"Bóg wie, że nie należy nigdy wstydzić się własnych łez. Są one jak deszcz obmywający pył, który zalega nasze stwardniałe serca." — Charles Dickens -— "Wielkie nadzieje".
— Mówiłem, żebyśmy wracali szybciej! — podniósł głos Jean, przyśpieszając tempa.
Wiosenny deszczyk, który z początku jedynie kropił zbyt, rozleniwił ich dwójkę. Przez uwagę na stan Niny nie śpieszyli się również za bardzo, twierdząc, że zdążą dojść do siedziby, nim całkiem się rozpada. Jak to bywało jednak na przełomie marca oraz kwietnia, pogoda lubiła zaskakiwać i nim się zorientowali, z nieba lunęły ogromne ilości wody, roztaczając wokół nich znajomy zapach petrichoru. Zaczęło padać tak mocno, iż miało się wrażenie, że wokół nie słychać niczego innego poza uderzającymi o ziemię kroplami deszczu.
Temperatura również ich nie rozpieszczała i obniżyła się tym razem do tego stopnia, że przy szybszym marszu, na który mógł ostatecznie pozwolić sobie Kristein z ust ulatywała mu znajoma oraz obecna przeważnie zimą para. Na domiar złego księżyc, który dotąd zapewniał idealne oświetlenie drogi powrotnej, został przysłonięty przez większość chmur, więc wraz z brunetką poruszali się praktycznie na oślep, bazując jedynie na obrazach drogi we własnych wspomnieniach.
Choć Kastner próbowała początkowo chować się pod materiałem kurtki żołnierskiego munduru i wstępnie nawet jej się to skutecznie udawało, tak kilka chwil potem przy oberwaniu chmury mogła jedynie siedzieć skulona, lekko dygocząc w ramionach przyjaciela.
Tak jak zwykle kochała deszcz, jego nostalgię, chłód pozwalający przywrócić ciało do rzeczywistości, za którym podążał rozleniwiony umysł, tak w tej chwili na język nasuwały jej się tylko przekleństwa związane z niespodziewaną ulewą. Czuła się dokładnie tak samo jak kilka dni temu w stolicy, gdy wycieńczona podsłuchiwała rozmowy jeszcze żywego Bowman'a.
— Wolniej proszę, zaczyna mnie rwać w boku. — wychrypiała, czując ból pojawiający się w miejscu szycia, który przyprawiał ją o grymas na twarzy.
Właśnie teraz płaciła za głupią zachciankę odwiedzenia miejsca, w którym nie dość, że się nie uspokoiła, to jeszcze zrobiło jej się w nim smutno. Tak w zasadzie nie przychodziło jej w tej chwili nawet na myśl, dlaczego tak bardzo zależało jej, by odwiedzić wiśnię. Zwaliła to jednak tylko na niechciane działanie alkoholu, który wciąż jednak krążył w jej żyłach.
Jedynym plusem w tym wszystkim stał się chyba jedynie czas spędzony z towarzyszem, który był tak troskliwy jak chyba jeszcze nigdy. Ani razu podczas ich rozmowy nie pokazał, że mu na niej nie zależy, a wręcz przeciwnie — zaskakująco wspierał ją w każdym momencie. Po raz pierwszy od dawna poczuła się doceniona, a także zrozumiana przez kogoś innego niż Zoe. Dzieliła z Jean'em w końcu to samo nieszczęście, które mało kto mógł znać — nieodwzajemnioną miłość. Była w stanie go zrozumieć, choć on nie do końca znając jej sytuację, powiedzieć mógłby to samo o niej. Różnili się, posiadając jednak mimo wszystko coś wspólnego.
— Cholera! — przeklął zwiadowca, o mało nie wywracając się na konarze, który nagle pojawił się pod jego nogami.
Dopiero w ostatniej chwili zdążył odzyskać równowagę i nie upaść w błoto wraz z podatną na urazy brunetką na rękach. Żołnierz miał wrażenie, że jego płuca są rozrywane przez chłodne powietrze, a dodatkowy balast z każdym momentem staje się wyjątkowo uciążliwy do uniesienia. Nie było to jednak spowodowane w żadnym stopniu jego słabą kondycją, a częściowo było zasługą powoli znikającego z organizmu alkoholu, który dotąd doładowywał go dodatkową energią. Ręce zaczynały mu się trząść, a koncentracja o tej porze też już nie była tak dobra, co tylko dodatkowo spowalniało jego refleks. O zgrozo, rzec by można, że mogły nachodzić go omamy.
CZYTASZ
No Emotions vol.2 // LevixOC//
FanfictionNastaje czas wielkich zmian dla Niny. Wszystko się gmatwa. Widma przeszłości powracają do niej ze zdwojoną siłą, atakując to co było dla niej cenne. Ani na chwilę nie otrzymuje wytchnienia, gdyż pobudzone do działania serce nie daje jej zapomnieć o...