Po zrobieniu sobie warkoczyków zeszliśmy na dół zgarniając przy okazji ze sobą Louisa. Na dole siedziała mama rodzeństwa oglądając jakiś serial.
Gdy nas zobaczyła przestała patrzeć na telewizor i wlepiła wzrok w naszą czwórkę po chwili zaczynając się śmiać.
- Jak ślicznie wyglądacie. - wstała ze skórzanej kanapy i podeszła do nas. - Kim ty je robiłaś?
Pokiwałam głową uśmiechając się ukazując moje proste, białe zęby.
- Ślicznie. - spojrzała na każdego z nas po kolei i zatrzymała wzrok na Louisie. - Pasują ci bardzo. - dodała z uśmiechem i poszła na górę. - Wreszcie wyglądasz jak człowiek! - dodała.
- Dzięki. - Lou wychylił się i odpowiedział swojej mamie.
Skip time
Siedzimy właśnie w salonie oglądając film a przynajmniej próbując go oglądać bo Charlie cały czas miałczy i domaga się głaskania przez co nie możemy skupić się na oglądaniu.- Mam pomysł. - zerwałam się z kanapy stając przed nią i patrząc na moich towarzyszy.
- Jaki? - zapytał Lou przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Chodźmy na dwór. Jest ładny zachód. Proszę. - zrobiłam oczy małego szczeniaczka składając ręce.
- Dobry pomysł. - Millie wstała i poszła do drzwi założyć buty.
- Szybka jest. - powiedziała pod nosem Issie lekko się śmiejąc po czym wstała i zrobiła to samo co Mills.
- Louie? - spojrzałam pytającym wzrokiem na chłopaka który nadal siedział na kanapie głaskając kota.
- Louis ty idioto zostaw kota musimy iść na dwór. - tupnęła nogą młodsza siostra bruneta.
Louis położył kota obok siebie i wyciągnął do mnie ręce jak małe dziecko które chce na ręce.
Zdziwiłam się ale wzięłam ręce chłopaka i pociągnęłam go przez co wstał i na mnie wpadł. Patrzyliśmy na siebie chwilę i wybuchnęliśmy śmiechem idąc w stronę dziewczyn.
Założyłam swoje czarne i już trochę zniszczone conversy i wróciłam na chwilę do salonu żeby wziąść telefon który włożyłam do kieszeni spodni.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się w stronę... No właśnie. Szliśmy bo szliśmy w sumie chyba nikt z nas nie wiedział gdzie i po co.
Po kilku minutach dotarliśmy do dużego parku w którym było dosyć dużo osób ale co się dziwić są przecież wakacje.
Chodziliśmy przez alejki nie odzywając się do siebie. Panowlaa cisza ale ta cisza nie była niezręczna. To była bardzo przyjemna cisza która nikomu nie przeszkadzała.
Co chwilę czułam uśmiech na mojej twarzy gdy widziałam małżeństwa patrzące na swoje dzieciaki albo nastolatków jeżdżących na deskorolkach.
Jak ja kocham wakacje. Wtedy jest tak inaczej. Tak lepiej? Może nawet piękniej?
Przez cały czas czułam jak ręka Louisa ociera się o moją i ukradkiem widziałam lekki uśmiech na ustach chłopaka przez co sama się uśmiechałam.
Doszliśmy do dużej fontanny która wygrała niesamowicie przy zachodzie słońca który także wyglądał pięknie.
Chyba zawsze będę się zastanawiać czemu wakacje są takie kolorowe i inne.
- Hej słodki. - powiedziała jakaś dziewczyna przechodząc obok nas.
Czekaj chwila co?
- Słodki? - zapytałam w tym samym czasie co dziewczyny i podejrzliwie popatrzyłyśmy na Louisa.