11 lat później
Zima zagościła w Zaciszu Obłoków dość wcześnie. Śnieg chrupał pod stopami podczas każdego stawianego kroku.
Wei Ying skrył się za jedynym dostępnym drzewem o szerokim pniu. Wyjrzał zza niego ostrożnie. Zmarszczył brwi, niezadowolony z faktu, że Lan Zhan tak po prostu odpuścił sobie pościg na nim.
– Wydawało mi się, że szedł za mną. – Potarł palcem wskazującym grzbiet nosa.
Chwila jego nieuwagi wystarczyła, aby Lan Zhan podkradł się od tyłu. Chwycił męża od tyłu, unosząc kilka centymetrów w górę. Z gardła Wei Yinga wydobył się szaleńczy, wysoki pisk a zaraz potem śmiech.
– Lan Zhan puść mnie!
Jego prośby pozostały niespełnione. Lan Zhan trzymając go mocno w talii, kręcił się w kółko przy akompaniamencie śmiechu ukochanego męża. Kręcili się w kółko jeszcze dobrą chwilę, a gdy Wei Ying dotknął stopami obsypanej białym puchem ziemi, obaj polecieli w zaspę.
Dziki śmiech wydobywający z gardła Wei WuXiana wypełnił najbliższą okolicę. Lan Zhan jednak nie zawracał sobie głowy tym, aby uciszyć go w jakikolwiek sposób. Uwielbiał słuchać jak Wei Ying się śmieje. Jego A-Ying. Jego najdroższy, najukochańszy i jedyny mąż.
– Lan Zhan jesteś okropny. Zobaczysz, przeziębię się po naszym spacerze – oznajmił, siadając ze skrzyżowanymi nogami. – Będziesz musiał wziąć odpowiedzialność za swojego biednego męża!
Lan Zhan z cichym śmiechem przesunął się tak, aby usiąść za plecami męża. Objął talię Wei Yinga silnymi ramionami, pochylając do przodu, owiał płatek ucha ciepłym oddechem, a następnie wyszeptał:
– Zrobię wszystko, aby mój mąż czuł się komfortowo. Zaopiekuję się tobą jak najlepiej A-Ying.
– Lan Zhan! – zawołał z teatralnym oburzeniem. – Uprzedzaj mnie, kiedy kolejny razem zaatakujesz mnie tak słodkimi słówkami! Nawet jeśli jesteśmy razem już od dwudziestu lat, nie przywykłem do tego, że mówisz do mnie tak słodko. – Zachichotał.
HanGuang-Jun jedynie wymruczał aprobatę i zgodę. Zacisnął mocniej ramiona wkoło talii Wei Yinga w zaborczym geście. Ułożył podbródek na prawym ramieniu mężczyzny. Trwali w takiej pozycji przez nieokreślony czas. Zatraceni w sobie nawzajem.
☽★☾
Wnętrze Jingshi było ciepłe. Wypełnione słodkim zapachem lotosowego kadzidła i palonego drewna. Za oknem delikatne śniegowe płatki wirowały w powietrzu, wykonując swój niepowtarzalny taniec.
– A-Ying zamknij drzwi, wpuszczasz do środka zimno.
Szarooki odwrócił głowę, posyłając ukochanemu szczery, lekko zadziorny uśmiech. Bez zbędnych sprzeczek wstał na równe nogi i zamknął drzwi, przez które do tej pory oglądał śniegowy pokaz tańca.
– Lan Zhan, kiedy A-Yuan przyjdzie? Myślałem, że odwiedzi nas dziś a tu klops z papryczką chili.
A-Zhan jedynie uśmiechnął się ciepło. Ustawił na czarnym stoliku, przy którym zazwyczaj spożywali posiłki, tacę dobrze przyprawionymi daniami. Oczy Wei Yinga zalśniły niczym dobrze wypolerowane srebro. Z wielką radością przyznał, że jego ukochany mąż przygotował dzisiejszego wieczora dwie z ulubionych potraw Demonicznego Kultywującego.
– Lan Zhan z jakiej okazji przygotowałeś moje ulubione jedzenie? – Wei Ying w szybkim tempie znalazł się przy stoliku. Niemal od razu zajął swoje miejsce i zabrał się za pałaszowanie przygotowanych potraw.
Lan Zhan w odpowiedzi uśmiechnął się jedynie. Usiadł po drugiej stronie. Nie jadł. Jedynie przyglądał się, jak wielki apetyt Wei Yinga daje o sobie znać.
– Lan Zhan czego mi się tak przyglądasz? Czy jestem ładny dla swojego laogong?
– Mn. Wei Ying jest naprawdę ładny. Tak piękny, jak kwitnące drzewko brzoskwini. – Kończąc swoją wypowiedź, sięgnął przez stolik do ciepłego delikatnie opalonego policzka Wei Yinga.
Lan Zhan założył zbłąkany kosmyk czarnych niczym noc włosów ukochanego za ucho. Nie raz żałował, że Wei Ying zrezygnował upinania ich w kucyk. Choć ta wersja męża także mu odpowiadała, nigdy nie przyznałby się do tego, że tęskni za widokiem niedbałego kucyka, w który zazwyczaj młodszy związywał swoje kudły po spędzonej nocy w Jingshi.
– Wo ai ni Lan Zhan. – Wei Ying pochylił się do przodu, opierając dłońmi na stoliku. Dosięgnął ustami słodkich warg Lan Zhana.
Pocałunek był słodki, niepodobny do tych jakie składali zazwyczaj. Pozbawiony namiętności i pożądania. Wypełniony jedynie miłością.
Słodki zapach lotosów mieszał się z zimnych drzewem sandałowym. Tak, jak niegdyś słodkie morele i gorzkie gencjany. Tak teraz oni zatracili się powoli w swojej miłości. Tak czystej, niepozbawionej jednak trosk, które przezwyciężyli.
Śniegowe płatki prószyły na zewnątrz. Ich taniec powoli zamieniał się w pogoń za nimi samymi. Co za tym szło, zbliżała się śnieżyca.
Ciepło Jingshi otuliło Lan Zhana i Wei Yinga, zapewniając bezpieczeństwo. W końcu odnaleźli swoje miejsce na świecie. Swój kąt i miłość o którą walczyli. Po wielu dniach trosk i ulewnych burz. W ich wspólnym życiu nareszcie nastało słońce.
☽★☾
𝐊𝐨𝐧𝐬𝐭𝐫𝐮𝐤𝐭𝐲𝐰𝐧𝐚 𝐤𝐫𝐲𝐭𝐲𝐤𝐚 𝐦𝐢𝐥𝐞 𝐰𝐢𝐝𝐳𝐢𝐚𝐧𝐚
Cóż...takim oto zimowym akcentem w trakcie lata kończymy Uczucie. Mam nadzieję, że przy czytaniu bawiliście się tak dobrze jak ja przy pisaniu 🙈❤️
Dziękuję wam za przeczytanie Uczucia. Za wasze miłe komentarze i gwiazdeczki. Dzięki wam zdołałam dociągnąć tego ficzka do końca! Nie ukrywam, było nie raz ciężko i dostawałam istnego pierdolca. Ale się nie poddałam!
Dziękuję wam królisie jeszcze raz 🐰!
CZYTASZ
「✓」 Uczucie ||𝑊𝑎𝑛𝑔𝑋𝑖𝑎𝑛||
FanfictionUczucia potrafią skomplikować każdą relację. Szczególnie gdy nie potrafimy ich okazywać. Więc co stanie się gdy dwójka tak bardzo odmiennych sobie ludzi zdecyduje się związać ze sobą losy? Obaj stracili i zyskali. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Sz...