Po wizycie w stołówce doliczył się dwunastu wilkołaków, nie każdego zapach mógł określić na przytłumionych zmysłach, ale wiedział że jest ich dwunastu. Pięć dziewczyn i siedmiu chłopaków. Stado musiało być duże skoro było tyle młodych, niektórzy z pewnością byli spokrewnieni, widział to i czuł. Miał rażenie ze pachnąca ciastem marchewkowym beta był siostrą tego bety z jego klasy –Murarza, tak go nazywał w myślach, nie znając jego imienia i nawet nie chcąc go poznać. Mimo, że charakterystyczne zapachy ciasta i murarskiej zaprawy były od siebie odległe to i tak przełamywała je łącząca nuta, która wzmacniała się gdy byli bliżej siebie. Z zapachem jego i Nirana nigdy tak nie było, bo nie byli spokrewnieni.
Starał się za bardzo nie skupiać na młodych wilkołakach, określił potencjalne zagrożenie i zamierzał zdać raport starym swojego stada, a szczególnie donieść na brata, który specjalnie bądź i nie, zbratał się z marchewkową betą.
Na parking po zajęciach dotarł pierwszy, stając na krawężniku, mijany przez innych uczniów hałaśliwie zmierzających na autobusy czy do swoich aut. Za sportowym autem, przy którym wcześniej stał młody alfa otoczony dziewczynami, stały jeszcze dwa podobne czarne wozy. Zabrała się nimi prawie cała dwunastka, nie liczy dokładnie, ani nie skupiał się znów na nich, bo bardziej interesowało go czemu jego brat się tak ociąga.
Niran jednak pojawił się po chwili w otoczeniu trzech dziewczyn, w tym marchewkowej bety i jeszcze dwóch ludzkich chłopaków. Najwyraźniej szybko zaadoptowała go ta grupa, bo ze wszystkimi pożegnał się bardzo przyjacielsko – z chłopakami przybijając piątki, a dziewczyny nawet przytulając.
Kiedy Marchewa przytuliła się do jego brata Frank mimowolnie cmoknął z niezadowoleniem. Ściągnął z ramienia plecak, szukając w jego kieszeni papierosów.Niran niemal w podskokach podszedł do niego roześmiany, ale spoważniał zaraz, widząc jak Franc grzebie w plecaku. Młodszy dokładnie wiedział czego szuka brat i czemu patrzy, na niego z takim rozczarowaniem. Stanął na krawężniku obok niego gapiąc się na swoje trampki z lekko czerwonymi uszami, wiedział, że źle zrobił, ale to było silniejsze od niego, tak bardzo podobał mu się zapach bety z jego klasy.
-Brawo – mruknął Franc, przerywając ciszę między nimi, wyciągnął paczkę najtańszych źle pozwijanych papierosów i zapalniczkę.
-Ale nie powiesz ojcom prawda? – zapytał cicho Niran zerkając na brata.
-To będzie pierwsze co im powiem – mruknął wydłubując pojedynczego papierosa.
-Nadal jesteśmy w szkole – powiedział przestraszony Niran, opuszczaj dłoń brata w pół drogi do ust.
Franc zawahał się i rozejrzał, czy przypadkiem blond Hitler o imieniu Jeremy tego nie widział, ale na szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi.
Czekali w milczeniu, jeszcze chwilę aż czarny, van zajechał na parking. Franc chciał się odezwać już kiedy otworzył drzwi, ale wujek Bernard nakazał obu młodym ciszę, zajęty rozmowa przez telefon na słuchawkach. Machnął na nich jedynie ręką by zapieli pasy i wrócił do rozmowy z klientem, jak wywnioskowali obaj chłopcy.
Niran odetchnął z ulgą i spojrzał na zdenerwowanego Franca, który pokręcił głową z surowym niezadowoleniem, uchylając okno. Odpalił papierosa, od razu kiedy wyjechali z parkingu. Przyzwyczajony do tego Niran nie zareagował gapiąc uparcie w swoje okno, a zajęty rozmowa wujek też nie reagował patrząc na drogę. Zresztą nawet jakby zwrócił na to jakoś uwagę to powiedziałby najwyżej by go poczęstował.
Jechali w ciszy przerwanej jedynie głosem Bernarda, który mówił coś o materiałach budowlanych.
Niran zerkał co jakiś czas na brata, kiedy ten strząsał popił przez okno, prosząc go wzrokiem, by jednak nic nie mówił o becie, która poznał. Franc go jednak ignorował, tak samo jak Niran zignorował jego słowa, odzywając się do Marchewy.
CZYTASZ
Jeunes Loups
WerewolfNastoletnie wilkołaki, to nie tylko burza hormonów młodzieńczych, ale i wilcze instynkty, potrzeby i przemiany. Jakby bycie zwykłym nastolatkiem nie było wystarczająco trudne...