POV ANIA :
- Cole? Co ty tu robisz?
Nie spodziewałam się, że mój najlepszy przyjaciel jeszcze się tutaj zjawi. Mówił, że Avonlea nie jest dla niego, woli większe miasta. Pisaliśmy bardzo często, lecz po wyjechaniu na wyspy więcej się nie zobaczyliśmy.
- Niespodzianka! Chciałem cię zobaczyć Aniu. Ciebie i Józię oraz przy okazji nabrać weny do moich nowych obrazów. Ostatnio jakoś mi nie idzie malowanie...
Ah, tak. Zapomniałam, że Cole chodzi z Józią. Lubię ją, nawet bardzo, lecz ona przy jego nieobecności znów kręciła z Billy'm. Nie wiem, czy mu powiedzieć o tym. Nie chce psuć mu radości z wizyty.
- Jasne, miło cię widzieć. Tęskniłam.
- Ja też.
Szliśmy piękną ścieżką w około której rosły niesamowite wierzby. Miło było spotkać Cole'a chociaż nasze relację odrobinę się popsuły.
- A co ty tak wystrojona, Aniu? - chłopak zaśmiał się.
- Mam dzisiaj spotkanie z przyjaciółmi. Ostatnie przed rekrutacją. Chciałbyś może nam towarzyszyć? Napewno wszyscy za tobą tęsknią.
- W sumie, czemu nie.
Dalszą drogę przeszliśmy w większości w milczeniu. Sama nie wiem czemu. Chyba za długo się nie widzieliśmy, a w naszych życiach nie wydarzyło się nic ciekawego. Prawie dotarliśmy do Jeziora Lśniących Wód.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
POV JÓZIA :
Cole❤❤:
hej kochanie! skończyłem malować twój portret. jesteś naprawdę super...Józia💖💖:
witaj przystojniaku, już nie mogę się doczekać twojego dzieła💕 kiedy się zobaczymy?Cole❤❤:
niedługo...Kurczę, za dziesięć minut siedemnasta. Jestem sama z Billym, bo Diana i Jerry poszli na ,,romantyczny spacer" i w sumie dobrze. Nie wiem tylko czemu Billy tak uparcie chciał wyjść dużo przed czasem i to ze mną.
- Józiu...
Billy wziął mnie za rękę. Spodobało mi się to.
- Jesteś śliczna...
- Wiem o tym.
Zarumieniłam się. Nagle pocałował mnie. Nie chciałam, żeby do tego doszło, ale coś ciągnęło mnie do niego. Podeszłam bliżej i oddałam pocałunek. Dziwiłam się, że nikt jeszcze nie przychodził, więc skorzystałam z okazji. Było cudownie. Całowaliśmy się jeszcze przez jakiś czas. Aż nagle...
- Józia?!
- Billy?! Co tu do cholery się dzieję.
O nie. Cole... co on tu robi. Przecież zawsze informował mnie o swoim przyjeździe.
- Cole! Poczekaj, wyjaśnie ci to!
- Nie odzywaj się do mnie.
Nie wiedziałam co zrobić. Cole nie chciał mnie wysłuchać, a Billy się tylko śmiał. I jeszcze Anka... Musiała akurat przyjść z nim tutaj. Wiem, że to jej pomysł przyprowadzenia Cole'a w to miejsce, bo chłopak jest bardziej introwertykiem
- Pięknie Józiu... Zraniłaś go doszczętnie.
Wiem.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
POV COLE :
- Cole! Poczekaj, wyjaśnie ci to!
Ciekawe co moja ukochana dziewczyna ma wyjaśniać. To, że zdradziła mnie na moich oczach?
- Nie odzywaj się do mnie.
Zraniła mnie właśnie osoba, którą kochałem. Prawdziwie kochałem. Biegnę tam, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Oprócz Ani, lecz nawet z nią nie mam ochoty rozmawiać. Nie mogę opanować płaczu. No cóż, zachowanie normalne. Bycie zdradzonym to nie przyjemna sprawa. Szczególnie z takim ścierwem jak Billy, który leci tylko na jej wygląd i ciało, a ona mu na to pozwala.
Dobiegłem do klifu. Widać stąd ocean, Avonlea i nawet moje miasto. Wziąłem portret Józi, który rysowałem przez trzy tygodnie... i wyrzuciłem do wody.
Nie wiem co robić. Moje serce pękło na pół i nigdy się nie naprawi. Wyjadę z wyspy. Zniknę. Nikt mnie więcej nie zobaczy. Nawet Ania.---------------------------------------------------------------
niespodzianka! znalazłam chwilę wolnego... i dużo zadziało się w tej części😳