XXXII

5K 187 27
                                    

            Do jej uszu dobiegł cichy szelest przerzucanych pergaminów, więc uchyliła nieznacznie powieki. Rozejrzała się ostrożnie, starając się przypomnieć sobie miejsce, gdzie się znajduje. Ciemność rozproszona przez wątłe światło rzucane z lampy w rogu nieopodal, nie ułatwiała sprawy.

            Ciepła i miła w dotyku pościel okrywała ją całą, głowę opierała na ogromnej poduszce. Zewsząd okalał ją zapach odmienny, niż czuła zazwyczaj. Woń męskich perfum przesycała okrycie. Poruszyła się niespokojnie i podniosła do pozycji siedzącej. Ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu, poznając już gdzie się znajdowała. Zerknęła na miejsce obok siebie, ale było puste. Narzuciła na siebie szlafrok i powoli uchyliła drzwi.

            Światło dnia uderzyło w nią z całą mocą, musiała mocno mrużyć oczy, żeby przyzwyczaić się do nieoczekiwanej jasności. Przezornie opierając się dłonią o ścianę, ruszyła do przestronnej, bladoniebieskiej kuchni. Przystanęła, wpatrując się w siedzącego tyłem do niej mężczyznę. Popijał kubek z kawą i przeglądał jakąś księgę, wyglądającą na co najmniej kilkaset lat. Przedmioty fruwały po całym pomieszczeniu, ale nie zwracał na nie uwagi. Najwidoczniej nie chciał tracić czasu na przygotowywanie śniadania w niemagiczny sposób.

            Odwrócił się ku niej, wyczuwając, że stoi za nim. Posłał jej uroczy uśmiech, który po chwili nabrał bardziej sarkastycznego wyrazu.

            - Dzień dobry, śpiąca królewno. – zaczął przekornie. – Nie sypiamy w łóżku, tak? – uniósł brwi w rozbawieniu.

            - Och, zamknij się. – burknęła niezadowolona, starając się ukraść mu kubek z ciemnym napojem. – To pewnie przez... Na pewno mnie czymś naszprycowałeś. Nie ma opcji, żebym zasnęła w łóżku sama z siebie.

            Roześmiał się i przyciągnął do siebie, sadzając na kolanach.

            - Niczym cię nie naszprycowałem. Przynajmniej nie u siebie. – przytulił ją, bawiąc się rozczochranymi włosami. – Przyznaj, że było wygodne.

            Siedziała naburmuszona, milcząc uparcie.

            - Och, niech ci będzie. – powiedziała w końcu, zła, że wygrał. – Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dobrze spało mi się w łóżku. Chociaż myślę, że nie tylko ono miało wpływ na mój mocny sen.

            - Więc przyznajesz, że w większym stopniu ja się do tego przyczyniłem? – zapytał, zadowolony.

            - Być może. – odpowiedziała, nadal walcząc o łyk kawy.

            Od początku była na przegranej pozycji, mimo to nie poddawała się. Draco przekomarzał się z nią jeszcze krótką chwilę, w końcu zmusił ją, by wstała.

            - Miałaś dostać śniadanie do łóżka, ale trochę pokrzyżowałaś moje plany. – powiedział, a ona przewróciła oczami.

            - Przesadzasz. Robisz się nadopiekuńczy. I co jest nie tak z tą sypialnią? Dlaczego jest tam tak ciemno, jakby był środek nocy? Zaklęcie maskujące? Po co?

            Wyszczerzył się złośliwie, a potem wzruszył ramionami.

            - Kto wie, może źle sypiasz, bo masz za jasny salon?

            Pokręciła głową, poważniejąc.

            - Źle sypiam, bo mam czujny sen. Mniej niż ty, ale zawsze. Na wszelki wypadek.

            Szykował dla niech talerze, ale na jej słowa odwrócił się.

            - Sądzisz, że mogłabyś być celem Śmierciożerców. – jego słowa zabrzmiały bardziej jak twierdzenie, niż pytanie. Przytaknęła milcząco.

Cień w Twoich oczach || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz