𝟝

1K 86 45
                                    


Kiedy znaleźli resztę przyszła pora na powrót. Droga z górki każdemu wydawała się o wiele lepsza, niż wspinaczka. Przez co w połowie drogi YuYu zaczęła narzekać na zmęczenie, jak i bolące nogi.

– Huaaann nooo. Ponieś mnie, proszę, wujek się nie dowie.

Zachowanie starszej koleżanki rozbawiło Wei Yinga. Chichotał cicho pod nosem widząc jej nieudolne próby przekonania starszego brata. Lan Zhan kręcił jedynie głową, zdążył już przywyknąć do zachowania dziewczyny. Choć była siedemnastolatką, to zachowaniem przypominała nieraz pięcioletnie dziecko.

Pierwszy Jadeit w końcu uległ namowom siostry. Przystanął a XiaoYu od razu podbiegła do niego i wskoczyła mu na plecy. Chłopak chwycił ją pod kolanami i wznowił wędrówkę. YuYu oplotła go wkoło szyi. Odkręciła się ostrożnie do tyłu, zielone oczy zalśniły triumfem, a usta wykrzywiły się w uśmiechu.

WangJi przystanął, a wraz z nim Wei Ying. Chłopak spoglądał dziwnym nieobecnym wzrokiem za idącym w górę rodzeństwem. Miał wrażenie, że już kiedyś coś takiego się zdarzyło. Ale to on był niesiony przez Lan Shu.

– W porządku Lan Zhan? – złotooki obrócił głowę w bok, kiwając. Chciał odejść, lecz WuXian zatrzymał go w miejscu mocnym uściskiem na nadgarstku. – Na pewno nic się nie stało?

– Czemu aż tak się tym przejmujesz? – Właśnie dlaczego? Wei sam nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie. Jeszcze miesiąc temu zrzuciłby to na próbę kontaktu ze starszym chłopakiem. Teraz już nie mógł tego zrobić, w końcu nawiązali między sobą dość osobliwą relację. Nie można było ich jeszcze nazwać partnerami, choć WangJi nie denerwował się już gdy Ying dotykał jego wstążki.  Nawet jeśli Wei Ying z każdym dniem w towarzystwie Lan Zhana mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że uczeń Gusulan jest tym, z kim chciałby kroczyć przez życie. Nadal tak naprawdę nie zdecydowali czy ten związek ma prawo bytu gdy prawie każdy jest przeciwko nim. 

– Sam nie wiem, wydawałeś się dość nieobecny kiedy się zatrzymałeś. – podrapał się po karku. Unikał patrzenia na twarz WangJiego. Sam nie wiedział czemu, ale bał się zobaczyć jakie emocje na niej się rysowały.

– A-Ying – miękki głos i dłoń na policzku skutecznie odegnały złe myśli. Uśmiechnął się i wtulił  w nią, mrucząc jak kociak. – Zabawne, boisz się psów, ale zachowujesz się jak kot – zażartował, na co chłopak otworzył szerzej oczy. Po raz pierwszy od czasu gdy się poznali, Lan Zhan spróbował zażartować.

– Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz A-Zhan – uśmiechnął się zadziornie, zaskakując kolejnym gestem WangJiego. Wpierw ucałował wewnętrzną stronę jego dłoni, a następnie polizał. Wywołał tym wykwit czerwonych plam na polikach starszego. – Zauważyłem, że przy mnie dość często się rumienisz. Nie tylko uszy, ale też policzki. Czy przy innych też tak się zachowujesz?

Zaprzeczył ruchem głowy. Szybko się otrząsnął i zabrał dłoń. Wei Ying ruszył przed siebie, a przynajmniej spróbował postawić krok. Mocny uścisk na nadgarstku zatrzymał go dość skutecznie w miejscu. Obejrzał się przez ramię, Lan Zhan przyłożył palec, do ust prosząc, aby zachował ciszę.

Pociągnął chłopaka pomiędzy krzaki, zbaczając tym samym z głównej drogi. Zeszli na leśną dróżkę. Szli w ciszy, WuXian podekscytował się nową przygodą. Szczególnie że to A-Zhan postanowił ją rozpocząć. Jednak gdy oddalili się dość daleko od głównej ścieżki, zaniepokoił się nieco.

– Lan Zhan dokąd mnie prowadzisz? – zapytał ździebko piskliwym głosem. 

Nie odpowiedział, skręcił w bok. Poprowadził go wydeptaną częstym chodzeniem ścieżką. Która kończyła się wyjściem na polanę. Zachodzące ponad koronami drzew słońce skąpało ją w pomarańczowym świetle. Natomiast białe kwiaty rosnące pośród zielonej trawy tworzyły kwiatowy kobierzec. WangJi puścił nadgarstek Yinga, zerkał na niego z ukosa obserwując jak twarz chłopaka promienieje z zachwytiu. Wei przyglądał się polanie urzeczony. Nagle splótł palce swojej dłoni z dłonią A-Zhana.

「✓」 Uczucie ||𝑊𝑎𝑛𝑔𝑋𝑖𝑎𝑛||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz