"Dla niektórych zbrodni nie istniało wybaczenie, a zemsta była jedynym lekarstwem." — Nalini Singh —"W niewoli zmysłów"
Dla dorosłych mur zawsze wydawał się być czymś, co ich niejako wiąże we właśnie tym miejscu, w którym się urodzili. Mało kto decydował się na opuszczanie swojego rodzinnego dystryktu bez wyraźnego powodu. Niewielu podróżowało, czy zmieniało lokację na dłuższy okres. Pozostawało się w znajomych miejscach, gdzie było po prostu wygodnie, przez co nie tracono równowagi ludności w określonych obrębach.
Nie zmieniało to jednak tego, że nie wszyscy mieli w ogóle możliwość na zapuszczenie się dalej. Trafiały się przypadki osób, które zostawały skazane przez los na życie na jednym obszarze już przez całe życie. Choć mijane były przez różnych ludzi, którzy w pewnym sensie prezentowali swoją wolność i mieli więcej praw niż biedni ograniczeni od swobód, to jednak wciąż nie przestawały marzyć.
To co je ukształtowało działo się dawno, jeszcze przed tym, nim do wszystkiego doszło. Nim brązowe oczy zobaczyły podziemne miasto stolicy, nim serce przestało radować się widokiem nieba i nim wszystko obróciło się w jeden wielki, nieskończony koszmar.
Choć dzielnice Mitras w samym centrum świeciły szykiem, bogactwem oraz wszelkimi drogocennymi klejnotami, materiałami oraz stoiskami, tak istniały też te mniej znane okolice, gdzie dom swój mieli ludzie biedni. Do ust nie mieli okazji włożyć jedzenia przez wiele dni, a ich kiszki domagały się napełnienia, ciała odziane zostały jedynie w marnej jakości materiał, a same sylwetki przerażały momentami swoim wychudzeniem.
Jedynym szczęściem jakie posiadali okazywały się być ich obywatelstwa, bo to właśnie dzięki nim nie zostali skazani na smutny los w Podziemiach. Właśnie tam w pobliżu samego muru, gdzie ścisk kwater był niesłychany, a po pozbawionych bruku ulicach spływało w czasie deszczu błoto, spotkały się trzy dziewczynki.
Jedna z nich — blondynka — ewidentnie pokrzywdzona, jednakże też najbardziej pozytywna z nich wszystkich. Brązowe oczy napełnione blaskiem logicznego pomyślunku, na ustach drobny uśmiech, a w sercu nadzieja, że promyki słońca będą choć trochę jaśniejsze niż wczorajszego dnia. Żyła z dnia na dzień, wychowywana w bidulu, utrzymywana ze swoich kradzieży oraz drobnych robótek ręcznych. Rodziców nigdy nie poznała, tak samo jak również swojego prawdziwego nazwiska.
Druga zaś, szła wraz z nią, krocząc niepewnym, ale za to posuwistym krokiem. Płomienne, dość charakterystyczne loki, pobrudzone błotem, wątła sylwetka dużo mniej zadbana od tej należącej do jej towarzyszki oraz o przygaszone spojrzenie. Nie posiadała w sobie tego czegoś co miała blondynka. Nie widziała niczego dobrego w tym co ich otacza, a liczyła się dla niej tylko obecność przyjaciółki. Pragnęła jedynie przetrwać.
Ostatnia z nich, która znalazła się w tym miejscu zupełnie przypadkiem, nie należała jednak do znanego im wzorca, otaczającego świata. Odznaczająca się na ich tle uroda, ciemniejsza karnacja, kasztanowe kosmyki spokojnie opadające na ramiona oraz zadbana spódnica z równie dopasowaną bluzką. W ręce trzymała koszyk z jedzeniem z targu, a w oczach miała jedynie smutek.
— Kim jesteś? — spytała najstarsza i najodważniejsza z nich, promieniejąc swoim szczerbatym uśmiechem.
— Nie wyglądasz jakbyś była stąd. — dodała, podchodząc do niej, by wziąć do ubrudzonej dłoni, pukiel jej pachnących włosów.
Szatynka szybciej zamrugała, odskakując na kilka kroków od blondynki. Należała do przeciętnego domu, była z krwi zwykłych rolników. Jej ojciec zawsze wysyłał ją z rana na rynek po świeże produkty na śniadanie i choć miała zaledwie siedem lat, to doskonale radziła sobie z powierzanym zadaniem.
CZYTASZ
No Emotions vol.2 // LevixOC//
FanfictionNastaje czas wielkich zmian dla Niny. Wszystko się gmatwa. Widma przeszłości powracają do niej ze zdwojoną siłą, atakując to co było dla niej cenne. Ani na chwilę nie otrzymuje wytchnienia, gdyż pobudzone do działania serce nie daje jej zapomnieć o...