milczenie złotem jest
a co jeśli
dla mnie
milczenie niczym kamień
kamień, który przygniata
przygniata i nie pozwala
złapać oddechujednym z uczuć, które przyszpiliło się do pamięci hisako było tonięcie w posępnym oceanie gnębicieli ─ nikt nie dostrzegał, jak dusiła się słoną wodą niezrozumienia, a wszystkie oczy pozostawały ociemniałe na jej boleści. znosiła mękę, na którą nie zasłużyła, ale według szkolnych standardów wszystko musiało być w nienagannym porządku. tym razem została oblana brudną wodą. nie, żeby nigdy wcześniej tego nie doświadczyła, jednak w tym przypadku nawet jej prześladowczynie wykrzywiły się w grymasie zdezorientowania.
— co się do cholery stało?!
— moje ubrania!
— nie popuszczę wywłoce, która to zrobiła!
wrzaski było, co ciekawe, słychać bez najmniejszego problemu na górnym piętrze, gdzie znajdowała się sprawczyni całego zamieszania. [imię] niemniej nie odważyła się zerknąć w dół, gdyż byłoby to równoznaczne z przyznaniem się do zrealizowanego czynu. naprędce odłożyła wiadro do otworzonego wsuwką składziku, uciekając z miejsca zbrodni. dziękowała w duchu, że korytarz szczęśliwym trafem świecił pustkami, co pomogło jej zmniejszyć ryzyko zauważenia.
łapiąc oddech, zwolniła tempo kroków, docierając w międzyczasie na parter. oczywiście zachowała się, jakby zupełnie nie miała pojęcia, co się właśnie stało i kiedy grupka dziewczyn minęła ją w poszukiwaniu winnej całemu zajściu, odetchnęła tylko z ulgą. rozejrzała się ku pewności, obierając kierunek do miejsca, w którym siedziała przemoczona oshima.
musiała postąpić ostrożnie, stąpała wszakże po cienkim lodzie. nie chciała, żeby siedząca w kącie uznała ją za kolejną niemoralną gadzinę. oprócz tego przeprowadziła przygotowawczą analizę. pytania pokroju "jak się czujesz?" czy "wszystko dobrze?" byłyby najbardziej bezużyteczne, spodziewając się, w jakim stanie została sobie pozostawiona.
— cześć — postanowiła nasamprzód się przywitać, niepewnie wyciągając dłoń przed siebie. — nie jestem dobra w rozmowach, ale nie przyszłam także zaszkodzić. jeśli mnie nie kojarzysz, nazywam się [imię]. nie obiecuję, że moja pomoc przyniesie jakąkolwiek ulgę, lecz mogę zaoferować ci moje wsparcie.
— ty to zrobiłaś? — zapytała z wahaniem. jej głos drgał, będąc nieopisywalnie łamliwym. wywierał w jej rozmówczyni zarówno litość, jak i obłędną chęć zemszczenia się na tych, którzy do tego doprowadzili. jak dobrze, że przyuczyła się hamować od popędliwych działań.
— byłam zbyt oczywista? — [imię] nieudolnie zachichotała. — dlaczego nie? po prostu nienawidzę tego, jak cię traktują. nie dostrzegam w tym najdrobniejszego sensu ani poparcia — wytłumaczyła. — poza tym kupiłam nam trochę czasu, tylko nie możemy tutaj zostać. pomóc ci wstać? zabiorę cię do pokoju pielęgniarki.
ta kiwnęła jedynie głową i po niedługiej eskapadzie do wspomnianego pomieszczenia oraz wysuszeniu nieco mokrego mundurku, wyszły w końcu na zewnątrz; oby dwie otwarcie pragnęły, aby nikt nie zakłócił tego, co dopiero między nimi powstawało ─ poczucia więzi, komfortu. nadzieja co prawda umiera ostatnia, aczkolwiek w tym przypadku okazała się prędzej matką głupich.
— czyż to nie moja słodka oshima-chan?
wspomniana uczennica poczuła, jak całe ciało jej zesztywniało. odczucie niewyobrażalnego strachu mimowolnie rozkwitło w jej żołądku na dźwięk znajomego głosu. [imię] tymczasem spojrzała na właścicielkę wtrącenia ze zmieszaniem, podczas gdy ta zwróciła na nią uwagę. — ikeda shiori — uśmiechnęła się. — jakkolwiek zapewne już to wiesz.
— nie bardzo — nie trzeba było dźwigać określenia geniusza, aby dobrnąć do wniosku, że licealistka była nieprzyjemną osobistością, zważając, chociażby na nikłą próbę urokliwego uśmiechu, który wręcz tonął w fałszywości. prócz tego odpowiedź nie powstała w celu stłumienia jej ego, a w rzeczywistości była prawdą. [imię] nie kojarzyła jej poza koszykarską drużyną.
uciecha shiori zniknęła, ustępując miejsca zmarszczkom zirytowania. — cóż, mogę ją na moment pożyczyć? — wskazała na towarzyszkę [nazwisko]. — obiecuję, że przyprowadzę ją z powrotem. chodź.
pierwsze wrażenie było dla [imię] najważniejsze. opierała na nim swoją niezachwianą opinię o każdej z coraz to nowszych rodzin, do których miała sposobność trafić, dlatego gdy spojrzała na oshimę w poszukiwaniu potwierdzenia, a dostrzegła wyłącznie gest apelujący o pomoc, dotarło do niej, że było to coś więcej niż nieszkodliwe drażnienie się.
— powiedziałam, chodź — powtórzyła.
tak szybko, jak jej uścisk pojawił się na ramieniu milczącej hisako, pojawiła się również ręka [imię], która mocno chwyciła jej nadgarstek. — ikeda-san — nie szczędziła sobie aroganckiego tonu. — chwilowo prowadzę z tobą sympatyczną pogawędkę, więc jeśli nie chcesz zmienić mojego nastroju, nie przeszkadzaj nam.
ach! shiori rozpoznałaby tę formę spojrzenia wszędzie, ponieważ była to ta sama, którą zazwyczaj posyłała innym uczniom. kpiąco porzuciła swój chwyt. — przepraszam, mój błąd. do zobaczenia.
z pewnością [imię] miała tupet stanąć przeciwko niej ─ nie miała pojęcia, kim była ani co mogła jej zrobić. przynajmniej na razie. dlatego biorąc to pod uwagę, pozwoliła im odejść. zaraz potem oshima bezgłośnie podążyła za [kolor]włosą obserwując, jak chłodny wyraz twarzy naprędce zmienia się w beztroską minę.
— co za tępa laska, prawda? — [imię] parsknęła, na co brunetka odpowiedziała jedynie łagodnym śmiechem, idąc nieopodal niej. — odprowadzę cię.
może istniała możliwość, że w posępnym oceanie gnębicieli pojawił się zbawca.
CZYTASZ
killing me softly , gojō satoru x f!reader [jujutsu kaisen]
Fiksi Penggemarpozornie żyjąca w otchłani, niezupełnie mile widziana przez ludzi czy pożądana przez klątwy zastanawiała się, gdzie tak naprawdę przynależy. jednak gdy możliwie największe istniejące przekleństwo zaoferowało jej uwolnienie się od ciężaru ludzkiego s...