6.

4 1 0
                                    

Wcześniej Franc nie był przekonany, ale teraz już miał co do tego stuprocentową pewność, że Jeremy nie miał żadnych przyjaciół, a nawet kumpli, przez tą dość trudną i jednotorową osobowość oraz surowe nastawienie. Utwierdziło go w jego domysłach to, że spóźniony przez dyżur na korytarzu, usiadł w czasie lunchu obok niego przy stole niedaleko śmietnika. Zaraz zaczął, bez słowa wstępu czy chociażby zbędnego przywitania, narzekać i pluć na gwar jaki szedł od strony stolika w centrum stołówki, zajętego przez drużynę koszykówki.

-Oni wszyscy są koszykarzami? – zapytał Franc patrząc na zapełniony wilkołakami stolik, znad swojej tacki z przesolonymi frytkami.

-Tak – mruknął Jeremy, niechętnie zerkając w stronę głośnego stolika, gdzie grupa rosłych chłopaków przekrzykiwała się, śmiała, przepychała i generalnie zwracała na siebie uwagę jak tylko mogła.

Było ich siedmiu. Najgłośniejsi byli bracia – Murarz i ten alfa pachnący śniegiem, którego z Niranem napotkali pierwszego dnia, jeszcze przed wejściem do szkoły. Obaj stali na jednej z ławeczek przepychając się i szarpiąc za fraki, próbując zrzucić jeden drugiego. Były to typowe zaczepki, jako wilki pewnie nagryzaliby się po łapach i uszach, powarkując żartobliwie. Zaraz przy nich jedząc jabłko stał William, którego czujne oczy asekurowały obu braci, najpierw próbował ich rozdzielić, ale teraz tylko stał z jedną łapą w kieszeni szykując się by w razie czego złapać przegranego i uchronić przed upadkiem. Śmiał się pod nosem wgryzając w jabłko, kiedy Murarz pacnął brata prosto w czoło otwartą dłonią krzycząc coś o pustej dyni.

Tyłem do niego i Jeremy'ego siedział pochylony nad tacką z obiadem, jak pies nad miską, zajęty konsumpcją blondyn, którego twarzy nie widział, a zapachu nie umiał zidentyfikować, ale był prawie pewny, że ten był betą. Naprzeciw niego siedział lekko śniady chłopak o ciemnych oczach i ciemnych krótkich lokach, przyzwoitym uśmiechu i białych zębach. Ten z pewnością był alfą o silnym zapachu mięty, którą można było wyczuć także od dziewczyny siedzącej przy jego boku. Była to ładna szatynka o wąskiej twarzy i dużych oczach ufnie i z rozmarzonym wyrazem wpatrzonych w chłopaka obejmującego ją ramieniem. Ładna, estetycznie i artystycznie wyglądająca para jakich dużo było w szkole, on alfa, ona omega, oboje ładni i przyjemni dla oka, słodko szepczący sobie na stronie, zajęci sobą nie angażowali się w starcie na ławeczce, karmiąc się nawzajem frytkami.

Po drugiej stronie stołu jakby dla zachowania równowagi siedziała dwójka milczków. Jednym z nich był ten wielki, chyba nawet wyższy od wyprostowanego Franca alfa, cuchnący metalem, który niemal rozdeptał ich na korytarzu. Ubrany w komplet dresowy z wyszytym godłem szkoły na plecach, który wyraźnie opinał się na umięśnionym rosłym ciele, z szczęką dosłownie kwadratową i grubych zasępionych brwiach wyglądał na typowego sportowca, który jedyne co umie to grać. Dlatego niemal groteskowo wyglądał w jego wielkich dłoniach malutki tomik poezji oprawiony w czerwoną okładkę, który czytał jednocześnie grzebiąc widelcem w talerzu, przerzucając nim małego koktajlowego pomidorka z boku na bok. Był tak zaczytany, śledząc tekst spokojnymi ciemnymi oczami, że nawet nie przeszkadzały mu wrzaski braci na ławce, którzy z zacięciem przekrzykiwali się i popychali coraz bardziej agresywnie. Jednak ten gwar przeszkadzał siedzącemu obok Metalowego chłopakowi, który wyraźnie nie pasował do reszty towarzystwa. Był omegą sądząc po posturze, pewnie tym, który był w klasie z Niranem. Niewysoki i chudy siedział skulony wyglądając strasznie drobno obok wielkiego alfy, który przerzucił kartkę w tomiku. Miał lekko rudawe włosy i bladą eteryczną twarz, którą skierował do góry. Oczy którymi spojrzał na głośne rodzeństwo nie były jednak jak typowej omegi. Były poirytowane i Franc był prawie pewny, że zdolne do ciskania piorunów. Miał słodki zapach jak większość omeg, ale jemu się nie podobał, kojarzył mu się jakoś ironicznie gorzko. Omega też ubrany był jakoś inaczej niż reszta, bardziej elegancko, w białą koszulę i zaprasowane na kant czarne spodnie.

Jeunes LoupsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz