy genin oraz inni znajomi nieraz przestrzegali ją o konsekwencjach ciągłego palenia psychoaktywnych ziół, jednak według niej tylko wtedy mogła myśleć. Yakushi zakładał, że finalnie więcej rzeczy zapominała, niż zapamiętywała, ale przynajmniej zdążała zapisać efekty swojej pracy.
— Naprawdę... Powinna Pani zacząć o siebie dbać. To niebezpieczne, gdy kobieta prowadza się w ten sposób. — Skarcił ją, próbując nawiązać kontakt wzrokowy z półprzytomną, która po tej uwadze postanowiła wstać, podpierając się o klamkę drzwi.

CZYTASZ
Ludzie Intelektu || Kabuto Yakushi
FanficLudzie radzą sobie z problemami na wiele sposobów. Niektóre z nich mają pozytywne efekty, a niektóre niosą za sobą fatalne skutki. Główna bohaterka dzięki swoim licznym uzależnieniom wzniosła się na wyżyny intelektualne, wyniszczając w zamian swój o...