Rozdział 4

28 0 0
                                    

I nagle była sobota. A jeszcze wczoraj była środa.

Wstałem z łóżka i poszedłem nakarmić Waldka. Jak się zdziwiłem, kiedy zobaczyłem swoją mamitkę w domu.

-Wow, od kiedy ty jesteś w domu, a nie u koleżanek? - zapytałem.

-Nie mamy o czym gadać. Od miesiąca tylko plotkujemy i skończyły nam się tematy - odpowiedziała.

-Rozumiem. Nakarmiłaś Waldka?

-Tak. Nie martw się.

-Spoko loko. Będę u siebie w pokoju.

Poszedłem w stronę mojego pokoju. Mamita mnie zatrzymała.

-Ej, w ogóle to jakaś typiarka się patrzyła na ciebie przez okno.

-Co? - spytałem. - Jak wyglądała?

Podała mi dokładny opis Danuty.

-Yyyyy...-powiedziałem i wszedłem do swojego pokoju.

Danuta mnie podglądała. Ciekawe jak to zrobiła, patrząc na to, że mieszkam na siódmym piętrze. No cóż.

Przez godzinę czytałem książkę o jakże wybitnym tytule „Wielka Księga Siusiaków". Później mi się znudziło i poszedłem do Brajanka porobić z nim jakieś dziwne rzeczy. Gdy zszedłem na jego piętro, zobaczyłem jakiś Czechów. Gościa i gościuwę. Robili jakieś dzikie kocie ruchy rękoma i śpiewali coś o jakimś skuterze i sprzedającym się bocianie, którego coś piekło(media). Pewnie się zastanawiacie skąd to wiem, jeśli śpiewali po czesku. Otóż nagrałem ich i przetłumaczyłem.

Pomyślałem, że to jacyś bezdomni i dałem im mój portfel, żeby go sobie sprzedali. Nie było w nim kasiorki ofc. Czemu miałbym dać bezdomnym kasiorkę. Popatrzyli się na mnie dziwnie i dalej śpiewali. Zapukałem do drzwi Brajana.

-Tute, tute, tute, tute, tute...

Jezu Chrystusowski, oni dalej to śpiewają.

-Tute, tute, tute, tute, tute...

Nie wytrzymałem.

-Zamknijcie ryje! Shut the fxck up! - krzyknąłem.

-Zamknijcie ryje! Zamknijcie ryje!

Zamiast przestać, śpiewali o zamknięciu ryjów. Świetnie. Bardzo zdenerwowany wyciągnąłem srajfona i wklepałem formułkę do tłumacza.

-Zavři ten tvůj hloupý obličej - zabrzmiało z mojego telefonu.

-Pal gumę, gościu - powiedział Czech łamanym polskim i wrócił do śpiewania.

Nareszcie w drzwiach ujrzałem Brajana.

-Siema Seba.

-Hej Brajan, pożyczyłbyś na chwilkę swojego super ekstra mega koksuwa epickiego big wenża ogrodowego w kolorze różowym? - zapytałem.

-Jasne, daj mi chwilkę - i po chwili wrócił ze swoim Pogromcą PedoBearów(tak go wczoraj nazwał).

Cisnąłem w tych typiarzy wodą, a oni zaczęli uciekać. Ale nie przestawali śpiewać.

Na szczęście byłem inteligentniejszy od nich i polałem schody przed nimi wodą, a oni z nich spadli i wylecieli przez okno. Pobiegłem do tego okna i przez nie wyjrzałem. Oczom nie mogłem uwierzyć. Czechom wyrosły skrzydła i lecieli gdzieś do nieba, dalej uprawiając jakieś dzikie densy i śpiewając to swoje „Tute". Chyba będę miał koszmary związane z tym słowem, jak ta pasta ze skamielinami ta ta ta.

-WTF - powiedział Brajan, stając obok mnie i patrząc na latających Czechów. - Kim oni są?

-Nie wiem. Zobaczyłem ich przy twoim mieszkaniu jak po ciebie przyszedłem. Dziwni są.

Zaczęło się od włamania| ty x danutaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz