Onieśmielony Black

870 106 49
                                    

Mimo dość złego ropoczęcia, sierpień okazał się być nie najgorszy. Syriusz co prawda dalej czekał na kolejny list od kuzynki, ale wsparcie Jamesa zdecydowanie podnosiło go na duchu. Dodatkowo Black miał się dziś spotkać z Lupinem. Najciekawsze jednak było, że chłopców umówili James i Lily. Zaplanowali im miejsce, czas i dzień. Remus z początku uważał, że to dziwne, bo wyglądało to tak jakby mieli isć na randkę. Z kolei Syriusz pierwszy raz w życiu stresował się wyjściem ze swoim przyjacielem. Zająkał się przy zapraszaniu go, z czym nie mógł się pogodzić od dwóch dni. Musiał się ogarnać, bo w końcu miało być to tylko spotkanie z Remusem. Z zapytaniem go o chodzenie, ale Black starał się o tym nie myśleć, ponieważ już całkowicie, by się zdenerwował.

Miał około dziesięć minut, aby dostrzeć na miejsce w którym mieli się spotkać. Potter powiedział, że mają po prostu pójść na spacer, a w blasku zachodu słońca, a  Syriusz ma mu wyznać miłość. Gryfon nadal nie wiedział dlaczego słucha swojego przyjaciela, który od kilku lat nadal nie umówił się w Evans. Jednak James Potter i tak nazywał się doradcą miłosnym, choć Syriusz często zmieniał to określenie na żałosny. Rogacz tak bardzo się zaangażował, że nawet chciał odgrywać z Blackiem scenę, jak ma wszytsko wyglądać. Syriusz oczywiście w bardzo spokojny sposób powiedział mu, aby ten się on niego łaskawie odwalił.

Remus za to od paru dni wysłuchiwał jak Lily gada o Syriuszu. Nie bardzo rozumiał, dlaczego, gdyż ta dwójka nie rozmawiała ze sobą za często. Oni chyba wcale nie rozmawiali. Lupin czuł, że to napewno jakiś plan Rogacza, bo tylko on miał takie pomysły. Tylko nie rozumiał, czemu bierze w tym udział Lily. Rudowłosa raczej nie rwała się do rozmów z Jamesem, a tu ku zdziwieniu od jakiegoś czasu częściej się z nim spotykała. Lupin nie mógł narzekać, gdyż widział w tym wszystkim szansę dla Pottera na randkę z Evans. Zajmowało mu to już lata, więc liczył, że tym razm się uda.

Black założył w pośpiechu buty i zarzucił na siebię kurtkę.

— Syriuszku — odezwał się Potter oparty o ścianę. — Coś ty taki zestresowany?

— Przysięgam, że jak jeszcze raz mnie tak nazwiesz to urwę ci język i wsadzę w dupę — odwarknął Black, który nieudolnie wiązał buty.

— Dobra, dobra — okularnik podszedł do przyjaciela i zaczął mu poprawiać włosy.

Syriusz nawet tego nie skomentował, tylko skupił się na dalszym wiązaniu butów.

— Ah, jak te dzieci szybko rosną. — Potter złapał Blacka za poliki, a ten go lekko szturchnął.

— Spadaj.

Chłopcy mimo to uśmiechnęli się do siebie. 

— Tylko nie walnij tekstu typu ,, To co lecimy teraz w ślinę?" — James powiedział te słowa naśladując głos przyjaciel.

— Goń się. Ja go szanuje — odpowiedział Syriusz, otwierając drzwi. — Nie spieprz spotkania z Furią!

— Wątpisz we mnie!? — krzyknął Potter za czarnowłosym.

— Częściej niż ci się wydaje!

— Goń się psie!


Syriusz uśmiechnął się na widok Remusa, który szedł w jego stronę.

— Cześć — odezwał się pierwszy szatyn.

— Dzień dobry, Lunatyku. — Syriusz pierwszy raz nie wiedział jak ma się przywitać z przyjacielem, a  więc zwyczajnie go zagranął ramieniem i zaczął prowadzić w stronę ,,romantyczej aury",  jak to nazwał James.

— Mamy prawie wieczór, Łapo. — Lupin uśmiechnął się, na co Syriusz zacisnął mocniej dłoń, którą obejmował Remusa.

— Ah, czepialski jak zawsze. Ranisz mnie tym — czarnowłosy udał smutek, na co Remus pokręcił głową. — Tęskniłem.

— Nie widzieliśmy się dwa dni — mruknął Remus.

— Czyli za mną nie tęskniłeś? — Black zatrzymał się na chwilę, aby spojrzeć w złote oczy.

— Tęskniłem — odpowiedział Lupin, czując na sobie intensywny wzrok czarnowłosego.

— Wiedziałem — mruknął i pociągnął Lupina w stronę murku.

Chodź James lubił sobie często żartować z Syriusza, to tym razem rzeczywiście miał rację. Widok był nieziemski. Panorama na miasto z góry, był czymś magicznym. Gryfoni usiedli koło siebie oglądając, jak Słońce znika za horyzontem.

Black choć strarał się cały czas nie wpatrywać w Remusa, nie mógł się oprzeć co chwilowemu zerkaniu na jego twarz. Lupin całe życie mówił, że nie lubi swojego ciała i  jest szpetny. Syriusz uważał wręcz przeciwnie. Dla niego Remus był piękny, czy będąc człowiekiem czy wilkołakiem, zawsze w oczach Arystokraty lśnił. Lubił jego uśmiech, piegi, a zwłaszcza usta. Jego brązowe włosy, obecnie mieniły się w blasku zachodzących promieni, co dodawało mu jeszcze więcej uroku.

— Pamiętasz o imprezie?

— Co? — wyrwany z zamyśleń szatyn, obrócił głowę ku Syriuszowi.

— Na początku wakacji — zaczął animag. — Pocałowaliśmy się wtedy. I to nie raz. — dodał.

Już po chwili Syriusz mógł dostrzeć delikatny rumieniec na twarzy wilkołaka.

— Pamiętam.

— I?

— Podobało mi się.

Black nie spodziewał się takiej odpowiedzi po swoim wstydliwym Lunatyku. Co dziwne, czuł się teraz wręcz onieśmielony przez Remusa.

— Mi też — odpowiedział po chwili. — Nie chcesz tego powtórzyć?

— Jest taka możliwość — szatyn powoli nachylił się w stronę Arystokraty.

Syriusz czuł jak wali mu serce. Do cholery to on był tu dominujący, a mimo to czuł się zestresowany przez śmiałość Lupina. Nie wiedział jednak, że Remus tak naprawdę umierał ze wstydu za swoje słowa. Lily powiedziała mu, że ma być pewny siebie, gdyż Black chce mu zadać ważne pytanie. Więc Remus robił to co radziła mu jego przyjaciółka, wprawiając nieświadomie Syriusza w zakłopotanie.

Black nie czekając, ani chwili dłużej złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Właściwie to ich moment czułości bardziej opierał się na zaledwie muskaniu wargami. Syriusz jednak postanowił pogłębić pocałunek, napierając językiem na usta Remusa. Ten chętnie, ale wciąż nieśmiale uchylił wargi dając tym samym Syriuszowi dostęp do swojego języka. Szatyn obawiał się, że robi coś źle, gdyż jego doświadczenie w tych sprawach było wręcz zerowe. Czując, że brak mu tchu, odsunął się od Syriusza, który wydał z siebie niezadowolony pomruk. Remus wiedząc, że się czerwieni oparł głowę o ramię Blacka, chcąc ukryć swoje zawstydzenie.

— Remmy — szepnął Black. — Gdzie ta pewność siebie?

— Spadaj.

— Dobra pozwól, że zadam ci pytanie i nie będe  bawić się w podchody.

Syriusz wyprostował się i spojrzał Lupinowi w oczy.

— Chcesz ze mną chodzić? To znaczy być moim chłopakiem, partnerem? Matko tak to się nazywa? I czy nadal się tak pyta?

Zapadła cisza. Lupin patrzył na niego ze spokojem, co zaczęło go stresować. Syriusz nie wiedział, gdzie jest ten nieśmiały chłopak. Zastanawiał się czy milczenie to zgoda czy zaprzeczenie.

— Czerwienisz się.

— Na Merilna Remus! — Syriusz przetrał twarz dłońmi.

— Tak.

— Co tak?

— Tak, zostanę twoim chłopakiem Syriuszu.

Black uśmiechnął się szeroko i ponownie pocałował Lupina. Jego chłopak odwzajemnił tym razem pewniej pocałunek, choć nadal z tyłu głowy miał wrażenie, że robi coś źle.

— Gdzie ta pewność siebie? — zapytał szatyn między pocałunkami Arystokraty.

— Spadaj — mruknął Black i zamiast rozmawiać zajął sie jego ustami.

SUMMER 1977 ━ marauders ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz