- Ile można było tam siedzieć? - zapytał Louis kiedy wyszliśmy z galerii z torbami ubrań.
- Następnym razem też z nami idziesz prawda Millie? - spojrzałam na przyjaciółkę.
- Szczera prawda. - powiedziała. - Zadzwonić do mamy żeby podjechała i wzięła nasze zakupy?
- Dobrze by było może weźmie mnie do domu. - szczęśliwy Lou klasnął w dłonie.
- Idziemy jeszcze na plażę nie zapomnij o tym. - zwróciłam się do niego.
- Jestem wykończony. - zawiesił mi się na ramieniu.
- Wiem i właśnie dlatego pójdziesz z nami. - uśmiechnęłam się i przybiłam piątkę z Mills.
- Czemu mnie tak męczycie, co ja wam zrobiłem? - jęknął załamany tym co usłyszał.
- Bo jesteś bratem Millie, a Millie to moja przyjaciółka i wyraża zgodę na męczenie cie. - powiedziałam.
- Ma rację. - przyznała mi rację kiedy skończyła rozmawiać z mamą. - Mama jest blisko zaraz będzie, a i powiedziała że nie weźmie Louisa.
- Nawet własna matka jest przeciwko mnie. - zauważył rozpaczliwym głosem.
- O patrzcie już jest. - siostra Lou wskazała na samochód.
- Mamo proszę weź mnie stąd. - krzyknął Louis kiedy mama rodzeństwa wysiadła z samochodu.
- Mówiłam Ci że cię wymęczą teraz cierp. - podeszła do nas.
- Dzień dobry. - przywitałam się z kobietą.
- Część Kim. - zaśmiała się. - Włóżcie to na tylne siedzenia.
- Dziękujemy. - powiedziałyśmy w tym samym czasie z Millie.
- Drobiazg. - uśmiechnęła się do nas miło. - Ja wracam pa dzieciaki, wierzę że wytrzymasz synku. - dodała przed zamknięciem drzwi od samochodu.
- Tylko że ja nie wierzę. - patrzył na odjeżdżający samochód.
- To co braciszku? - odezwała się Millie.
- Nie męczcie mnie już proszę. - wyjęczał.
- Nie będziemy. Idziemy na plażę tam niestety nie ma jak cię męczyć. - wzruszyłam ramionami i zaczęliśmy podążać w stronę plaży.
Skip time
- Kiedy będziemy? - Lou znowu zadał to samo pytanie co trzy minuty temu.
- Znowu jesteś głody? - zdziwiła się jego siostra.
- Nie, ale nogi mnie już bolą. - poprawił dziewczynę.
- Strasznie jesteś delikatny. - zauważyłam i zaśmiałam się.
- Ale że ja? - dopytał i rozejrzał się dookoła upewniając się czy to napewno było kierowane do niego.
- Tak ty. - kiwnęłam głową.
Chłopak tylko parsknął i udawał obrażonego co nie wychodziło mu zbyt dobrze.
- A jaki obrażalski. - powiedziałam bardzo cicho ale nie na tyle cicho żeby tego nie usłyszał.
- Co? - zatrzymał się przez co wpadłam na jego plecy.
- Uprzedzaj jak się zatrzymujesz. - odepchnęłam go lekko śmiejąc się.
- Kim jesteś nienormalna. - zaczął się śmiać.
- Obydwoje jesteście nienormalni. - wyrzuciła ręce w powietrze Millie patrząc na nas.