#2

990 67 149
                                    

"Prawdziwa miłość jest raną. I tylko tak ją można odnaleźć w sobie, gdy czyjś ból boli człowieka jako jego ból." — Wiesław Myśliwski — "Traktat o łuskaniu fasoli"

— Pani Kapitan, melduję, że Generał Smith cię do siebie wzywa. — oznajmiła powracająca od dowództwa Samantha. 

Roztrzepane włosy Mulle wpadały jej do oczu ograniczając pole widzenia, a galopujący wierzchowiec prychał co jakiś czas. Westchnęłam męczeńsko, doszukując się charakterystycznych blond włosów na czele formacji, a gdy tylko je dostrzegłam, zamrugałam szybciej, odwracając się do mojego zespołu. 

— Samantha przejmujesz dowodzenie, pod moją nieobecność. — rozkazałam, mierząc pozostałych członków oddziału, przenikliwym spojrzeniem. 

Wszyscy poza Gregorem wydawali się akceptować ten fakt, co w niewielkim stopniu wpłynęło na mój humor. Posłałam w ich kierunku pokrzepiający uśmiech, po czym mocniej łapiąc uzdę, ruszyłam w stronę Erwina. 

Mała grupa zwiadowców minęła mnie, ruszając na tyły, by w jakiś sposób ubezpieczać dowodzących, inni jeszcze się rozdzielili rozchodząc po terenie, tylko po to by zgromadzenie zbyt dużej liczby osób nie przyciągnęło tytanów. Niewielka ilość żołnierzy wciąż jednak pozostała na polanie w celu uzupełniania sprzętu. Wozy z zaopatrzeniem wiozły nie tylko niezbędny nam gaz, ale również drabinki i haki, które uznano za przydatne. 

Smith otoczony był przez zespół naukowy Hanji oraz oddział specjalny, który przygotowywał się w tej chwili do konfrontacji ze zirytowanym Kapitanem. Stali w szyku, pozostawiając konie przy jednym z drzew. Oczekiwali na to co miało nadejść z widocznym na ich twarzach stresem. 

— Jestem, Generale. — oznajmiłam podjeżdżając do niego w stosownej odległości. 

Zsiadłam ze swojego wierzchowca, biorąc go za uzdę i podeszłam do wyższego mężczyzny, przyglądającego się z fascynacją ogromnej ścianie. Był nią pochłonięty. Błękitne tęczówki były skupione tylko na niej, ignorując prawie wszystko to co dookoła. Blondyn jednak wydawał się mnie doskonale słyszeć. 

— Co mam zrobić? — spytałam, decydując się na lekkie szturchnięcie go w ramię. 

Ten tylko szybciej zamrugał, biorąc głębszy wdech. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Zwykle poważny i odpowiedzialny Erwin, wydawał się być teraz całkowicie pogubiony. Uśmiech wkradał się na jego usta, oczy błyszczały determinacją, a mięśnie napinały się. Emanował całkowicie innym nastawieniem, niż to rutynowe. Ukazywał swoją nigdy nieodkrytą stronę. Przełknęłam ślinę. 

— Tam na górze są odpowiedzi na pytania, które sobie zadaje. — zaczął, unosząc głowę w kierunku wysoko znajdujących się drzwi. 

— Wejdź tam i je dla mnie zdobądź. — nareszcie spojrzał na moją twarz. Przygryzłam wargę, oceniając dystans, jaki musiałabym pokonać. 

Znajdowały się przynajmniej osiem metrów nad ziemią, górując nad nami z wymalowaną wręcz tajemniczością. Przy tym dystansie oraz moich możliwościach, mogłam wybić się co najmniej na sześć metrów. Jeżeli jednak dodać by do tego wyrzut, kiedy ktoś wyrzuciłby mnie z siłą ku górze, a ja wybiłabym się na jego rękach, to mogłoby się to udać. Pytanie tylko, czy ręce takiej osoby, wytrzymałyby obciążenie odbicia. Istniało ryzyko, że złamie temu komuś kości. Zagryzłam policzek od środka, czując nasilające się we mnie uczucie strachu. Nie mogę.

— To za wysoko. — odparłam po chwili ciszy, obrazując Erwinowi moją perspektywę. 

Nie zaryzykowałabym czyjegoś zdrowia, tylko po to by dotrzeć do miejsca, w którym równie dobrze mogło nic nie być. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że cały sens korpusu zwiadowczego, opierał się właśnie na poświęceniu, a Smith po raz kolejny nie zamierzał odpuszczać, stawiając na szali każdy pionek jaki miał. 

No Emotions vol.2 // LevixOC//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz